Wstaję z okropnym bólem głowy . Co ja wczoraj robiłem ? Szybko zerkam na kalendarz ... a no tak SYLWESTER ! To musiałem popić , mam takiego dużego kaca , że szok . Wołam służbę by posprzątała ten burdel który mnie otacza . Sam wychodzę na taras i cieszę się chłodnym powietrzem , które choć na trochę uśmierza ból . Lokaj przynosi mi jakiś koktajl ? Sok ? Nie wiem , ale wiem , że ma mi pomóc . Postanawiam wypić go na raz bo zapach ma iście okropny . Gdy ostatnia kropla ląduje w mojej buzi zauważam Coste . Leży w rzece , bez namysłu pobiegłem do niej .
- Costa ?
- Yamm
- Chodź
Costa coś tam majaczyła , ale nie stawiała oporu . Położyłem ją w świeżo co posprzątanym salonie , dałem jej tabletkę . Z nogi leciała jej krew , a ona cała się trzęsła . Opatrzyłem ranę i dałem jej koc .
- Jak się czujesz ?
- yYY! Boli mnie wszystko
- Nie dziwię się ...
- Zimno
- Jesteś rozpalona
- Ehh ... przejdzie . Muszę wracać do domu
- O nie nie nigdzie cię nie wypuszczę !
- Ale stado
- Poczeka
- No okey...
- Połóż się spać , a jak pójdę do ciebie po twoje rzeczy
Przeszedł mi już kac , zdecydowanie za szybko ... A może to ta mikstura co śmierdziała śledziami . BRRR... Aż mnie ciarki przeszły na samą myśl o tym gównie .
Coś mi śmignęło po mojej prawej stronie , byłem czujny . Nagle ktoś próbował mnie zaatakować , ale nim to zrobił już leżał na ziemi . Wtedy zobaczyłem , że to Vivene . Bardzo mroczna i tajemnicza klacz , a zarazem tak pociągająca .
- O to ty - Powiedziała leżąc na plecach
- O to ty ?! Oszalałaś ?!!! Mogłem cię zabić
- Trzeba było , a nie mi tylko kłapać jadaczką !!!
- ZAMKNIJ SIĘ !!!
- Bo co mi zrobisz ?!
- To ! - By klacz sie nie mogła odezwać szybko ją pocałowałem , aż brakło jej tchu .
Wstałem i odskoczyłem by nie mogła mnie uderzyć .
- Bardzo śmieszne Killerku !
- No popatrz ja się nie śmieję jakoś
- Idź bo ci przywalę
- A jednak nie skorzystam z tej opcji
Zbliżyłem się do niej szybko , pozbawiłem możliwości ruchu .
- Wybieram taką
I znowu ją pocałowałem , tym razem nie stawiała oporu .
Vivene