piątek, 31 stycznia 2014

Od Kirke CD opo Anothera

- Bardzo mi się podobają
- Nie żartuj sobie
- Czy ja żartuję ? - Spytałam poważnym wzrokiem bo każdy wie , że nigdy nie żartuję
- Ty to serio ?
- Tak
- Wow myślałem , że będziesz narzekać czy coś , a tu takie pochwały od twojej  osoby
- Och Another ...

Another dokończ

Od Eddiego CD opo Zoey

- Dobra dobra , a jaką tym masz pewność , że to będzie ogier i klacz ?
- Wiesz taką stu procentową
- Ach ...
Przytuliłem mocno klacz patrząc na zachód słońca w oddali .

Od Killera CD opo Cineres

- Nie zostań
- Przestań jest ci pewnie nie wygodnie
- Wygodnie i do tego bardzo miło
Klacz się na mnie spojrzała i wstała . Ja też zaraz po niej wstałem  , a potem nadal wędrowaliśmy . Znaleźliśmy wyjście i akurat na stado . Był zachód słońca , a mi tak staliśmy w wejściu . Było romantycznie i nasze chrapy same zaczęły się zbliżać ku pocałunkowi .

Cineres dokończ

Od Cineres CD opo Killera

Leżałam na nim, a nasze chrapy się stykały i nagle z niewiadomo kąd wyleciało stadko nietoperzy. W ostatniej chwili schyliłam się żebyżaden z latajacych ssaków nie wplątał mi się w grzywe.
-Uch... było blisko- odetchnełam. Dopiero teraz się zoriętowałam że gdy uchyliłam się przed nimi, wtuliłam się w ogiera.
-Ech... em... przepraszam- wydusiłam lekko się unosząc, jednak jemu najwyraźniej ta sytuacja nie przeszkadzała.

<Killer?>

Od Valentina CD opo Mascared

- Może się wybierzemy na plażę. Co jak co, ale ja wolę wschód nad morzem - uśmiechnąłem się
Klacz lekko się zawahała, jednak po chwili przytaknęła i poszliśmy na plażę.
- Wiesz co... chyba miałeś rację, że wschód słońca to najpiękniejsze yy... zjawisko czy tam coś na ziemi
- Nie jest najpiękniejsze. Ty jesteś najpiękniejsza - uśmiechnąłem się i wstałem, by iść po kwiatka, jakiego znalazłem zasypanego pod śniegiem.
- Skromny, ale wydaje mi się, że ładny - uśmiechnąłem się podając klaczy kwiat.
- Dziękuję. Śliczny jest. Gdzie go znalazłeś?
- Pod śniegiem...


<Mascared?>

Od Delty CD opo Huntera

Wróciłam z powrotem na ziemię.
Obudziłam się .
Hunter leżał koło mnie.
- Hunter... - zaczęłam - kocham Cie
Pocałowałam go.

( Hunter ? )



Od Anothera CD opo Kirke

Czytanie ksiąg bardzo mnie wciągnęło, nie zauważałem świata na około mnie. Uświadomiłem sobie, że na przeciw mnie jest Kirke. Podniosłem wzrok na nią. Wpatrywała się w ściany za mną. Obejrzałem się do tyłu.
- Ciekawe... - zmarszczyła czoło. - Malowałeś to?
- Nie, ale to odmalowałem. Było okropnie poniszczone. Te łuki zrobiłem sam.

< Kirke? Mętlik w głowie... >

Od Mascared CD opo Valentina

Nie spałam jeszcze długo. Rozglądałam się po jaskini, ale nigdzie nie chodziłam. W końcu jednak zasnęłam, zmuszając się do tego.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Słońce jeszcze nie wzeszło, panował półmrok. Światło w jaskini jednak się paliło. Podniosłam głowę. Ogiera nie było.
- Myślałem, że nie wstajesz tak wcześnie. - szepnął głos na przeciw mnie.
Wstałam i podeszłam do wyjścia.
- Nie znasz mnie na wylot. - oparłam się o wejście obserwując latające ptaki.

< Valentino? Brak pomysłu na cokolwiek... >

Od Zoey CD opo Eddiego

- źrebakowi nic się nie stało....a właściwie źrebakom - powiedział Another
- co ? - spytałam zdziwiona
- myślałem że będziesz szczęśliwa będąc mieć 2 źrebięcia - uśmiechnął się
Śmialiśmy się chwilę.
Poszłam do domu.
- będziemy mieć ósemke - powiedziałam
- CO!? - odpowiedział Eddie
- dwójkę - pocałowałam go
- trzeba wymyślić imiona , dla ogierka i klaczki , klaczka jest moja - uśmiechnęłam się

( Eddie? )



Od Huntera CD opo Delty

- DELTA!?NIE!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknąłem
Było już za późno......
Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Skoro Delta oddała mi kawałem swojej duszy, to ja mam całą duszę. Więc oddałem jej kawałek mojej duszy.



Delta dokończ





czwartek, 30 stycznia 2014

Od Killera Cd opo Cineres

- Ja się nie boję niczego . Ja  tylko się boję o ciebie .
- Oj nie przesadzaj . Idziesz ?
- Idę
Chodziłem po ciemnej zwilgłej jaskini z klaczą . Coś spadło w oddali wydając dziwny dźwięk .
- Słyszałeś to ?
Już myślałem , że klacz się wystraszyła .
- No .. Boisz się ?
- Chyba śnisz , a ty Killer się boisz
- Ani trochę
- Idziemy dalej
Szliśmy tak z godzinę gdy klacz się poślizgła i pociągnęła mnie ze sobą . Spadaliśmy w dół gdy zobaczyłem , że jesteśmy blisko ziemi chwyciłem klacz i dałem ją na mnie , a ja wylądowałem plecami na ziemi . Tak zamortyzowałem klaczy upadek . Klacz leżała na mnie , a nasze chrapy się stykały i nagle ...

Cineres dokończ

Od Eddiego CD opo Zoey

Nagle do mojej celi wszedł wkurzony Luck . Popchnął mnie na ścianę . Ja się nie mogłem bronić bo byłem zakuty w łańcuchy . Luck mnie bił , ale ja to wytrzymywałem .
- Co fajnie się kopie leżącego ?! Jesteś tchu żem bo wolisz mnie pobić jak nie mam możliwości ataku ani obrony .
Ogiera zabolała duma i mnie wypuścił . Jak ściągnął ze mnie ostatnie łańcuchy przyłożyłem mu tak , że się zwijał z bólu . Na koniec polałem go eliksirem który dostałem od Kirke by pozbyć się raz na zawsze Lucka . Znalazłem w jednej z komnat Zoey całą we krwi i na wpół żywą . Zabrałem ją do jaskini tam o nią dbałem , umyłem ją i zaprosiłem Anothera by ja zbadał czy jej i źrebakowi nic się nie stało .

Zoey dokończ

Od Valentina CD opo Mascared

- Wooow...
- No, woow...
- To co robimy?
- Nie wiem... może... - powiedziała po czym nastąpiła chwila ciszy
= chodźmy po przywódców - powiedzieliśmy razem i zaśmialiśmy się
- Widać... myślimy podobnie
No więc poszliśmy i wszystko powiedzieliśmy Mustangowi. Oznajmił nam, że się tym zajmie.
- Odprowadzić cię pod jaskinię? Już późno... lepiej żebyś sama nie szła.
- A tam, poradzę sobie...
- Jeżeli coś ci się stanie to sobie nie wybaczę. Pozwól.
- No dobrze - uśmiechnęła się
I poszliśmy.
Gdy byliśmy już na miejscu Mascared zaproponowała mi wejście do jej jaskini. Było późno, więc się opierałem, jednak ona ma zbyt duży dar przekonywania. No więc dałem się zaprosić. Mascared przyniosła ciastka.
- Spróbuj...
- Nie, dziękuję
- No weź...
- Nie... to nie tak...
- No proszę - przerwała mi
- Oh... dobrze... - powiedziałem i wziąłem jedno ciastko.
Nagle cała jaskinia zaczęła się trząść.
- Uciekaj Mascared! krzyknąłem, gdy sufit zaczął się zawalać
Ja na szczęście też zdążyłem uciec
- Może... przenocujesz u mnie? Nie chcę być nachalny, ale noc w takich warunkach to niezbyt ciekawa ... przygoda? Nie wiem jak to nazwać, ale pewnie wiesz o co mi chodzi
Klacz uśmiechnęła się tylko.
- To co?
- Pewnie, tylko nic mi nie zrób - zachichotała
- Nigdy bym klaczy krzywdy nie zrobił
- Mam nadzieję
Gdy byliśmy już u mnie, pokazałem klaczy miejsce spania - tam gdzie ja zawsze leżałem. Ja zaś położyłem się na podłodze.
- Dobranoc... - powiedziałem
- Dobranoc - szepnęła

<Mascared?>

Od Orsay CD opo Northa

- o mało co....się udało - powiedziałam
- co ?
- to było w planie - zaśmiałam się
Potruchtałam do domu , już wiedziałam że ogier się we mnie zadurzył.

( North ? )

Od North'a

Byłem szczęśliwy. Dołączyłem do stada! Nareszcie dom!
Chciałem urządzić coś niebezpiecznego.
Nagle usłyszałęm coś nade mną. To była klacz. I jaka śliczna!
Skakała z klifu. Nagle coś poszło nie tak. I nie panowałą nad tym. Szybko pobiegłem i ją załapałem.
- O mało co - uśmiechnąłę m sie.


Orsay?

Od Zoey CD opo Eddiego

- Zoey.....to moje dziecko ? - spytał Luck
- tak - zawahałam się przez chwilę
Spojrzał na mnie.
- kłamiesz , widzę to w twoich oczach , więc to musi być dziecko twojego chłopaka....już wiem co z nim zrobić , z twoim chłopakiem i dzieckiem! - krzyknął
Wziął mnie i walnął mną centralnie brzuchem o ścianę , zrobił to kilka razy aż na ścianie pojawiły się mocne i liczne ślady krwi.
- teraz trzeba rozprawić się z tym twoim chłopakiem - powiedział i ruszył do Eddiego.

( Eddie? )

Od Megan CD opo Killera

- Wiem, ale ja jestem sama nikt mnie nie chce!
- Uspokuj się i odłóż ten nóż.
Killer odprowadził mnie do jaskini i się mną zajął

killer?

Od Delty CD opo Huntera

- HUNTER ! - krzyknęłam
Tajemnicza postać zniknęła.
Szybko usiadłam przy ogierze.
- nie...nie opuszczaj mnie ... słyszysz !? nie umieraj !! - płakałam
On....umierał....
Przyszedł mi do głowy pomysł.
Oddałam mu połowę swojej duszy , niestety już kiedyś ją komuś też oddałam.
Hunter będzie żyć .....ale ja nie.
Ogier otworzył oczy.
- zaopiekuj się Umbreonem , prosze .......kocham Cie - pocałowałam go jak nigdy dotąd.
Poświęciłam się dla niego.


Hunter dokończ

Od Cineres c.d. opo Killera


-Cineres poszła byś ze mną na randkę? Jutro? U mnie? Pod wieczór?- zapytał. Zawachałam się przez chwile.
-Co?- chciałam się upewnić
-Jutro, u mnie randka. Prosze.- spojżał na mnie
-Nie jestem pewna... Prawie się nieznamy- mruknełam, spojżał na mnie błagalnymi oczyma -Ech... może za jakiś czas gdy lepiej się poznamy?-
-Nooo dobrze, ale pozwolisz że cię odprowadze?
-Dobrze- zgodziłam się i ruszyliśmy. Szliśmy chwile, nagle cos przykuło moją uwage. Ciemna grota od której aż bił mrok. Oczywiście musiałam tam wleźć
-Cineres! Co ty robisz?! Nie wchodź tam!- krzyknoł za mną Killer
-Czmu? Wydaje się być ciekawa, często takie miejsca kryją ciekawe tajemnice- odpowiedziałam zapuszczając się jeszcze głębiej
-Zwariowałaś?! Chodź, to nie jest dobre miejsce- powiedział, wynużyłam głowe z jaskini
-Co jest? Cykasz?- zapytałam prowokująco, mając szczerą nadzieje że jednak da się skusić na poznanie nieznanego.

<Killer?>

Od Killera CD opo Megan

- Nie możesz ! Myślisz o dziecku ?!
- Tak
- No nie widać . Bo chcesz siebie razem z nim zabić . Okey ty zobaczysz Andy'ego , ale dziecko już nie . Andy chciałby abyś wychowała tego źrebaka
Klacz się załamała.

Megan dokończ

Od Megan Cd opo Killera

- Ja już nie moge tak żyć..
- Jak?
- No bez Andy'ego...
- Aha..
- Dlatego proszę , wbij mi to w serce, aj chce a nim być - zamknełąm oczy


Killer?

Od Eddiego CD opo Zoey

Siedziałem sam w celi . Nie miałem planu na ucieczkę . Wszystko się waliło mi na głowę . Co noc słyszałem jego jęki . Bolało mnie serce słysząc choćby mały jęk Zoey . Po co dałem się zakuć . Przecież dałbym radę go pobić i uciec z Zoey . Jaki ja głupi ...


Zoey dokończ

Od Zoey CD opo Eddiego

Chodziłam sobie po zamku.
Zauważyłam cele w której kiedyś była Divintis i ja .
Zastukałam w jedną z krat.
Nagle zauważyłam coś leżącego na ziemi.
- nie....nie...nie nie nie NIE!! Divintis...... - z oczu poleciały mi łzy.
Na ziemi leżała Divintis , pewnie umarła z przemęczenia.
Popędziłam do Lucka.
- CO JEJ ZROBIŁEŚ !? - krzyknęłam przez łzy
- Divintis ? pewnie nie wytrzymała tego co ty - uśmiechnął się
- to w sumie i dobrze , na nic nikomu potrzebna nie była , była po prostu kulą u nogi dla każdego - dodał
Uderzyłam go.
- JAK ŚMIESZ !? - wrzasknęłam
Ale szybko tego pożałowałam bo bałam się Lucka po tym co mi zrobił.
Wiem co on robił i nie wytrzymałabym tego znowu.
On uderzył mnie w brzuch.
Upadłam z bólem.
- a ty jak śmiesz mnie bić ? mam to gdzieś że w najwcześniejszym wypadku poronisz , wtedy zrobimy sobie drugie dziecko - uśmiechnął się złowrogo.

( Eddie? )

Od Huntera CD opo Delty

Byłem uwiązany do ściany. Nagle przyszedł ten ogier i miał Delte.
- Delta?
-Mmm...
- Co?
Zrozumiałem że ten typ pozbawił ją głosu.
- HUNTER UWAŻAJ!
Nagle ktoś wbił mi nóż w plecy...



Delta dokończ

Od Killera Cd opo Megan

- To ja się będę zmywał
- Szkoda
Poszedłem na łąkę i rozmyślałem o Cineres .
- Killer
- Megan ?

Megan dokończ

Od Megan CD opo Killera

- pa.
Killer został u mnie na parę dni. Cieszyłam się z jego towarzystwa.
Rano przygotowałam mu śniadanie.
- Cześć - powiedziałąm
- No hej.
- Proszę śniadanie.
- O dzięki.



Killer dokończ



Od Eddiego CD opo Zoey

- Powiedziałeś , że mnie wypuścisz !
- Ja dużo rzeczy mówię , ale nie zawsze się sprawdzają
- Oszust !
- Wiesz pozwolę ci żyć , ale jeden numer i zdechniesz jak szmata .
Luck zakuł mnie w łańcuchy i zaciągnął do lochów . Tam łańcuchy przypiął do ściany bym nie mógł uciec .

Zoey dokończ

Od Delty CD opo Huntera

- to ja , Hunter - uśmiechnął się złowrogo i podpalił trawę.
Niedługo potem zaczęłam się dusić z dymu.
Ledwo stałam na nogach.
- przestań ! - wydusiłam i upadłam.
Jakąś minute później straciłam przytomność.

( Hunter ? )

Od Lorda CD opo Andrey


-Ta... co jeszcze powiesz ? - dopytywała
- Wiesz o tym że Hunter nie żyje ? O tak, niestety jeden ze stada nie żyje- mówiłem, przekonywującym głosem, jak to ja ...
- Tak ? A wiesz co ja Ci powiem ?
- Co ? - dociekałem
- Słyszałam że lubisz plotkować, zmyślać różne historie sama nie wiem czy Ci wierzyć
- Emm.. - zatkało mnie bo jeszcze nikt tak mnie nie zagioł
- Ale nie martw się, jesteś jedynym kucykiem w stadzie dlatego będziesz szanowany...haha
- Jej, dziękuję
- Posłuchaj, ja muszę lecieć, cześć - mówiła odwracając się
- Pa...
Przez całą razomowę wpatrywałem się w jej oczy i sam nie wiedziałem czy na prawdę jestem gejem ;c

Od Mascared CD opo Valentina

Ukłoniłam się lekko i spojrzałam na niego.
- Dziękuję. - odparłam uśmiechając się.
Czas zleciał dość szybko, byliśmy już na łące. Nie było tam nikogo, może kilka koni wychodziło z niej kierując się w innym kierunku. Nagle zawiał chłodny wiatr. Była już zima, ale na łące jakoś nie było widać śniegu. Nagle nad drzewami pojawiły się dwa różowe światła.
- To chyba ludzie... - ogier wpatrywał się w nie.
- Nie... W poprzednim stadzie widywałam ciągle takie zjawiska. Nie, nie zjawiska. To złe określenie... - spojrzałam na swe kopyta.
- Jak myślisz, co to? - zapytał.
- Moglibyśmy zapytać się kogoś starszego, ale raczej nie miałby gotowej odpowiedzi. Jeśli moje przeczucia są trafne, jest to statek kosmiczny.
Spojrzał na mnie przekrzywiając głowę pytająco.
- To przecież nie możliwe... - pokręcił łbem.
Promy zaczęły dziwnie się poruszać. Szturchnęłam Valentina i pokazałam głową na ''piruety'' pojazdów. Poruszały się nie wydając dźwięku, a do tego z ogromną szybkością. Zawisały nie raz też w powietrzu.
- Teraz mi wierzysz? - zapytałam.
Jeden z nich pojawił się nad naszymi głowami. Otworzył się w nim duży właz i wyleciało z niego coś w rodzaju jajka? Podeszłam bliżej do niego, a UFO odleciało. Było lekko potłuczone, ale nie za wiele.
- Co to jest? - zapytał stając obok mnie.
- Kosmita...

< Valentino? xd >

Od Shanti CDN


- A co, głównym wejściem nie możesz wyjść?
- Tak się składa, że ten debil je włączył i zalał, to się nie da.
- Naprawdę... mi to się czasami zdaje, że on mózgu nie posiada
Westchnęłam
- To jak wyjdziemy?
- Ja wszedłem górnym wejściem, ale nie wiem jak stąd wyjść.
- Ah... ja głupia. Mogłam chociaż cię nie wzywać... zdechłabym tu sama i nikt by o tym nie wiedział
- Shanti... przestań... zaraz coś wymyślimy
Nagle zaczęła boleć mnie głowa. Moje oczy się zamknęły, a ja upadłam na ziemię.
- Shanti! - usłyszałam
Nagle zobaczyłam matkę
- Uwierz w siebie... masz wiele mocy, których jeszcze nie poznałaś...
Otworzyłam oczy i wstałam
- Co ci jest?
- Nic. Dostałam wiadomość od matki.
- Już się bałem...
- Idziemy? Mam już dosyć siedzenia tutaj
- A jak?
- Czekaj. Najpierw ja spróbuję, a później cię wyciągnę.
Skupiłam się na tym, że chcę latać. Myślałam chyba o tym 10 minut. Skupiłam się jeszcze bardziej. Nic nie było w stanie przerwać moich myśli. Nagle zaczęłam wznosić się nad ziemię. Nie przestawałam być skupiona. Wyleciałam górnym wyjściem.
- Foksy! Skup się na tym, że chcesz być obok mnie! - krzyknęłam z góry, a lisek kiwnął głową na znak, że się zgadza
Lis był bardzo skupiony. Ja w tym czasie też się skupiłam i teleportowałam go.
- Dzięki Shanti
- To ty mnie uratowałeś. Ja powinnam dziękować Tobie, a jak chcesz komuś podziękować za to, to dziękuj mojej mamie - powiedziałam patrząc w niebo i uśmiechając się
- Może teraz będziesz ze mną łazić? Bo inaczej mogę zginąć - zaśmiałam się
- Oczywiście, że będę. Ale nie mów tak, proszę.



Od Zoey CD opo Eddiego

- aha , mało bym nie zapomniał , mam broń która wyssie z Ciebie nieśmiertelność . musze być pewien że nie będzie Cie już na świecie na 10000 % - powiedział Luck
Przytkało mnie.
- że co ? - spytałam
- nic kochanie , po prostu twój partner zniknie z tego świata - odpowiedział
Zapaliłam się w sobie , chciałam zmienić się w Solar Flare ale nie mogłam , bo coś mogłoby się stać dziecku.

( Eddie? )

środa, 29 stycznia 2014

Od Killera CD opo Cineres

Chodziłem tak z klaczą i podziwialiśmy gwiazdy . Raz by się prawie nasze chrapy nie syknęły . Było bardzo miło i widać było , że klaczy też się podoba . Rozmyślałem czy by jej jeszcze raz nie zaprosić tym razem na randkę . Bardzo się bałem .
- Killer to był bardzo miły wieczór
- O tak zgadzam się - Byłem wpatrzony w jej oczy
- Co ? Coś mi wpadło do oka ?
- Nie ... Cineres poszła byś ze mną na randkę ? Jutro ? U mnie ? Pod wieczór ?

Cineres dokończ  

Od Cineres c.d. Killera

Właściwie nie znałam za bardzo tego Killera, ale i nie znałam nikogo tutaj. W sumie co mi szkodziło, postanowiłam pujść na umówione miejsce. Wieczorem oczywiście zanim trafiłam gdzie miałam zgubiłam się kilka razy, ale w końcu trafiłam.
-Już myślałem że nie przyjdziesz!- zawołał z uśmiechem Killer
-Wybacz, ale nie mogłam znaleźć tego miejsca- wyznałam zawstydzona
-Mogłem to przewidzieć i wpierw wyjaśnić gdzie to jest- zaśmiał się
-Dobra, ważne że w końcu trafiłam- uśmiechnełam się
-No przecierz!- zawołał
-Ech... Może to głupio zabrzmi ale nie mam bladego pojęcia co się robi na takich "umówieniech"- mruknełam
-Więc zdaj się na mnie- uśmiechnoł się i przysunoł
-Dobrze- przytaknełam i zaczeliśmy spokojnie spacerować.

<Killer?>

Od Eddiego CD opo Zoey

- Nie rób jej nic ! Daj mi ostatni raz na osobności porozmawiać - Zaproponowałem
- Dobra
Poszedłem do Zoey , a Luck się odsunął .
- Nie martw się jak mnie spróbuje zabić to mi pomoże nieśmiertelność . Ważne by dziecku nic nie było . Mów mu , że to jego dziecko . Bo inaczej będzie chciał byś je poroniła . Co by się nie działo pamiętaj , że cię kocham .- Wyszeptałem jej do ucha 
Dałem jej całusa i spojrzałem na Lucka .
- Nie będę ci wchodzić w drogę . Możesz mnie wypuścić tylko uważaj na swoje dziecko w jej brzuchu
- Będę ojcem ?
- No
- Udało się
Ogier się cieszył . Widać było , że połknął haczyk .
-  Dobra możesz iść
Poszedłem i wiedziałem , że Zoey długo tam nie będzie bo ją wydostanę , a ten Luck będzie wąchać kwiatki od dołu  . Tylko musiał by być pewien , że mu nie zagrażam .

Zoey dokończ

Od Shanti

- Nie to nie... - pomyślałam
Zawołałam Foxy'ego. Dostał się jakoś. Nie musiałam nic mówić. Od razu mi pomógł
- Foxy... dziękuję ci! - powiedziałam, a z oczu poleciały mi łzy szczęścia
- Ten dupek ci nie pomógł?
- Nie...
- Choć - powiedział...
- A jak?


CDN...

Od Killera CD opo Shanti

- Otworzyć jaskinię ?
- Tak
- Ale jest zima !
- Killer !!!
- Nie da się ! - Powiedziałem udając zdziwienie - Po za tym jak się barykadujesz w lato to ci nic nie ma , a teraz ci duszno !
Wyleciałem przez górną szparę . Zostawiłem Shanti bo i tak się stamtąd nie wydostanie . Przecież nie jest pegazem . Na łące znalazłem jakąś nową ładną klacz .
- Witaj
- Cześć
- Ja jestem Killer
- A ja Cineres
- Ładne imię naprawdę . Nowa pewnie . Bo jeszcze cię nie widziałem
- Tak nowa
- Coś chcesz ? Może czegoś potrzebujesz ?
- Nie ..
- Jak coś to powiedz
- Dobra
- To ja idę nie będę ci przeszkadzać .
- Okey pa
Już odchodziłem , ale zrobiłem obrót w stronę klaczy .
- Umówisz się ze mną ?
- Kiedy ?
- Dziś w świetlistej puszczy
- Nie wiem zastanowię się
Klaczy ciągle nie schodził uśmiech.
- Byle szybko - Puściłem jej oczko - Będę wieczorem tam na ciebie czekał jak się zastanowisz to przyjdź .

Cineres dokończ 

Od Cineres

Czułam się niepewnie krocząc po nieznanych mi jeszcze terenach. Cieszyłam się że tu jestem, w końcu od tak dawna nie miałam stada. Usłyszałam kroki za sobą, aż przebiegł mnie dreszcz. To pewnie jakiś tutejszy, powinnam wreszcie kogoś poznać więc obruciłam się. Z zarośli wyłonił się jakiś koń
-Witaj!- uśmiechnełam się niepewnie, w sumie to nawet niewiedziałam co mam do końca robić.
-Cześć- odpowiedział nieznajomy -Nowa?- zapytał. Przytaknełam
-Tak, na imię mam Cineres- przedstawiłam się równocześnie poszerzając uśmiech -A ty?- zapytałam

<Ktosiu?>

Od Shanti CD opo Killera


- Killer... - powiedziałam
- Słucham?
- Ej.. tak mi się duszno zrobiło
- Ale... jak duszno?
- Bardzo duszno... - powiedziałam ciężko oddychając
- Chcesz wody?
- Przynieś.. tak! Szybko!
Ogier przybiegł z wodą. Napiłam się.
- To nic nie daje! - powiedziałam ledwo łapiąc oddech
- Nie martw się... zaraz ci przejdzie
Jednak nic się nie działo. Cały czas było mi duszno. Coraz trudniej było mi oddychać
- Ja się duszę! - powiedziałam ze łzami w oczach ledwo łapiąc w płuca powietrze - Killer pomóż mi...

<Killer?>

Od Zoey

Poszłam jeszcze raz do Anothera , nie wierzyłam w to , chciałam sprawdzić DNA źrebaka.
- Zoey....jak chcesz mogę jeszcze raz sprawdzić , w sumie DNA nie sprawdzałem - powiedział Another i sprawdził .
- czyli jednak miałaś racje , odczytuje mi że DNA źrebaka zawiera DNA twoje i......uwaga.....Eddiego ! - uśmiechnął się
Oczy mi rozbłysły.
Mocno wyściskałam Anothera i pobiegłam do domu.
- EDDIE EDDIE!!! będziemy mieć dziecko - powiedziałam
- wiem...ty z Luckiem - przytulił mnie
- wcale nie! to dziecko jest moje i TWOJE ! - pocałowałam ogiera.
Wieczorem poszłam z koszykiem do małego lasku na jagody.
Szukałam jakiegoś krzaczku gdy....
- witam znowu - powiedział znajomy mi głos
- ostrzegam , nie zadzieraj ze mną ! - krzyknęłam do ogiera
To był Luck.
Zaczął zostawiać jakieś ślady .
- zostawiasz trop? przecież mój chłopak mnie znajdzie - zakpiłam z niego
- o to chodzi - powiedział , złapał mnie i byliśmy już w jego zamku.
Po niedługim czasie przyszedł Eddie , pewnie dotarł po śladach.
- czego chcesz ? - powiedział do Lucka
Luck mnie złapał .
- słuchaj , nie mogłem sie Ciebie pozbyć to po zbędę się Ciebie tak , ty , masz zginąć , ma Cie nie być na tym świecie , koniec , fin , finito , The End ! w przeciwnym razie....zrobie Zoey ,,to" - uśmiechnął się złowrogo.
- mam nadzieję że wiesz co to jest ,,to" bo Zoey wie - ścisnął mnie
- NIE! EDDIE NIE RÓB TEGO ! - z oczu poleciały mi łzy

( Eddie? )

Od Valentina CD opo Mascared

- Jeśli chodzi o śpiew to ja jestem beztalenciem.. - uśmiechnąłem się
- Wiesz... każdy jest lepszy w czymś innym
- Może zaśpiewasz jakiś kawałek?
- No... dobra - powiedziała i zaczęła śpiewać. Miała krystalicznie czysty głos...
- Pięknie śpiewasz...


<Mascared?>



Od Kirke CD opo Anothera

- Witaj Another
- Hej ...
- Nie pamiętasz mnie ?
- Nie
- Kirke
- Kirke ?!
- No
- O matko jak ja cię długo nie widziałem
- No tak jakoś wyszło
- Jesteś zdrowa jak ryba - Ogier się zaśmiał - Sory ..
- Nie  spoko jak chcesz to się śmiej
Na dowód tego , że mi to nie przeszkadza też się uśmiechnęłam . Trochę lepiej się poczułam .
- Co tam porabiasz z Nai ?
- A nic konkretnego
- Ja jak widzisz już nie mam tylu pacjentów
- Wiem . Zapoczątkowałeś erę medyków . To dobrze bo gdyby doszło do wojny to ma się kto nami zająć .
- No właśnie . Jak chcesz to możemy iść do mnie bo tu zimno
- No dobra
Poszłam z Anotherem do jego jaskini . Było ciepło . Jego jaskinia była pełna książek , ale nadal swój wygląd miała wzorowany na renesansie . Jak zawsze .
- Ładnie tu masz
- Nie mam ładnie . Jest okropnie .
- Czemu ? Mi się podoba ...
- Tak ? - Ogier miał płomyki w oczach
- Bardzo . Poczekaj chwilę
Poleciałam do siebie i wróciłem z stertą książek o renesansie , oraz przyniosłam wytrawne wino .
- Teraz możemy co nieco poczytać przy dobrym winie .
- Nie znałem cię od tej strony
- Jak każdy
Razem z Anotherem czytaliśmy książki . Było fajnie , nie wiem czemu wszyscy mówią , że jest nudziarzem .

Another dokończ

Od Anothera CD opo Kirke

W zimę nic ciekawego się nie dzieje. Pada tylko śnieg i jest zimno... Postanowiłem, że zrobię sobie spacerek dla dobrej formy. Wyszedłem z domu rozglądając się. Nikogo nie było. Bez powodu zacząłem się śmiać i patrzeć się w niebo. Spojrzałem przed siebie. Przechodziła tamtędy kara klacz. Jakoś nie mogłem jej rozpoznać. Bez obaw pogalopowałem do lasu. Ostatnio znalazłem tam ślady łap... Nagle ''zajechałem'' drogę samicy.
- Uważaj jak łazisz... - mruknęła.
- Przepraszam. - odparłem ślizgając się.
Z trudem ruszyłem z miejsca. Warczałem coś pod nosem na temat jej pory roku, nie lubię jej aż tak bardzo jak innych.

W lesie słyszałem ciche popiskiwanie. Kłusowałem w jego stronę, lecz za każdym razem miałem wrażenie, iż jest ono w innym miejscu. W końcu dotarłem. Przy drzewie leżał dziwny wilk. Miał pół przymknięte oczy, a one same były krystalicznie błękitne. Jego ciało przykrywały skrzydła, a nad głową unosiła się aureola. Patrzyłem się na niego, jednak po chwili zorientowałem się, że jest ranny. Wziąłem go na grzbiet i wróciłem do kliniki. Znów spotkałem tą klacz.

< Kirke? Brak weny... >

Od Killera CD opo Shanti

- Poczekaj pójdę po coś do picia . - Powiedziałem
Gdy Shanti nie patrzyła uaktywniłem alarm by nikogo nie wpuszczał , ani nie wypuszczał . Do tego wyciszenie i wyciemnienie . Jak wiadomo gdy jest wszystko ustawione w alarmie i się go zaleje już tak zostanie . No to polałem go wodą i wróciłem do nic nie podejrzewającej Shanti .
- Proszę
- Dziękuje

Shanti dokończ

Od Mascared CD opo Valentina

Ogier wydawał się przyjazny, miły. Za bardzo nie miałam pomysłu na rozpoczęcie rozmowy, lecz on zapełniał ciszę swymi pytaniami. Rozmawialiśmy głównie o sobie. ''Poznawaliśmy się'' bliżej.
- Do jakiego stada należysz? - zapytał spoglądając na mnie.
- Należę do Stada Światłości. Może tam nie pasuję, ale je wybrała. - wzruszyłam ramionami.
- A masz jakąś rodzinę?
- Ojca, Anothera. Matka została w innym stadzie.
- To ten medyk?
- Yhym.
- Tak się składa, że jestem również lekarzem.
- Możesz chodzić na praktyki, pomagać w pracy. To chyba mu się przyda.
- Warto spróbować... Ty też nim jesteś?
- Wybrałam inną drogę. Zostałam śpiewakiem. Podobno mam świetny i mocny głos. Wszyscy mi to mówią, ale ja nie jestem tego pewna.

< Valentino? Brak weny po konkursie... >



wtorek, 28 stycznia 2014

Od Shanti

Przesiedziałam w jaskini kilka dni i rozmyślałam. Postanowiłam nie być sztywniakiem ani... obrażalską panną. Poszłam szukać Killera. Znalazłam go na łące. To chyba jego ulubione miejsce.
- Killer? - podeszłam niepewnie
- Czego chcesz? - zapytał odwracając wzrok
- Ja... ja ci wybaczyłam - uśmiechnęłam się
- Ale ja sobie nie... wcześniej przechodziłem obok takich z obrzydzeniem
- Killer... nie mów tak
Ogier westchnął - może i masz rację, ale ja sobie nigdy tego nie wybaczę
- No chodź.. - uśmiechnęłam się
- No dobra... ale po co?
- Oj przestań. Będziemy żyć tak jak wcześniej, a przynajmniej się starali
Poszliśmy razem do jaskini
- Może jakiś horror? - zaśmiałam się
- Okey
Killer przygotował horror, a ja popcorn. Znów oglądaliśmy tak jak ostatnio i znów prawie wywierciłam mu dziurę w brzuchu.

<Killer?>

Od Andrey

Moja Costa wyruszyła w podróż i nie miałam co robić . Nagle na łące zobaczyłam kucyka .
- Witaj . Nie wiedziałam , że kucyki jeszcze istnieją
- Czemu ?
- Bo nigdy ich nie widziałam , aż do teraz
- Aha ... Jestem Lord , a ty ?
- Andrea przywódczyni stada
Ładnie się ukłoniłam .

Lord dokończ

Od Killera CD opo Megan

Uwolniłem Megan która od razu po tym mnie przytuliła . Ja stałem i dosłownie nic nie robiłem . Wróciliśmy do jej jaskini .
- Mogę spać u ciebie ? - Spytałem Megan
- Jasne
- Dzięki
Poszedłem do kąta i się tam położyłem .
- Czemu nie śpisz u siebie ?
- Bo tam się wprowadziła Shanti i założyła zabezpieczenia i nie mogę tam wejść
- Przykro mi
- Mijałem takich jak ja i brzydziłem się nimi .
- Co  ?
- Nic idę spać dobranoc.

Megan dokończ

Od Megan

Tak bardzo tęskniłam za Andy'm...Brakowało mi go...Te wszystkie wiersze..itd...
- Nie martw się - pocieszałam się.
Na myśl o naszym dziecku... ach co będę mówić...
Nie chciałam znać płci.. chciałam mieć niespodziankę... o ile nie poronie..
I tak mijały dni.. Siedziałam sama w jaskini... chodziłam nad grób Andy'ego i siedziałam tam całymi dniami.
- Wiesz... nie zdradzaj mi płci naszeo dziecka, pewnie wiesz... - mówiłam.
Gdyby tylko żył... zrobiłabym wszystko , dosłownie.
Pewnego dnia siedziałam sobie w jaskini. Sciemniło się... i to bardzo..
Nagle moim oczom pojawił się jakiś ogier. I to Na pewno nie był Andy.
http://fc03.deviantart.net/fs71/f/2010/361/5/3/ghost_under_rocks_by_rimfy-d35stfl.png
- Ktoś ty?! - krzyknełam cofając się.
- Twój ukochany...
- Ty nie jesteś Andy!
- Hmm... Tail.. Kochanie..Jestem bratem Franka, którego zabił Killer..
- Nie jestem żadne kochanie!
- Megii... uspokuj się... - podszedł do mnie.
- ODCZEP SIĘ!
- Będziesz grzeczna?! - pociągnął mnie za grzywę.
Wyczarował coś. A ja po tym zasnełam. Zdąrzyła tylko krzyknąć " Andy Ratuj!"
Obudziłam się rano. Byłam uwiązana.
- Wypuść mnie!
- Nie denerwuj się, Megi
- Nie jestem Megii!
- od teraz tak.
- Mylisz się, Andy mnie uratuje, zobaczysz...
- Andy? Przecież on nie żyje... prze ze mnie..
- JAK TO?!
- Tak to, bedziesz moja...
- Nie nawidze cię.. jeżeli coś mi się stanie...
- Kocham cię.
- Jeżeli mnie kochasz to mnie wypuść.
- Taki głupi nie jestem..., Megii
Wyszedł. Ja próbowałam się uwolnić...Ale nic z tego. Jeszcze jestem ranna.. łańcuchy.. martwie się o moje dziecko... ZABIJE GO! PO TYM JAK SIĘ UWOLNIE...
- Witaj, Megii - powiedział następnego dnia.
- Zostaw mnie - chciał mnie ubezwładnić.
- Dzisiaj spróbujemy - uśmiechnął się.
- Niby czego?
- Zobaczysz...
Bałam się. On miał złe zamiary... gdyby ktoś mógł mnie uratować..

Nadszedł wieczór. Tail wrócił...
- No to zabieramy się do pracy.. - powiedział wyciągając erotyczne narzędzia z szuflady.
-Myślisz że ja i ty? Kpisz sobie nigdy tego z tobą nie zrobie.
- Przekonamy się.
- Nie!
Tym razem mu nie uległam.
- No chodź...
- Nie, zrozum to że cię nie kocham!
- Zmienisz zdanie.
- Nigdy.
On mnie uderzył. Krwawiłam.
- POMOCY!
Zakleił mój pysk taśmą i znów uderzył.
- Pomocy... - szeptnełam.
- Nic ci to nie da.
Nagle Frank upadł. Zanim zdąrzyłam się oglądnąć, puścił ten pył znowu. Usłyszałam głos Killera. Chyba mnie uratował..

Killer dokończ

Costa

Costa wyrusza jak jej ojciec Mustang wcześniej na wyprawę która sprawdzi czy jest godna przewodzenia SDG .

W czasie kiedy Costa jest na wyprawie nie dajemy jej CD , anie nie piszemy z nią dialogów i interakcji bo po prostu jej nie ma .

Od Costy

Chodziłam bez sensu po stadzie . Napotkałam ciocię .
- Costa rodzice cię wzywają
- Co się stało ?
Moja ciocia jak zwykle nic nie mówiła . Poszłam do rodziców . Gdy weszłam do ich jaskini zobaczyłam Anorii. Parsknęłam na jej widok .
- Costa musisz wyruszyć w podróż która sprawdzi , czy się nadajesz na przywódcę . - Powiedziała mama
- Ja też kiedyś musiałem na nią wyruszyć - Pochwalił się tata
- Aha ... czemu ja ?
- Bo ty jesteś następcą i musisz się udać w taką wyprawę
- No dobra
I wyruszyłam w wyprawę pełną niebezpieczeństw , ale co to dla mnie . . .

CDN ...

Od Huntera CD opo Delty

- Ja nie jestem Hunter -
- Tsa...
- To patrz...
W tym samym czasie:
- Ratunku! - wołałem.
Jakiś ogier mnie uśpił a potem porwał. Pamiętam tylko jak byłem z Deltą na spacerze...

W tym samym czasie.
- Uspokuj się -wrzasnął
- Co zrobiłeś z Hunterem?! - pytała.


Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

- ok - zgodziłam się
Nagle na spacerze Hunter zaczął się do mnie zbliżać i całować mnie.
Odepchnęłam go.
- widać nie rozumiesz pojęcia przyjaciele - prześwietliłam go wzrokiem.

( Hunter ? )

Od Huntera CD opo Delty

- Nie licze, narazie - powiedziałem gdy wychodziła.
Cieszyłem się... ze zostaniemy przyjaciółmi? Sam się nie rozumiałem..
- Może spacer? Jako przyjaciele.
- ....


Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

- dobrze , ale nie licz na więcej - szturchnęłam go i poszłam
- możemy zostać tylko przyjaciółmi , tylko przy-ja-ciół-mi , przyjaciele nie chodzą na randki , nie całują się , i tak nie zostanę jego partnerką - mówiłam do siebie

( Hunter ? )



Od Huntera CD opo Delty

- Delta..
- Co?
Pocałowałem ją... Ona mnie.. I tak dalej..
- Ja cię nie chciałem skrzywdzić...
- Ale co chciałeś?
- No..
- Aha...
- Ja cię przepraszam... ale więcej mnie nie bij dobrze?
- Ok..
I tak jak powiedziała , taak zrobiła..


Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

Pocałowałam go ale ledwo co poczuł.
I kopnęłam go w nogi.
- życie nie jest bajką ! co sobie myślałeś !? że jestem jakimś potulnym barankiem który na miłosne słówka będzie ulegać !? ja Cie nie kocham zrozumiesz to CZY NIE !? - wrzasnęłam i miałam iść ale Hunter mnie złapał.

( Hunter ? )

Od Huntera CD opo Delty

- Ale ja jej nic nie zrobiłem, tylko się spytałem.
Odeszłem. Jednak codziennie wysyłałem przeprosiny do Delty. Zaszło nieporozumienie. I tak mijały dni. Dałem sobie w końcu spokój. Ona ze mnie kpiła...
- Wiesz co? Nie warta byłaś tego. Myślałem że ci na mnie zależy ale się pomyliłem. Myślałem że jesteś tą jedyną...pokochałem cię prawdziwą miłością... a ty mnie odrzuciłaś.. - odbiegłem.
Dogoniła mnie. I... i mnie...
POCAŁOWAŁA!


Delta dokończ

KTT

KTT wygrywa mascared . Gratulacje wygrywasz towarzysza lub talizman dla dowolnego twojego konia .

Od Lady Lien - KTT 27ptk

Trwała właśnie noc. Przechodziłam obok cmentarza. Lubię takie nocne spacery. Obserwowałam ruchy roślin i czasem rozglądałam się, czy nikogo nigdzie nie ma. Słychać było tylko wiatr. Księżyc oświetlał mi drogę. Dróżka leśna już się kończyła, bowiem przede mną widniała falująca trawą łąka. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i pogalopowałam bez obaw przed siebie. Jeden krok dzielił mnie od pastwiska, gdy coś wbiło mi się w brzuch. Zatrzymałam się i spojrzałam w to miejsce. Wystawała stamtąd ''strzykawka'' z czerwonymi piórami. Poczułam, że nie mogę utrzymać się na nogach. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Upadłam na ziemię i ciężko oddychałam. Podszedł do mnie człowiek w wojskowym stroju. Spojrzałam na niego. Wycelował kastetem w mój grzbiet. Poczułam małe ukucie i zasnęłam.

Zbudziło mnie czyjeś szturchanie. Nade mną stali ludzie. Odsunęli się, a ja gwałtownie wstałam. Wszędzie byli oni. Miałam przywiązane tylne kopyto do jakiejś żelaznej belki. Któreś z dzieci podeszło do mnie i przytuliło do nogi. Cofnęłam się trochę. Jedna z kobiet wzięła swego potomka ode mnie. Wtem do sali wmaszerowali faceci z dziwnymi czapkami, w ubraniach w stylu ''moro'' i wielkimi strzelbami przewieszonymi przez ramię. Rozdzielili ludzi na grupy. Jedni z nich weszli do środka jakiegoś pomieszczenia gdzie było ich widać przez szybę. Stali tam tylko w jakiś stronach kąpielowych. Z sufitu zaczęła lecieć woda... Dziwne to. Jestem koniem, jeszcze takiego czegoś nie mamy. Ze stropu wysypał się nagle biały proszek, a całe pomieszczenie pokryło się parą. Nie widziałam zbyt wiele.

Po pewnym czasie, wyprowadzono mnie stamtąd. Przechodziliśmy obok wielkiej sterty śmieci... Nie, ludzi. Z daleka wyglądało to jak poszarpane śmieci, ale gdy się lepiej przyjrzeć... To chyba ci, którzy tam się mieli umyć... Zaniepokoiłam się i wierzgnęłam kilka razy. Człowiek był jednak spokojny. Poklepał mnie po szyi. Ominęliśmy górę zwłok, jakby nigdy tam nic nie było. Zaprowadzono mnie do innego pomieszczenia. Na grzbiet nałożyli mi jakiś koszyk i przywiązali do krat. Przede mną był wielki piec. Obok mnie stali związani ludzie z zaklejonymi ustami. Żołnierze brali ich i wrzucali do środka paleniska. Zamykałam oczy za każdym razem jak to robili... Moim następnym przystankiem było czarne pomieszczenie. Na przeciw mnie wisiała ogromna tarcza. Przywiązywano do niej kolejne osoby i strzelali do nich z pewnej odległości. Zwłoki odwiązywano i kładziono mi do tego kosza. Nie pachniało to najładniej, ani nie wyglądało powalająco. Odwiązano mnie. Powędrowaliśmy dalej... Na świeże powietrze. Tam zrzucono trupy na stos i spalono. Widok był na prawdę bolesny...

Charowałam tam dzień w dzień. Ten sam wojskowy, który prowadził mnie do mordowni. Przypięto mnie do metalowego drążka pod oknem. Obok mnie przechodził jeden z więźniów. Pogłaskał mnie po grzbiecie. Miał krótkie, czarne i stojące włosy. Był młody i chyba zza granicy. Każdy z więzionych musiał podać imię i nazwisko, a w jego akcent brzmiał jakby pochodził z Anglii czy Włoch. Zaprowadzono go do budynku obok mnie. Ja też tam poszłam z jakimś pracownikiem. W środku było mnóstwo małych celi. Do jednej z nich wprowadzono tego mężczyznę, który się ze mną ''przywitał''. Ja stanęłam obok jego miejsca pobytu. Przyczepiono tam mój uwiąz. Pokiwałam głową i obróciłam się. Za mną przy kracie stała wygłodzona kobieta. Wyciągała do mnie rękę. Nagle upadła i cała zdrętwiała. Spuściłam wzrok wiedząc, że na moich oczach umierają ludzie... Mundurowiec otworzył kluczem cele i wywiózł zwłoki na zewnątrz. W głowie zaczęłam nucić piosenkę, która właśnie przyszła mi do głowy.

''God knows what is hiding in those weak and drunken hearts
Guess He kissed the girls and made them cry
Those hardfaced queens of misadventure
God knows what is hiding in those weak and sunken eyes
Fiery throng of muted Angels
Giving love but getting nothing back oh

People help the people
And if you're homesick, give me your hand and I'll hold it
People help the people
And nothing will drag you down
Oh, and if I had a brain,
Oh, and if I had a brain.
I'd be cold as a stone and rich as the fool
That turned and all those good hearts away

God knows what is hiding in this world of little consequence
Behind the tears, inside the lies
A thousand slowly dying sunsets
God knows what is hiding in those weak and drunken hearts
Guess the loneliness came knocking
No one needs to be alone, oh, save me
People help the people
And if you're homesick, give me your hand and I'll hold it
People help the people
Nothing will drag you down
Oh, and if I had a brain,
Oh, and if I had a brain
I'd be cold as a stone and rich as the fool
That turned, all those good hearts away

People help the people
And if you're homesick, give me your hand and I'll hold it
People help the people
Nothing will drag you down
Oh, and if I had a brain,
Oh, and if I had a brain
I'd be cold as a stone and rich as the fool
That turned all those good hearts away''

Spojrzałam na drzwi obok mnie. Rozczytałam tam imię mężczyzny. Stałam obok niejakiego Alexa. Głaskał mnie po ganaszach, powoli przymykałam oczy. Jeden z pracowników podszedł do nas i powiedział coś po niemiecku. Dziwny mają język, ale cóż, co zrobić? Uśmiechnęłam się do mężczyzny.Spędziłam tam kilka dni. Dostawałam dużo jedzenia, lecz wszyscy inni nie. Dawali mi głównie zielsko, inaczej mówiąc pozostałości po warzywach. Co dzień umierali kolejni ludzie... Nie mogę tak tego zostawić. Chociaż jesteśmy wrogami, to nie miało teraz znaczenia. Ludzie mordują ludzi. Za co? Za nic... Wieczorem wojskowi zamykali pomieszczenie, aby nikt nie mógł tam wejść. Nikt nie spał, bo bali się, że drugiego dnia się nie obudzą... Potwory. Gdy nastała noc, Alex podszedł do mnie i przeciął sznur. Patrzyłam na niego z przerażeniem. Pogłaskał mnie, a ja dałam mu jeden z owoców. Tak zrobiłam z każdym innym. Miałam tam jakieś marchewki, jabłka, gruszki, śliwki i mięso, chociaż nie wiem po co ono. Wędlinę podałam matce z dzieckiem. Gdy już prawie nastał dzień, wyłamałam metal, dzielący ludzi ode mnie. Akurat wtedy zapadli w głęboki sen, bo w końcu kilka minut trzeba spać. Inaczej tylko można zwariować. Kopnęłam w drzwi i zarżałam. Podeszłam do ''boksu'' chłopaka i złapałam jego koszulę zębami pociągając w tył. Odwrócił się gwałtownie, a ja wyszłam. Axel przytulił mnie, a ja schyliłam się, aby na mnie wsiadł. Rżeniem przywołałam inne konie. Podeszła do nas kobieta z małą dziewczynką i ucisnęła rękę chłopakowi. Rozpłakała się ze szczęścia. Pokiwałam głową i wyszłam na zewnątrz. Każdy koń (a było ich dosyć, aby każdego zabrać) maszerował do niektórych i pochylał się, pozwalając wsiąść rasie ludzkiej na ich grzbiety. Axel rozejrzał się. Wszyscy siedzieli na kucach i koniach. Każdy koń pobiegł w inną stronę. Starsi ludzie nie radzili sobie dobrze jadąc na oklep na kucach, więc koniki zwalniały do wygodnego kłusa. Mężczyźni od razu pocwałowali do lasu, a ja za nimi.

Na mojej drodze stał wielki kamień. Chciałam go przeskoczyć, ale ktoś w niego strzelił i się spłoszyłam, zrzucając przy tym chłopaka. On jednak szybko wstał z ziemi i wsiadł na mój grzbiet. Za na mi gnali żołnierze na ogromnych koniach. Od razu rzuciłam się do cwału. Biegliśmy przez zarośla, więc dostawałam różnymi gałązkami po pysku, przez co zaczęłam wierzgać. Chłopak pokierował mną w jeszcze większe zarośla. Gdy przez nie przeszliśmy, ukazała nam się jaskinia. W ostatniej chwili zahamowałam. Młodzieniec ze mnie zeskoczył i wprowadził do środka. Było tam wiele korytarzy. Nie poszliśmy żadnym z nich. Obok nich była skała, która prowadziła na jakieś piętro. Zaprowadził mnie tam. Znajdowało się tam wielkie pomieszczenie. Na jego środku była duża, niezapalona pochodnia. Usiadł przy ścianie i przytrzymał mój kantar. Słychać było tylko mój oddech i kopyta tych koni. Nic nie rozumiałam z ich mowy. Gdy wszystko ucichło, wstał i poklepał mnie po szyi. Wziął w ręce pochodnie i zapalił ją wyciągając z kieszeni zapalniczkę. Wszystko się rozjaśniło.
- Tu mieszkałem, zanim oni mnie zabrali. - szepnął.

Spędziłam tam kolejne noce i dnie. Nie było tam najcieplej, ale chłopak miał jakieś koce, które jakoś go ocieplały. Ja marzłam trochę, ale się przyzwyczaiłam. Jedliśmy dary lasu - grzyby, owoce. On czasem jadł ryby z pobliskiej rzeki. Któregoś dnia, Alex wyprowadził mnie na zewnątrz i wsiadł na mnie.
- Pojedziemy na targ. - próbowałam zrozumieć, co mówi.
Najpierw jechaliśmy kłusem, potem galopem. Byleby szybko tam dotrzeć. Chłopak miał przy sobie kilka monet, może za nie coś kupi.

Byliśmy już blisko bazaru. Ludzie wyjeżdżali z niego na zimnokrwistych ogierach, które ciągnęły wozy. Obok nas stał starzec trzymający sznur przypięty do ''kantara'' osiołka. Zatrzymałam się przy nim i spojrzałam na mężczyznę. Miał poszarpane ubrania i długą brodę. Podtrzymywał się o grzbiet osła. Okropnie kaszlał i nie odzywał się.
- Pomóc panu? - zapytał Axel.
Nikt nie zwracał uwagi na chorego starca. Młodzieniec zsiadł ze mnie i podszedł do niego. Przytrzymał go i uwiązał jego zwierzę do mojego kantaru. Nici z zakupów. Poszliśmy wolno do jaskini.

Trudno było tam dotrzeć, bo staruszek się potykał i prawie upadł, ale ja wyciągnęłam w jego stronę szyję i pomogłam mu. Stanęliśmy przed jaskinią. Weszliśmy do niej i zaprowadziliśmy ich do mieszkania chłopaka. Alex położył go na kocach, a pod głowę podłożył podartą poduszkę. Podszedł do wiszącej szafki i zaczął w niej czegoś szukać. W końcu wyciągnął z niej małą fiolkę i dał staruszkowi do wypicia.
- Wzmacnia odporność. Pomoże panu na pewno. - mówił.
- Dziękuję młodzieńcze, ale to nie potrzebne. I tak już jestem stary. 51 wiosen przeżytych...
- To nie tak dużo. - uśmiechnął się.

Kolejne dni upłynęły dobrze. Staruszek wracał do zdrowia, a osiołek miał zagrodę na zewnątrz. Chłopak miał wystarczająco dużo rzeczy, aby przetrwać, a pan z siwą brodą wcale nie sprawiał problemów. Często żartował i śmiał się. Alex wyprowadził mnie na zewnątrz. Przytulił się do mojej szyi i szepnął:
- Na ciebie czas. Nie zapomnę cię.
Wiedziałam, że on mnie lubi (i z wzajemnością), ale tak było by lepiej dla nas. Ja należę do stada, a on ostatnio dostał list, że może się przeprowadzić. Postanowił tam zabrać staruszka i osiołka. Przyszedł do nas staruszek. Pogłaskał moje chrapy i schylił się. Zapiął mi na łydce coś podobnego do naszyjnika. Miał ładne kamienie po bokach. Postępowałam do zagrody osła. Zarżałam podchodząc do ogrodzenia, a on to odwzajemnił. Pogalopowałam na tereny stada. Życzyłam im jak najlepszego życia. 
 
Czas: 7ptk / Długość : 10ptk / Ciekawa akcja : 10ptk 



Od Eddiego CD opo Zoey

- Kochanie . Wszystko będzie dobrze
- Nic nie będzie dobrze !
- Nie złość się
Klacz jeszcze mocniej się wtuliła we mnie .

Od Zoey CD opo Eddiego

Poszłam do Anothera.
- Zoey.....jakby Ci to.....jesteś w ciąży - powiedział Another
Szybko wróciłam do jaskini powstrzymując łzy.
- i jak ? - spytał Eddie
Mocno wtuliłam się w niego i rozpłakałam.

( Eddie? )



Od Hestii

Przechadzałam się terenami stada, gdy nagle wleciał na mnie jakiś ogier, a nasze chrapy styknęły się zupełnie przypadkowo.
- Kim ty do cholery jesteś?! - wrzasnęłam, a nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło
- Jestem tajemniczym ogierem... - uśmiechnął się
- Czyli? Jak masz na imię i skąd pochodzisz? I czy do stada należysz?
- Czy to wywiad czy to przesłuchanie? Twoje pytania są bez sensu - nie odpowiem na nie


<Tajemniczy ogier?>

Od Valentina

Szedłem sobie łąką. Nagle zza krzaków wyłoniła się siwa klacz.
- Witaj - zagadałem kłaniając się lekko
- Cześć - uśmiechnęła się
- Jestem Valentino... miło mi cię poznać
- Jestem Mascared...
- Jakże piękne imię. Może by się panienka przeszła ze mną na spacerek?
- Chętnie, chętnie.
Poszliśmy na łąkę. Po drodze rozmawialiśmy o ...

<Mascared?(napisz o czym rozmawialiśmy)>

Od Delty. - TKK 24ptk

Znalazłam się w jakimś miejscu. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam i niczego wcześniej.
- obóz...kon...se..rwowy ? - przeczytałam na starej spróchniałej tablicy.
- kon....kon....ce?....koncen....koncentr...acy....j...ny...obóz koncentracyjny - namęczyłam się
- WTF!? obóz koncentracyjny !? - krzyknęłam zdziwiona
- to ja do rzeźni wole.....
Przyszli jacyś ludzie.
- mamy kolejnego konia do wożenia tych ludzi - powiedział jeden
- Kuba , to twój koń - powiedział drugi i poszedł
- dobrze , chodź koniku - zaprowadził mnie do stajni , przywlókł jakąś bryczkę i zaprząg mnie.
Wsiadł na nią i pojechał gdzieś ze mną.
Zaczął padać deszcz.
Do bryczki weszli jacyś ubodzy ludzie .
Mieli smutne miny i postrzępione ubrania.
Mieli też związane ręce.
No nic , wróciliśmy do tego obozu.
Ludzie wyszli i zaprowadzili ich do jakichś wielkich piecy.
Nie rozumiałam tego ale przytkało mnie gdy zobaczyłam że wepchnęli tych ludzi do tych piecy.
Przeraźliwe i bolesne krzyki dziurawiły mnie na wylot.
Nie mogłam tego znieść.
Zaczęłam nerwowo przestępować z nogi na noge i rżeć.
- oooooo....spokój - uspokajał mnie Kuba
- widocznie nie lubisz takich klimatów , chodź wracamy - zawrócił mną
Znowu jechaliśmy po kolejnych ludzi.
- nie...NIE! oni zginęli przeze mnie , gdybym nie pojechała po nich na pewno by żyli - winiłam siebie samą
Tym razem ludzi rozstrzelano.
To było tak samo straszne .
Pod wieczór Kuba rozpiął mnie od bryczki i zaprowadził do boksu.
- chcesz z tond uciec prawda ? - spytał
Popatrzyłam się na niego błagalnymi oczami.
- nie musisz mnie prosić , sam chce się z tond wydostać ale nie mam innego środku utrzymania - żalił się
- wiem! znam tu jednego więźnia , jest sprytny , przyprowadzę go i uciekniesz z nim
- nie martw się , ja też ucieknę , ale muszę zdobyć trochę pieniędzy na budowę mojego nowego domu - dodał
Chwilę później żwawo przyprowadził więźnia , otworzył mi drzwi od boksu i uciekłam z więźniem.
Więzień zaprowadził mnie do jakiejś jaskini , rozpalił ognisko i ze swojej torebeczki wyjął kilka suchych kawałków chleba i mały kanister z wodą.
- to tyle co mam , mam nadzieję że wystarczy , tak w ogóle nazywam się Chris a ty ? - zaczął
Zobaczyłam w nim człowieka godnego zaufania.
Wzięłam jakiś patyk i napisałam koślawo na piachu ,, Delta "
- wow , nie wiedziałem że jakiś koń umie pisać - klasnął w dłonie
Po czym wziął kanister i napił się łyk.
Następnie ściągnął bluzkę , wydrążył dołek , położył tam bluzkę i nalał wody.
Pozwolił mi się z niej napić.
- przesiedzimy sobie dość długi czas - powiedział
Minęła noc.
Wstaliśmy o poranku.
Trzeba było znaleźć coś do jedzenia i nabrać wodę.
Chociaż to człowiek a ja jestem dziką klaczą , dałam mu dotknąć moich chrap i pogłaskać się.
Poszłam z nim lasem , z dala od obozu.
Nazbieraliśmy trochę chrustu i jedzenia , wody też ale mało.
Wracając tą samą drogą natknęliśmy się na pewnego biednego schorowanego człowieka z osiołkiem.
- witajcie , czy moglibyście dać mi chociaż skrawek pożywienia i napoju do spożycia ? - spytał
- dobrze , musisz tylko pójść z nami do naszej jaskini - powiedział Chris
- zgoda , chodź osiołku - pokierował osiołka w moją stronę i poszliśmy do jaskini.
Tam nakarmiliśmy ich i od razu lepiej się poczuli.
- do widzenia - pożegnali się z nami.
- nie mogę tu wiecznie siedzieć , niedaleko jest wioska , zbuduje sobie koło niej dom - powiedział Chris i z rana wyruszyliśmy tam.
Pomogłam tu zbudować dom.
Już pierwszego dnia się zakochał w jednej z tamtejszych dziewczyn.
Wieczorem napisałam na piasku patykiem.
,, Muszę już wracać do mojej rodziny , ale zapamiętam Cie i to miejsce , będę do Ciebie przychodzić , do widzenia "
- do widzenia - uśmiechnął się i przytuliliśmy się
To jedyny człowiek jakiego bardzo lubiłam.
Dopisałam :
,, Jeżeli będziesz mieć kłopoty napisz na piachu ,, Spell with Delta " i dmuchnij w to , dostaniesz pomocną rzecz "
Pożegnałam się z nim i wróciłam do stada.
- zawsze będę o Tobie pamiętać i wracać do Ciebie - uśmiechnęłam się

Czas : 7ptk / Długość : 8ptk /  Ciekawa akcja : 9ptk 

Od Shanti CD opo Killera

Ogier był bardzo podniecony. Ja zaczęłam w pewnym momencie siedzieć cicho. W końcu mu się to znudziło. Byłam cała we krwi, ale trudno.
- Już się ogierek wyżył? - zaśmiałam się i odeszłam. Ogier stał jak wryty i patrzył się na mnie, jak odchodzę... mnie to nie ruszyło.
- I niby gwałcicielem nie jesteś - krzyknęłam, gdy byłam już dalej - narazie zboczeńcu!
Killer cały czas tam stał i patrzył się na mnie.
- I niby tak mnie lubiłeś, a tu co? - krzyknęłam
Powiedziałam i poszłam do jaskini. Po drodze wpadłam do Eddiego.
- Hej Eddie...
- Cześć Shanti...
- Mam prośbę. Możesz mi zamontować w jaskini system.. ten wiesz... że nikt nie może wchodzić chyba że go nie wpuszczę czy jakoś tak... słowo mi wypadło.
- Okey... nie ma sprawy. To kiedy?
- Najlepiej teraz.
- Okey. Zoey! Kochanie! Zaraz wrócę
- Tylko szybko! - powiedziała
No więc Eddie założył mi ten system obronny czy coś.
- Dzięki... - powiedziałam
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się i poszedł do siebie
Włączyłam ochronę i poszłam spać...

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Od Eddiego CD opo Zoey

- Najlepiej bo jak ci ten skur*ysyn  coś ci zrobił ...
- Dobrze pójdę
Wróciłem z Zoey do jaskini .
- Wiesz mój brat opuścił stado z Malinką .Będzie się działo .
Zoey zaczęła płakać
- Zoey złociutka nie chciałem cię urazić . Wiem czasem coś palnę
- Okey ... zrobisz mi herbatę ?
- Dobrze
Zrobiłem i zaniosłem herbatę Zoey . Ona była roztrzęsiona . Nie wiedziałem , że ten debil jej , aż taką krzywdę zrobił . Teraz jeszcze bardziej nie opuszczałem jej nawet na krok .

Zoey dokończ

Od Killera CD opo Shanti

- Nie mów tak ! Co wolałabyś zostać i zginąć ?!
Shanti mnie już nie słyszała . Pobiegłem za nią . W połowie drogi do stada ją dogoniłem .Przewróciłem ją , a ja stałem .
- Czemu uciekasz ?!
- Nie rozmawiam z tobą
- Nie ?!
Uderzyłem ją .
- Nie masz prawa !
Klacz wstała i chciała mnie uderzyć . Chwyciłem ją za nogę tak , że nie udało jej się mnie uderzyć .
- Co ty sobie myślisz ? - Powiedziałem szeptem - CO ?!!
Klacz się nie odzywała . Popchnąłem ją tak by się przewróciła .
- Taka wielka wojowniczka z ciebie , a da się ciebie powalić !
Shanti nadal się nie odzywała . To mnie bardzo wkurzało . Podszedłem do niej i byłem nachylony nad nią .
- Coś teraz chcesz powiedzieć ?! Chcesz ze mną teraz tu ? - Powiedziałem - Twoje milczenie jest dla mnie zgodą .
I tak jak powiedziałem zabrałem się do roboty . Klacz jęczała na cały las . To mnie tak podniecało . Zacząłem to robić .

Shanti dokończ (opisz )

Od Delty CD opo Huntera

- to jeszcze poczekasz - strzeliłam go w nogę
Hunter się podniósł.
W jednej chwili przybiegł już całkiem zdrowy Umbreon.
- ZOSTAW JĄ !! - krzyknął i staną prze de mną

( Hunter ? )



Odchodzą

Malinka i Dark odchodzą . Powód odejścia decyzja właścicielek

Od Huntera CD opo Delty

-Ale...
- Ja się nie nadaje jestem bezpłodna.
- Ja...
- Zrozum..Nie czuje tego co ty...
- Ale ja czuje i nie spoczne dopuki mnie nie zechcesz.
- Cóż...


Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

- nie
- ale dla czego ?
- nie chce mieć partnera , nie nadaje się do związku !
- ale popatrz , moglibyśmy mieć źrebaki i bylibyśmy szczęśliwi - mówił
Chwile gderał o tych źrebakach aż się wkurzyłam.
- NIE MOGE MIEĆ ŹREBAKÓW JASNE !? - wydarłam się i uciekłam

( Hunter ? )

Nowy członek !

http://th04.deviantart.net/fs70/PRE/f/2014/010/1/8/rock_06_by_eagle_cry_designs-d71lpce.png Lord jest szpiegiem . Należy do Stada Światłości

Od Huntera CD opo Delty

- Delta! Zaczekaj..
- Co?
- Ja.. ja nie chciałem cię urazić...czy chciałabyś... no wiesz... być ze mną?


Delta dokończ



Od Zoey CD opo Eddiego

Wtuliłam się w ogiera.
- Eddie?
- tak?
- mam iść z tym do Anothera ? .....opowiedzieć mu......o.....o wszystkim ? - spytałam

( Eddie? )

Od Shanti CD opo Killera

- Ty się nie boisz? - zapytałam
- Czego?
- LUDZI! - krzyknęłam
- Ha, ha... oni dadzą nam jedzenie, picie i zapewnią schronienie.
- Super... czyli teraz nie mogę ci ufać..
- Dlaczego?
- Bo zadajesz się z ludźmi! Prawdziwe dzikie konie uciekają od nich. Cześć! - krzyknęłam i kopnęłam z całej siły tego faceta w twarz, aż poleciał kilka metrów dalej.
- Se podrywaj tamte klacze ze stajni! - jeszcze wykrzyczałam i uciekłam w kierunku stada.

<Killer?>

Od Eddiego CD opo Zoey

- ŻE CO ??!!!! JAK ON MÓGŁ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Eddie spokojnie
- Jak mam być spokojny ?!
- Nie krzycz na mnie
- Przepraszam kochanie

Zoey dokończ

Od Delty CD opo Huntera

Szłam do domu.
- no jezu nic nie poradze na to że go nie kocham ! musi to zrozumieć inaczej ma problem ....nie chce być w związku z jakimś ogierem , z resztą i tak nie chce mieć dzieci bo i tak ich nie moge mieć - mówiłam do siebie
Hunter przybiegł.
-.......
( Hunter ? )



Od Zoey CD opo Eddiego

- ja się boję....że...
- że ?
- że jestem z nim w ciąży - do oczu napłynęły mi łzy.
Mocno przytuliłam się do ogiera.

( Eddie? )




Od Killera CD opo Shanti

- To bez sensu ! - Krzyknąłem zły
- Killer ?
- Zostaw mnie w spokoju . CHCĘ POBYĆ CHWILĘ W CISZY !
- Okey ...
Położyłem się w kącie i zacząłem rozmyślać nad wyjściem z pułapki . Nic mi nie przychodziło na myśl . Nagle na górze zaczęły się roznosić czyjeś głosy . Do środka zajrzała kobieta , ale nie zwykła bo to była Ewa , a obok niej stał Adam .
- O Adam zobacz to Killer !
- Trzeba go wyciągnąć i tego drugiego konia też .
Adam wyciągną mnie i Shanti na powierzchnię . Shanti się bała , ludzie nas zaprowadzili do siebie do stajni . Byłem szczęśliwy , że mogę się napić i najeść .

Shanti dokończ

Od Shanti CD opo Killera

- Ty jesteś nieśmiertelny... - westchnęłam ciężko spuszczając swój wzrok na ziemię.
Ogier zamilknął.
Nagle spadła gałązka z kilkoma listkami.
- Killer! Patrz, spadła gałązka.
- Super... jedzenie które wystarczy nam na 2 minuty...
- To co? Dzielimy się?
- Ty jesteś śmiertelna.... zjedz
- To, że jestem śmiertelna to nie znaczy, że ty masz przez to cierpieć
- Ale ja nie cierpię
- Taaak, tylko od kilku dni nic nie jesz i nic nie pijesz...
- Tak jak ty
- No tak jak ja... ale ta gałązka może to zmienić - zachichotałam
- No dobra...
No więc podzieliliśmy się tymi listkami i jeszcze zjedliśmy gałązkę.
- Kurde... przydałaby się woda - powiedział Killer
- Mogłeś mówić wcześniej. Wykop tu jakiś dół. - powiedziałam
Gdy Killer wykopał dół, ja wyczarowałam wodę.
- No... mogłaś wcześniej to zrobić
- Nie wiedziałam, że chce ci się pić
- Suuuper... a tobie się nie chciało? - zapytał
- Nie...
- Spoko, to ja się napiję - powiedział i poszedł się napić.
- Wiesz, że wszyscy... znaczy, nie wszyscy ale wiem, że krążą 'plotki' o tym, że będziesz... będziemy... nie wiem jak to powiedzieć...
Ogier popatrzył na mnie pytająco
- Oj! No wiesz o co mi chodzi! W sensie, że ty i ja. Nie wiem jak delikatnie to powiedzieć...
- Aaaa, już rozumiem... w sensie że ten?
- Tak... ten..
- Spoko - powiedział i odwrócił się do ściany
- Co ty robisz?
- Myślę...
- O?
- O moim śnie
- Spoko..
- Już myślałem, że się zapytasz jakim. Jednak nie jesteś taka..., że musisz wszystko wiedzieć
- No widocznie nie
Ogier westchnął.
- I my tu mamy przeżyć? Chyba bogom się coś we łbach poprzewracało.
- Chyba chciałeś powiedzieć: I ty tu masz przeżyć? Chyba się bogom coś we łbach poprzewracało. W sensie, że ja mam przeżyć, bo ty jesteś nieśmiertelny.
- Weź przestań pierdo*** o tej nieśmiertelności.. może i nie umrę, ale to nie znaczy, że...
- Że?
- Ahhh... nic
- Tak jakoś trochę między nami... - zaczęłam
- Nami. Nami. Nami - powtórzyło echo
- Co między nami? - zapytał
- Nami. Nami. Nami - znów powtórzyło echo
- Tak trochę.... wiesz... zaczęliśmy się kłócić
- Kłócić, kłócić, kłócić - powtórzyło echo
- No... tak... i co z tego?
- Tego, tego, tego - powtórzyło echo
- Już mnie to wkurza - powiedziałam
- Wkurza, wkurza...
- Mnie też... - powiedział Killer
- Też, też, też...
I przez to tak tam siedzieliśmy po cichu.
- Zgadnij jakie imię mam na myśli - powiedział Killer
- Sara, Heniek - zaśmiałam się - Rokko?
- Ko,ko,ko,ko,ko - dźwięk obijał się o ściany jaskini tworząc echo
- Brawo. Teraz zadam ci zagadkę: Kto jest cham?
- Cham, cham, cham, cham... - rozniosło echo
- Jak sformułowane zdanie... ej...a nie zauważyłeś czegoś dziwnego? To echo nas prześladuje! - krzyknęłam
- Czemu?
- Zauważyłam, że powtarzało tylko TWOJE i tylko KOŃCÓWKI poszczególnych wyrazów! I zgadnij co wyszło...
- No najpierw było ko... więc ko...., a drugie było cham... y...
- Tak... trzeba wysilić mózgownicę. Ja zacznę, ty skończysz.
- Okey
- Więc: Ko-
- Cham
- A teraz to złóż w jeden wyraz
- Kocham... omg... serio?
-m,m,m,m - powtórzyło echo
-i,ę,s,ooo - zachichotałam
-o,o,o,o - powtórzyło echo
- Ciekawe co z tego wyjdzie... - powiedział Killer
- c,c,c,c,c,c - powtórzyło echo
- No... ciekawe - powiedziałam zaciekawiona reakcją echa
- no,no,no - znów odezwało się echo
- Już mnie to nudzi - powiedział
- O! Przestało! - krzyknęłam
- To co teraz wyszło? - zapytał
- Czekaj... muszę pomyśleć... m..o...c, no! - powiedziałam
- Co no?
- Nie udawaj głupiego. Mo..cno! - powiedziała
- Mocno! - uśmiechnął się
- A teraz złóż do kupy te dwa wyrazy... - przewróciłam oczami
- Kocham mocno - powiedział zmieszany
- No właśnie...
- Masakra

<Killer?>

Nowy członek !

To jest Clarisa . Jest klaczą , wojowniczką . Należy do Stada Światłości .

Od Kirke

-Zima ! Jak ja nie cierpię zimy . Mróz jakieś małolaty rzucają śnieżkami i lepią durne bałwany . Po co to wszystko ?! Śnieg spada i się topi robiąc wszędzie błoto . Co inne konie widzą w zimie . Przymarzają rzeki , jeziora i inne rodzaje wód . Po za tym jest wszędzie zimno !!! Jak można kochać zimę . Wolę zdecydowanie inne pory roku . -Narzekałam tak
Przechodziłam po stadzie topiąc przede mną śnieg magią . Szłam do mojej siostrzenicy Costy .
- Costa
- Tak ciociu Kirke ?
- Co ty taka szczęśliwa ?
- Ja nie ... zdaje ci się
- Ha to ten śnieg i zima !
- Ciociu , ale zimy jeszcze nie ma , a śnieg czasem spadnie wcześniej czasem później
- Tak ?
- Tak ciociu więc możesz iść do domu i poczytać jakieś księgi
- Dobrze
Wracałam do domu gdy mą drogę przeciął biały ogier z peleryną .

Another dokończ

Od Huntera CD opo Delty

Byłem oburzony.
- Cóż... każdy mówi co czuje..
- Ja nie chce cię ranić.... ja nie nadaje się ... - odbiegła.


Delta?

niedziela, 26 stycznia 2014

Od Killera CD opo Shanti

- Chyba będziemy musieli tu zostać ... - Powiedziałem
- No .. niestety , albo stety . Bo przynajmniej będziemy ciągle razem 
Mijały godziny , dni , a my razem . Ciągle razem w jaskini . Czas się dłużył z resztą jak zwykle . Czekając na ratunek opadaliśmy z sił .
- Jak myślisz ktoś nas znajdzie ?
- Tak wilki jak padniemy

Shanti dokończ

Od Shanti CD opo Killera

- Czemu nie śpisz kotku? - zapytałam patrząc na Killera
- Tak jakoś wyszło...
- Oah... no powiedz...
- Myślę.
- O?
- Nie ważne - powiedział przewracając się na drugi bok. Położyłam głowę na jego szyi, dałam mu buziaka i tak zasnęłam. Obudziłam się wcześnie. Killer leżał tak jak w nocy.
- Ujjj... sory - powiedziałam podnosząc głowę
- Nie... leż sobie
- Nie będę cię przygniatała - powiedziałam wstając z łóżka
- Nie jesteś ciężka - zachichotał
- Tylko mi o mojej wadze nie mów - uśmiechnęłam się
- Może spacerek?
- Gdzie?
- Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek
- Tą polubisz...
- Okeeey - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka

Killer prowadził mnie w stronę lasu. Rozmawialiśmy bez przerwy. Nagle ziemia się pod nami osunęła i wpadliśmy do jakiejś jaskini.
- To jest ta super niespodzianka? - zapytałam wtulając się w Killera
- No... raczej nie.

<Killer?>

Od Killera CD opo Shanti

Leżeliśmy tak . Ja patrzyłem się w sufit bo nie umiałem zasnąć . Myślami byłem zupełnie gdzie indziej . Rozmyślałem co dalej . W nocy Shanti się przebudziła .

Szhanti dokończ

Od Shanti CD opo Killera

Ogier położył mnie na łóżku i kierował się w stronę wyjścia z pokoju.
- Killer...
- Co? - zapytał oglądając się
- No chodź
- Muszę posprzątać
- A od kiedy ty taki chętny do sprzątania jesteś?
- Od... teraz?
- No chodź...
Killer w końcu posłuchał i położył się ze mną.


<Killer?>



Od Delty CD opo Huntera

- ok - powiedziała i poszła
- Hunter....ty mówiłeś że mnie kochasz.....- zaczęłam
- tak
- boo.....wiesz ja.....jakby Ci to powiedzieć...eeeee.........emmmmmm......uhhhh......nie....nie czuje.....nie czuje tego co ty - wydusiłam
Ogier się zdziwił.
- sorry ale nie nadaje się do związku , ja po prostu nie czuje tego samego co ty
( Hunter ? )

Od Huntera CD opo Delty

- Delta? Jesteśmy w niebie? - zapytałem.
- Nie głuptasie - uśmiechneła sie.
- Hunter...- zaczeła Nine.
- Wiesz że źle się zachowałaś?
- Tak... nwm jakie mam moce... nie panuje nad sobą....
- W porządku - powiedziała Delta.
- Oj, Nine, Nine - westchnąłem.
- Nine? - zapytała Delta.
- Tak?
- Czy zostawisz nas na osobnośći? - spytała Delta


Delta dokończ

Od Killera Cd opo Intercity

- Wiesz nie jestem gwałcicielem ! Bo każda klacz która była ze mną w łóżku robiła to z własnej woli nigdy nikogo do niczego nie zmuszałem !!!
 Chodziłem po stadzie i popijałem piwo i coś mi umknęło . Chyba zasnąłem .Zobaczyłem jakąś nową klacz .
- Nowa ? - Powiedziałem
- Tak
- Yhymm.. To witaj jestem Killer , a ty ?
- Delta
- Miło mi
Ukłoniłem się .
- Dałbym ci kwiatka , ale nie ma teraz kwiatków , a szkoda .
- Hihi ...
- Zaśmiałaś się ?
- Nie
- Tak słyszałem śmiech
- Bo jesteś zabawny
- U.. Jestem zabawny
Klacz była łatwa . Już kilka dni po naszym pierwszym spotkaniu przeleciałem ją i jak to ja urwałem kontakt. Horan sporządził mi listę jakie jeszcze są nowe klacze które nie zaliczyłem .
- Killer na mur beton jeszcze została ci Costa
- Wiem pracuję nad tym
- No i oprócz niej jeszcze Intercity i Orsay
- Łatwizna . Dobra to wieczorem u mnie się widzimy ?
- Jak zdążysz je zaliczyć
- A czy ja powiedziałem , że mi się nie uda ?
- Nie ...
- To lecę
Znalazłem na polanie Intercity . No to ruchy bo czasu było mało .
- Hejko
- Hej ...
I jak wiadomo gatka szmatka i raz dwa ją zaliczyłem . Następna w kolejce była Orsay z tą było łatwo . Upiła się w trzy du*y i dała się . No nawet nie złym czasie mi się udało je zaliczyć , ale zawsze zostawała uparta , odporna na mój flirt Costa . Ją bym musiał rozpracować , ale nie dało się . Ile razy już ją próbowałem rozpracować . Czasem milutka , a czasem wredna . Nie potrafiłem znaleźć dnia w którym by dało się ją przelecieć . No cóż pozostawała kwestia czasu . Może kiedyś sama przyjdzie . Tym czasem ja przyszykowałem się na wizytę Horana .
- Stary nie wiem jak to robisz , ale jesteś szybki .
- No wiem
- To kiedy Costa ?
Zapadła grobowa cisza . Horan później się skapnął , że Costa dla mnie jest trudnym celem .
- Nie mów , że nie dasz rady !?
- Dam ! Ale wszystko w swoim czasie .
- No dobra . To ja lecę narka
- Narka
Byłem pełen obaw . Najpierw , że Costa będzie pierwszą klaczą która mi się oparła , a potem , że jak ją już zaliczę to czy nie zginę . Bałem się podejmować tego wyzwania , ale musiałem . Coś we mnie mi mówiło : Killer dasz rade . Zobaczysz nic nie będzie . Anorii zaliczyłeś to czemu Costy nie dasz rady . Poszedłem do Delty .
- Delta ... wiem możesz być na mnie zła , ale te nasze intymne chwile to była wina alkoholu ...
Klacz się nie odzywała . No trudno poszedłem do Intrcity też ją przeprosiłem bo te trzy klacze zaliczyłem przypadkiem . Nie panowałam nad sobą to wina alkoholu . Nie miałem w planach tego . Chciałem tylko już zaliczyć Costę i z tym skończyć , ale wyszło jak wyszło . Trudno mleko już się rozlało . Co mnie ogarnęło ?! Postanowiłem opuścić na jakiś czas stado . Poszedłem o tym powiedzieć Coście .
- Costa ja muszę na jakiś czas opuścić stado
- Czemu ? Kiedy wrócisz ? - Powiedziała jak by zaniepokojona
- Nie wiem , a co tęsknić będziesz ?
- Chyba kpisz ! Zmiataj !
- Tak myślałem
Oddaliłem się od stada i powędrowałem do tej pary ludzi którzy mnie wcześniej przyjęli . Spędziłem tam trochę czasu , aby móc zapanować nad swoim popędem . Było ciężko , ale się udało . Teraz zostawało , ale czy wytrzymam w prawdziwej sytuacji . Dla pewności nie piłem nic co zawierało alkohol . Gdy wróciłem do stada poszedłem jeszcze raz do Delty .
- Bardzo cię delta przepraszam za to co zrobiłem . Po prostu nie kontrolowałem nad sobą . Za dużo alkoholu i mi się we łbie poprzewracało . Nie chciałem cię zaliczyć . Mówiłem głupoty i robiłem głupoty .
Klacz wyglądała na taką jak by zrozumiała , że żałuję tego co zrobiłem . Chociaż ona też chciała , ale ja zacząłem . Poszedłem przeprosić  Orsay . Ona tak samo jak Delta mnie zrozumiała . Chciałem przeprosić Intercity , ale po jej zachowaniu można było wywnioskować , że nie chce przeprosin. No trudno poszedłem do Costy powiedzieć , że wróciłem .
- Już jestem Costa
- Co tak długo cię nie było ?
- A co tęskniłaś ?
- Wal się !
- Oj przestań żartuję .
- Dobrze , że jesteś , a teraz spadaj .
- Okey ...
Po raz pierwszy od wieków poszedłem do moich rodziców .
- Hej Killer - Powiedziała moja mama
- Witaj
- Co cię tu sprowadza ?
- Wiesz chciałbym zapytać się  klaczy która zawładnęła moim sercem o to czy by nie została moją partnerką
- Oj synku , a kto to ?
- Costa
Nagle obudziłem się z krzykiem .
- Co to był za zjeb*ny sen ?!!!! Kur*a już nie piję więcej , a przynajmniej w takich ilościach.
Wstałem i się ogarnąłem . Żeby mieć spokojne myśli poszedłem do Intercity .
- Intercity ... czy my razem ? No wiesz ...
- Upadłeś na głowę ? Wczoraj się do mnie dobierałeś , ale kopnęłam cię . Bo byłeś strasznie pijany
- Jest !
Przytuliłem z radości klacz .
- Muszę lecieć !
Aż tak byłem szczęśliwy , że z całej radości dałem jej buziaka i poleciałem cały radosny , że to był tylko sen...

Od Eddiego CD opo Zoey

-Nawet nie wiesz jak bardzo .
Dałem Zoey całusa i ją mocno przytuliłem .
- Eddie ?
- Tak ?
- Muszę ci coś powiedzieć
- Hymm ?
- Chodzi o Lucka ...
- Co ? Co jest coś ci zrobił ?
- Nie tylko ...
- Tylko ?

Zoey dokończ

Od Delty CD opo Huntera

Ja też poczułam silny ból.
Zobaczyłam Nine , jak ratuje Huntera i mnie.
Obudziłam się u Huntera.
Już dobrze się czułam.
- Hunter ? - poszturchałam lekko ogiera

( Hunter ? )

Od Huntera CD opo Delty

- Spokojnie... jeszcze chwile... - próbowałem jakoś ją uratować.
- Nie wytrzymam!
- Widocznie posłała ci za mocną dawkę... Tylko ona może cię uratować - wyszeptałem.
- Ale..
- Nie ale ja mogę umrzeć... ale ty...Kocham cię! - krzyknąłem -
Poczułem tak silny ból że chyba nie byłem już na tym świecie... Jedank zdąrzyłem przywołać Nine.




Delta dokończ

Od Zoey CD opo Eddiego

Wyrzucałam najróżniejsze liście w górę.
Zauważyłam że Eddie nie patrzy się na liście tylko na mnie.
- co? aż taka jestem ładna ? - zachichotałam i pociągnęłam go lekko za grzywę.

( Eddie? )

Od Eddiego CD op Zoey

- Jak ja cię kocham ! - Pocałowałem klacz
Resztę dnia spędziliśmy razem na grach zabawach . Potem poszliśmy na spacer. Zoey zbierała liście .Potem je wyrzuciła w powietrze . Chciała , żebym na nie patrzył , ale moje oczy wkuły się w nią i jej widok był zbyt piękny by odciągać oczy .

Zoey dokończ

Od Delty CD opo Huntera

Ogier podniósł łeb i popatrzył na mnie.
- nie , nie dam Ci umrzeć prze ze mnie - powiedziałam stanowczo
- widocznie los chciał żeby mi tam aureolę szykowali
Poczułam nagle przeszywający ból.
- AHHH!!... - straciłam przytomność

( Hunter ? )

Od Huntera cd opo Delty

- Nie rób mi tego! - krzyknałem - starałem się jak mogłem żeby nie umarła...
- Jak chcesz umrzeć , to umrzemy razem - polożyłem się obok niej.
- Nie - wykrztusiła.


Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

Czułam że Hunter jest nade mną i coś robi.
- AAAAAAAAAAAA!! boli... - krzyknęłam
- Hunter.....ja nie chcę umierać - zamknęłam oczy

( Hunter ? )



Od Zoey CD opo Eddiego

- okej obiecuje - wtuliłam się w ogiera
- ale wiesz , nie musiałeś krzyczeć . Kocham Cie - pocałowałam go
On odwzajemnił uścisk.

( Eddie? )



Od Intensity

Fajnie było. W stadzie jest miło.... Jakiś ogier zaczął mnie zagadywać. Miły był ale.... ale ja nie chciałabym byc w związku... nie jestem jeszcze gotowa...
- Może pójdziemy do mnie? - zapytał.
- Dobrze... ale.. potem...
- Ok.
Uff... chciałabym mieć chłopaka...ale nie teraz!
Spotkałam jakąś klacz.
- Cześć..
- Hej, jestem Costa, a ty ?
- Intencity... wiesz coś może o tym ogierze? - wskazałm no Killera.
- Oj tak... chce wszystkie klacze pozaliczć, ale mnie nie..
- Aha... bo właśnie....
- Wiem, wiem.... radze ci nie iść
- Dziękuje.
Poszłam sobie.... położyłam się spać.
Rano znowu spotkała,m Killera.
- Czego nie przyszłaś?
- Nie twoja sprawa... z resztą po co mam ci się tłumaczyć?! Jesteś Gwałcicielem i koniec! - przewróciłam go.
- CO?!
- To....
Odeszłam. Dogonił mnie.
- KOcham cie!
- Ta jasne.
Chciał mnie pocałować. Uległam, ale kiedy chciał się do mnie dobrać...kopnełam go w czułe miejsce



Killer dokończ



Od Eddiego CD opo Zoey

Szarpałem się w łańcuchach , aż się poluźniły . Schowałem się i obserwowałem Lucka . On poszedł po mnie , ale jak zauważył , że mnie nie ma to podniósł alarm . Wypatrzyłem Zoey i ją uwolniłem . Wróciliśmy do jaskini .
- MASZ MI OBIECAĆ , ŻE NIE BĘDZIESZ SIĘ  ODE MNIE ODDALAĆ ? - Powiedziałem

Zoey dokończ

Od Zoey CD opo Eddiego

Luck wrócił.
- wiesz co? jest tu twój chłopak - uśmiechnął się
Przytkało mnie.
- gdzie on jest ?! - spytałam z siłą
- nie martw się zaraz go tu przyprowadze , przecież jak chce być z Tobą muszę się go pozbyć - poszedł
Przyprowadził go.
Mój widom zamarł , z oczu poleciały mi łzy.
- nie..... - powiedziałam cicho

( Eddie? )

Odchodzą

Lois, Dastan, Eevee i Feivel odchodzą ze stada. Powód - decyzja właścicela.

Od Huntera CD opo Delty

-Nie! DElta , nieeee! - krzyknąłem.
Wstałem, choć nie mogłem. Począłgałem się do Delty.
- Delta?!
- Hunter...
- Nine! Coś ty zrobiła!!!
Powoli zaczeła przybierać normalne kształty..
- Hunter nie zbliżaj się! Jestem niebezpieczna! Najlepiej jak mnie zabijesz! - powiedziała Nine
- Odejdź!
- Dobrze.. - popłakała się - Żegnaj...
Pobiegła. A ja próbowałem uratować życie Delty...





Delta dokończ

Od Delty CD opo Huntera

- NIE! - krzyknęłam
- hahahaha myślałaś że możesz tak wchodzić w nasze życie? Umbreon będzie MÓJ! tylko mój!! - śmiała się
- nie na długo
Szybko moją mocą odcięłam jej dopływ krwi w rękach i nogach.
Nie mogła się ruszyć.
Szybko usiadłam przy Hunterze.
Wyleczyłam go magicznymi zdolnościami.
Otworzył oczy.
- Hunter ja... - nie dokończyłam gdy spostrzegłam że Nine doczołgała się do broni i strzeliła w mój bok.
Siła rażenia odepchnęła mnie kilka metrów.
Przebiło mnie na wylot.
Leżałam bez ruchu krwawiąc i oddychając coraz wolniej i ciszej.
Czułam się zimno i ciepło...na zmianę.

( Hunter ? )



Od Eddiego CD opo Zoey

Poczułem ból i na mojej skórze ujawniła się mapa . Od Zoey dostałem wskazówkę jak dotrzeć do zamku gdzie jest uwięziona . Gdy dotarłem na miejsce coś zaczęło do mnie strzelać dostałem i upadłem na ziemię . Obudziłem się w celi . Głuchej ciemnej celi . Nikogo na około mnie nie było nawet okna . Potem przyszedł Luck był silniejszy . Zaprowadził mnie gdzieś i przypiął łańcuchami .
http://fc01.deviantart.net/fs30/f/2008/068/7/4/7480d315b8384f3a.jpg

Zoey dokończ

Od Huntera CD opo Delty

Śmialiśmy się.
Było fajnie...
- Przestańcie! - krzykneła Nine.
- Uspokuj się...
- Nie!
- Nine.. co się dzieje?!
Było zapuźno. Nine przemieniła się... i chciała wcelować w Delte....
Ale żuciłem się przed nią i sam dostałem...
Chyba to był mój koniec...




DElta dokończ



Konkurs TKK Etap drugi

1. Luna♫ - 29ptk
2. zuzia79 -28ptk

W tym etapie niestety odpada Nieujarzmiona .

Od Anothera - TKK 28ptk

Zastanawiałem się, czy zrzeczenie się partnerstwa było dobrym pomysłem... Byłem samotny, nie potrafiłem się śmiać, uśmiechać do pacjentów. Moja córka też nie była najszczęśliwsza. Na pewno z matką było jej lepiej. Postanowiłem zamknąć klinikę i wyjść na spacer, aby przemyśleć całą sytuację. Wywiesiłem na drzwiach napis ''Zamknięte''. Może to nie było dobre posunięcie, ale w końcu mam do pomocy jeszcze Huntera. Stępowałem przez polanę pełną koni. Żaden się nie odezwał... Nie mam przyjaciół, to zrozumiałe. Jestem aspołeczny, nie wierzę w to, że ktoś mnie pokocha miłością partnerską.

Dotarłem do drugiego końca lasu. Wziąłem głęboki oddech i rozejrzałem się. Nie było tam żywej duszy. Tylko ja i ptaki szybujące i zataczające piękne koła na niebie. Na początku uśmiechałem się sam do siebie. Samotność to mój przyjaciel. A jednak mam kompana... Chciałem tylko, bo moja córka była szczęśliwa, ja się już nie liczę. Teraz miałbym 8-10 lat, lecz się odmłodziłem... Kiedyś jednak i ja odejdę. Jestem nieśmiertelny, ale na każdego przyjdzie pora, chociaż nie chcę umierać. To okropne. Stałem tam z podniesioną głową. Nagle ktoś zarzucił mi na pysk sznur. Od razu zacząłem wierzgać i próbować się wyswobodzić. To jednak było na nic. Przede mną stanął człowiek ze strzeblą. Pomyślałem, że chcą mnie zabić i że to koniec. Przestałem na chwilę się ruszać. Koniec już nadszedł. Zmarnowałem swoje życie nad ubolewaniem nad swymi błędami. Inne konie potrafią się cieszyć. Ja jestem odmieńcem. Nie pasuję do nikogo. Wszyscy mają partnera, kogoś z kim mogą porozmawiać, chociaż rozmowa by się nie kleiła. Nie mam tej możliwości. Wtem poczułem strzałę wbijającą się w mój brzuch. Zachwiałem się i upadłem na ziemię powoli zamykając oczy.

Obudziłem się w boksie. A myślałem, że śmierć już nadeszła... Niepewnie wstałem i zacząłem się rozglądać.
- Nowy? - zapytał ktoś po mojej prawej strony.
Stała tam zimnokrwista klacz. Przyglądała mi się. Natomiast po lewej stronie sterczał kucyk.
- Tak jakby... I tak skąd wyjdę. - powiedziałem podchodząc do wyjścia.
Na chwilę nikt się nie odzywał.
- Nie wyjdziesz. - szepnął konik. - Thorin jestem, kuc walijski. - uśmiechnął się ciepło. - Ona to Lya, klacz Shire.
- Another. - zacisnąłem zęby.
- Mamy piękny dzień, bo jesienny. Nie cieszysz się? - zapytała samica.
- Nie. - szepnąłem. - Nie potrafię się cieszyć. Straciłem tyle lat życia na wytykanie sobie swoich błędów... Co to za miejsce?
- Schronisko dla koni. My takimi jesteśmy. - zaśmiał się Thorin.
- Nie rani cię twoja przeszłość? - zapytałem.
- Nie ważne co się stało. Jestem teraz tu, ludzie traktują mnie dobrze. Ja miałem trafić na rzeź. Lya zaś była wygłodzona. A ty?
- Ja... - mogłem im powiedzieć o tym, że mam jakieś nadprzyrodzone moce, ale nawet się dobrze nie poznaliśmy. - Ja uciekłem z domu. Byłem maltretowany.
Pokazałem im kilka ran, które pozostały mi z czasów źrebięcych.
- Nie chcę o tym mówić... Jest tu więcej koni? - wyjrzałem na zewnątrz.
- Są wredne. - szepnęła klacz.
- Lya! - zezłościł się ogier.
- Ja tylko mówię prawdę... Nie pamiętasz jak cię wyzywały od ''kurdupli'', a mnie od ''tuściocha''?! Masz pamięć jak złota rybka.
- ... No dobra, może są wredne, ale wszyscy są tu nowi. Wieczór idzie, a przy tym lekcje...
- Jakie lekcje? - zdziwiłem się.
- Co dzień z nami ćwiczą, abyśmy zaufali ludziom. Ty zostaniesz raczej sam, to tylko godzina dziennie.

Trzy dni potem, jakoś nie specjalnie widział mi się powrót do domu. Rasa ''dwunożnych'' nie była taka zła, ale nadal byłem dzikim koniem. Zapoznaliśmy się lepiej, okazali się świetnymi przyjaciółmi. Nie wiem czy próbowali mnie odmienić, ale prawdę mimo wszystko muszę wyznać... Paśliśmy się na wielkie łące. Dzień był słoneczny, czasem powiewał ciepły wiatr.
- Lyo, Thorinie... - zacząłem. - Uznacie mnie za wariata, lecz to co powiem jest całkowitą prawdą.
- Nie martw się. wierzymy ci. - uśmiechnęła się klacz.
Zamknąłem na chwilę oczy, po czym wyszeptałem:
- Nie jestem zwykłym koniem. Mam nadprzyrodzone moce i potrafię zmieniać się w jednorożca.
Stali tam i badali mnie wzrokiem. Czekałem na śmiechy i kpiny z ich strony.
- Wierzę ci. - kiwnęła głową samica.
- Ja też. - uśmiechnął się.
Zmieniłem się w karego konia z rogiem.
- Musiałem wam to udowodnić... Należę do stada, w którym jest wiele magicznych koni. Jest tam też moja córka. Przeze mnie traci najlepsze chwile swego życia... Jest dorosła, powinna znaleźć sobie kogoś, nie jak ja.
- Nie obwiniaj siebie samego. - podszedł do mnie Thorin. - Twoja córa na pewno nie ma ci nic za złe. Los klaczy jest w jej rękach. Pewnie jesteś wspaniałym ojcem... A co z jej matką?
- Jest w innym stadzie. Jako pegaz. Była moją pierwszą partnerką, a ruga zostawiła mnie po kilku dniach... Zrzekłem się więc małżeństwa.
- Nie postępuj tak. Może gdzieś tam, na krańcu świata, czeka na ciebie samica, która jest w takiej samej sytuacji tak ty. - wtrąciła Lya. - Chcesz mieć kogoś przy sobie? Nie rezygnuj z marzeń, a to chyba jedno z nich...
- Tak. Macie racje. Muszę zmienić swoje życie. - mówiłem.
- Idź. Uciekaj. - zaśmiał się Thorni. - To nie miejsce dla ciebie.
- A wy?
- Nam jest tu dobrze. Ja mam dopiero 3 lata, Lya 3,5. Jesteśmy młodymi końmi, może kiedyś ktoś się nami zaopiekuje... Spotkamy się jeszcze.
- Wyślę do was wiadomość w razie ewentualnego spotkania...
Lya zaczęła płakać. Przytuliłem ją.
- Nie zapomnimy ciebie. - szepnęła. - Uciekaj już.
Odszedłem od nich. Obróciłem się i uśmiechnąłem się ciepło... Chyba po raz pierwszy raz. Przeskoczyłem przez ogrodzenie i pocwałowałem na tereny stada. Tylko gdzie one były?

Błądziłem we mgle. Nagle wpadłem na jaką wielką ścianę. Spojrzałem w górę. Była ona wysoka na pięć metrów. Obok mnie było dziwne wejście... Wstąpiłem do środka i zacząłem chodzić po tunelach. Zdałem sobie sprawę, że jestem w ogromnym labiryncie.

Usłyszałem głośne wołanie. Nasłuchiwałem dźwięku.
- Jest tu kto?! - krzyknąłem, aby upewnić się, że nie mam jakiś urojeń.
- Pomóż mi! - odparł również krzyczeć.
Pobiegłem za echem, jakie ''obeszło'' całą pułapkę. Nagle zobaczyłem starego konia. Kroczyłem wolno do niego.
- To ty wołałeś na pomoc? - zapytałem.
- Tak... Wszedłem do tego ''pomieszczenia''. Jest przeklęte, nie mogę z niego wyjść...
- Dlaczego?
- Gdybyś chciał przelecieć nad ''tym'' to zabiłoby cię albo zraniło. Tak straciłem skrzydła...
Zwiesiłem głowę bezładnie i wyszeptałem:
- Choć, zaprowadzę cię do wyjścia.
Myślałem, że będzie gorzej z przekonaniem go, ale posłusznie szedł za mną.
- Dlaczego mi się nie stawiasz? - zapytałem.
- Bo jako jedyny mnie próbujesz uratować... Nikt nigdy tutaj nie wszedł. Tylko ja byłem tak głupi.

Błądziliśmy razem godzinę, jednak w końcu wyszliśmy na wolność.
- Dziękuję ci. Jesteś dobrym koniem. - odszedł. - Idź za głosem serca, pomagaj tym, którzy tego potrzebują...
Zastanowiły mnie jego słowa... Nigdy tego nie robiłem.

Zbliżała się noc. Stępowałem obok klifu, gdy zobaczyłem człowieka... Ale nie zwykłego. Siedział na wózku i nie miał jednej ręki. Był sam. Jak ja. Trzymał w ręce zdjęcie kobiety. W oczach widać było szczere łzy, które spływały raz po raz w dół. Podszedłem do niego. Odwrócił się i próbował odjechać. Zbliżyłem się bardziej. Stałem przy nim wpatrując się w horyzont. Otarłem o niego moją głowę, na znak, że chcę mu pomóc. Położył swoją jedyną, prawą rękę na moim czole i pogłaskał. Przymknąłem oczy. Mężczyzna śmiał się i uśmiechał do mnie. Stanąłem za nim i popchałem wózek. Skręcił nim. Próbowałem doprowadzić go do jakiejś drogi.

W końcu dotarliśmy do jakiejś dróżki obok jezdni. Spojrzał na mnie i położył rękę na moich chrapach. Po chwili odjechał nadal się uśmiechając się. Stałem tam chwilę przyglądając się jak odjeżdża, aż w końcu postanowiłem pogalopować do domu.

Czas: 9ptk / Długość : 10ptk / Ciekawa akcja : 9 ptk 

Od Zoey CD opo Eddiego

- za chwilę wracam - powiedział i poszedł.
Pewnie do klatki z Divintis żeby to robić.
Przewróciłam oczami i rogiem zaczęłam na nodze malować drogę jak tu dojść , może się na coś przyda.
Średnio bolało .
- zadziałaj ..... - powiedziałam i zamknęłam oczy

( Eddie? )



Od Delty CD opo Huntera

Popatrzyłam się na Nine.
- ale nie wiem czy to coś wyjdzie
- czemu?
- bo Umbreon nie jest w niej zakochany - zaśmiałam się
Hunter też lekko zachihotał



Od Delty - TKK 29ptk

Szłam polaną , nagle poczułam zimno i ciepło.
Zemdlałam.
Obudziłam się w jakimś boksie.
Jakiś koleś przyszedł po konia obok mnie.
Jego fartuch był poplamiony krwią.
- teraz twoja kolej - uśmiechnął się
- Michał! zaraz będzie ta klacz obok - wskazał na mnie
Przełknęłam ślinę.
Gdy facet poszedł kopałam w drzwi boksu aż pękły.
Uciekłam do pobliskiego lasku.
Był mały ale bardzo piękny.
Napotkałam na pewnej ścieżce pewnego starego konia.
- witaj panienko , czy mogłabyś mi pomóc przeprawić się przez tamten labirynt? - spytał i wskazał na jasnozielony labirynt.
- dobrze - uśmiechnęłam się
Poszliśmy w stronę labiryntu.
Błądziliśmy kilka godzin aż znaleźliśmy środek.
- jeszcze tylko koniec - powiedziałam
Chodziliśmy do nocy.
Aż usłyszeliśmy dziki ryk.
- musimy uciekać - powiedział staruszek
- co to jest ?
- minotaur - odpowiedział
Potem usłyszeliśmy stuki kopyt.
Ruszyliśmy w poszukiwaniu wyjścia.
Po kilku minutach ucieczki przed minotaurem i w poszukiwaniu wyjścia znaleźliśmy je.
Było kilka metrów przed nami.
Ale minotaur był bliżej.
- biegnij , powstrzymam go - powiedział
- CO?! nie żartuj ty idź ja go powstrzymam !
- jeden z nas musi poświęcić się dla drugiego , ja i tak jestem stary i moje życie dobiegło końca IDŹ! masz jeszcze całe życie przed sobą! - powiedział i poszedł w kierunku minotaura.
Z oka spłynęły mi kilka łez , po czym pobiegłam w kierunku wyjścia.
Po labiryncie była rzeka.
Przed nią był zniszczony most i jakiś inwalida.
Inwalidą też był koń.
Użalał się nad swoim losem.
- co się stało? - spytałam
- w tej rzece straciłem ukochaną mi osobę - płakał
- kim ona była ?
- moją partnerką , łowiła ryby gdy wpadła do rzeki i utopiła się - złapał się za głowę.
- jak ona wyglądała ?
Inwalida dokładnie opisał mi zmarłą.
Jakimiś siłami wezwałam jej ducha i oddałam jej pół mojej duszy , dzięki temu mogła zostać na ziemi i żyć przy swoim partnerze , lecz nadal była duchem.
- chodź tyle mogę zrobić - uśmiechnęłam się do nich
- dziękuję Ci panienko! nie wiem jak mam Ci dziękować! - upadł przede mną.
- wystarczą podziękowania - pomogłam mu wstać
- dziękuję Ci ! dzięki Tobie na reszcie mogę zostać przy moim ukochanym, w niebie widzieli twoje czyny , będzie tam dla Ciebie miejsce - uśmiechnęła się
- ja też dziękuję - przeskoczyłam z rozpędu zniszczony most i przedostałam się na drugą stronę.
Szłam kilka minut gdy doszłam do rozstai dróg.
Wybrałam drogę w prawo i nią doszłam do stada.
Tam Umbreonowi opowiedziałam co mi się dzisiaj przydarzyło.
Nie mógł w to uwierzyć i z chęcią , posłuchał jeszcze raz tej niesamowitej historii.
W nocy spojrzałam w gwiazdy.
Ukazał mi się gwiazdozbiór tego staruszka w labiryncie , był uśmiechnięty do mnie.
Po policzku spłynęła mi łza .
- mam nadzieję że jest tam szczęśliwy - uśmiechnęłam się 
 
 
Czas : 10 ptk / Długośc : 10ptk / Ciekawa akcja : 9 



Od Killera CD opo Shanti

Pod koniec była najlepsza scena , ale ej nie widziałem bo Shanti tak bardzo się bała , że by mi w ciele dziurę zrobiła . Wyłączyłem więc film i przytuliłem Shanti .
- Nie musiałeś tego robić ! JA tylko nie umiałam się ułożyć
- Tak tak , a jak się trzęsłaś to też szukałaś w skali micro ułożenia ?
Dałem jej całusa i zaniosłem do sypialni ...

Shanti dokończ

Od Eddiego CD opo Zoey

Niby wiedziałem gdzie jest Zoey , ale nie potrafiłem tam dotrzeć , a myśl , że ten skur*iel jej wkłada chciałem się zabić , że nie jestem w stanie być z nią i do ostatniej kropli krwi bronić jej .Ze smętnymi myślami chodziłem błądząc po lesie . Już myślałem , że widzę zamek , ale to była kupa gruzu .

Zoey dokończ

Od Shanti - TKK 25 ptk

Ruszyłam w stronę jaskini mojej i Killera. Zastałam go tam. Leżał i patrzył się w kwiatek.
- Hej Killer! - zawołałam
Ogier uśmiechnął się na mój widok.
- Co tam? - zapytał
- A nic.
Ogier na mnie popatrzył.
- Wytłumaczyć ci to wczorajsze?
- Nie musisz.
Oparłam się o niego kładąc głowę na jego szyi
- Masz jakieś plany na dziś? - zapytałam
- Nie...
- To fajnie. Może się przejdziemy?
- Gdzie konkretnie?
- Na łąkę?
- Okey...
Po kilku minutach wstaliśmy i poszliśmy razem na łąkę. Paśliśmy się. Tym razem nie tak jak ostatnio... teraz staliśmy obok siebie. Nagle poczułam ukłucie. Zemdlałam. Obudziłam się w boksie. Obok mnie stał w boksie jakiś koń. Nie widziałam dokładnie jaki, bo obraz był rozmazany.. widziałam jakby za mgłą. Położyłam się w kącie boksu i zasnęłam. Po tym jak się obudziłam obraz był już ostrzejszy i mogłam zobaczyć czy znam tego kogoś. Okazało się że to Killer. Oparłam się o drzwi boksu. Podszedł do mnie jakiś facet.
- Nie bój się... tylko chcę cię wypuścić. - mówił próbując założyć mi sznurek na głowę. Killer posłusznie podstawił łeb, a facet zaczął go gdzieś prowadzić.
- Killer! Co ty robisz?! Killer! - zaczęłam krzyczeć
Ogier nie zwracał na mnie uwagi.

- . - . -
I tu się obudziłam. To był sen.
- Killer? - zawołałam
- Słucham?
- Nie nic...
- Może byśmy się przeszli na łąkę
- Nie... nie.... lepiej nie...
- Czemu?
- Nie... nic.
- To... na plażę? Do lasu?
- No dobra... to do lasu - uśmiechnęłam się
No więc poszliśmy. Weszliśmy do jeziorka, które znalazłam kiedyś tam znalazłam. Popływaliśmy trochę, a później wyszliśmy z wody by zjeść trochę trawy. Nagle poczułam ukłucie. Obudziłam się w boksie. Niewyraźnie widziałam, ale myślałam, że będzie tak jak we śnie - stoję obok Killera, on daje na siebie założyć sznurek i ja zostaję sama. I oczywiście tak było...
Facet przyszedł, założył Killerowi sznurek na łeb i oczywiście tamten mnie zostawił. A jakby inaczej. Ja nie dałam się przekupić marchewkami i innymi takimi 'smakołykami'. Stałam w boksie i stałam.
- Killer.... - odezwałam się któregoś dnia
- Co?
- Czemu ty się dajesz wziąć ludziom za sznurek? Ty nie jesteś dzikim koniem?
- Jestem..
- No właśnie chyba nie! - wydarłam się
Przyszedł facet i uderzył mnie batem w zad. Killer wierzgnął rozwalając 'ścianę', która nas dzieliła.
- Choć, będziesz obok mnie - powiedział
Przeszłam na jego stronę. Ogier wywarzył drzwi, kopnął faceta w twarz i uciekliśmy.
- Dzięki - uśmiechnęłam się
- Prosze...
Ogier poszedł, a ja ruszyłam w stronę lasu. Spotkałam tam starego konia.
- Witaj młoda klaczo - powiedział zachrypniętym głosem
- Dzień dobry - powiedziałam lekko się kłaniając
- Czy możesz pomóc staremu wałachowi?
- W czym?
- No więc... dostać się do środka tego labiryntu.
- Dobrze... - odpowiedziałam po chwili zastanowienia

Ruszyłam więc z wałachem do labiryntu. Po kilku godzinach szukania wejścia do samego środka w końcu tam dotarliśmy. Naszym oczom ukazał się piękny widok.
http://fc06.deviantart.net/fs70/i/2010/226/3/0/Twilight_Unicorn_by_Manwathiell.png
 - Dziękuję młoda klaczo - ukłonił się lekko
- Proszę - uśmiechnęłam się
Wałach poszedł po coś. Po kilku minutach wrócił szczęśliwy i jakby... młodszy. Wyglądał teraz tak:
http://th03.deviantart.net/fs70/PRE/f/2012/163/9/4/94e807faa5e364d94359af3e71425a1d-d5378mt.png
- Dzięki - uśmiechnął się
- Proszę
- To teraz mi pomóż wyjść
- Spoko
I znów kilka godzin szukaliśmy wyjścia. W końcu się znalazło. Przy wyjściu czekał Killer.
- Ja tu na ciebie czekam, a ty se łazisz z innym ogierem?
- Oh... Killerku. Nie przesadzaj... - powiedziałam podchodząc do niego. Dałam mu całusa.
- Zadowolony?
- Oh... chodź. - powiedział
Poszliśmy do jaskini. Na nastęny dzień poszliśmy nad jezioro. Zobaczyłam tam... inwalidę. Obok niego stała jakaś dziewczyna, która na niego wrzeszczy. Rzuciła w niego kwiatkami, które jej dał i wybiegła. Facet na wózku popatrzył na nas - na mnie i na Killera. Staliśmy obok siebie patrząc na niego...
- Jakie to smutne... - powiedziałam patrząc na Killera
Ogier patrzył się w jedno miejsce... Ja oparłam się o niego. Zamknęłam oczy. Nagle inwalida zniknął. Sapnęłam.
- Czy to życie musi być takie raniące? - zapytałam samą siebie wieczorem. Położyłam się i zasnęłam wtulona w Killera, jakby był moim chłopakiem... a może jest? Albo i nie? Sama nie wiem...





Czas : 5 ptk / Długość : 10 ptk /Ciekawa akcja : 10ptk