Zamarłem zobaczyłem rannego smoka, cały krwawił, koło niego krążyły jakieś wstrętne stwory podobne do hien tylko że z głową małpy...Przepędzilem je plączami które wystrzeliły z mojego roga, ciernie owinęły się wokół ich gardeł i je udusiły...Smok popatrzył się na mnie, bał się, był młodym smoczkiem, podszedł do mnie, przytulił się do mojego kopyta, znaczy przewrócił mnie bo był mojego wzrostu, spróbował odlecieć ale miał złamane skrzydło, zostawiłem go lecz on zawędrował za mną. Po namyśle zdecydowałem że ukryję go w lesie. Przez kilka kolejnych dni odwiedzałem go, był za każdym razem tak szczęśliwy że aż żal było go opuszczać. Pewnego dnia gdy wyruszałem aby go odwiedzić spotkałem Andre.
-Cześć-przywitałem się
-O hej..
-Co ty tutaj robisz?

(Andrea?)