Wstałem rano i zacząłem się rozglądać. Nie wiedziałem co się dzieję, nie
byłem niczego świadom. Po ocknięciu spostrzegłem się że ktoś nade mną
stoi. Była to klacz. Wpatrywała się we mnie tak uważnie że aż zaczęło to
mnie przerażać.
- Witaj? To twoje miejsce? Mogę pójść jak chcesz... - odrzekłem
Niestety klacz nie odpowiedziała i na chwile odwróciła wzrok. Pomyślałem
"Okazja żeby uciec!" ale coś mnie podtrzymało i zostałem na miejscu.
Klacz znowu skierowała na mnie wzrok. Tym razem bardziej przyjrzałem się
jej oczom. Były pięknie, błyskotliwe, po prostu cudowne! Niestety samej
klaczy nie ujrzałem gdyż słońce mi na to nie pozwalało. Nagle klacz
niespodziewanie się odezwała.
< Ktoś? >