Widziałam moją rodzinę za czasów gdy żył mój ojciec. Widziałam tańczące
kwiaty na łąkach pośród traw i ptaki szybujące radośnie pośród drzew
pięknie przy tym śpiewając. Widziałam źrebaki i klacze bawiące się w
berka i ogiery dumnie spoglądające na swych potomków i ich wybranki.
Wszystko było tak realne. Bawiłam się z mamą i tatą gdy byłam jeszcze
małym urwisem. Tata udawał że jest wolniejszy ode mnie żebym mogła się
cieszyć zwycięstwem. A mama pękała cała ze szczęścia. Widziałam jej
piękny uśmiech gdy tata żył... Była tak szczęśliwa. Wszyscy byli. Nagle
zaczęły się zbierać czarne chmury a ja znowu stałam się dorosła i stałam
nad ciałami swych rodziców. Oboje byli martwi. Lecz ich dusze patrzyli
na mnie i jakby mówiły: " Kochanie. Nic nam nie jest. To tylko zamiana
światów. Nie martw się o nas." W tedy nagle on zniknęli a przed oczami
stanął mi Gawaj-stars. Patrzył na ciała moich rodziców a po tem spojrzał
nagle na mnie po czym powiedział: " To czeka także Ciebie. Znajdę Cię
choćby na końcu świata! " I w tedy nagle mnie obudziły ciepłe promienie
słońca które padały na moją twarz. A w oddali słyszałam piękny śpiew
ptaków. I znowu poczułam się w miarę bezpiecznie. Cieszyłam się że to
był tylko koszmar. Czułam jak strach jest ukryty głęboko w moim sercu.
Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam przed sobą jakąś klacz. A właściwie
jednorożca. Spojrzałam na nią z przerażeniem. Lecz ta powiedziała:
- Nie martw się. Nie jestem zagrożeniem. Jesteś już bezpieczna.
- Niestety nie wydaje mi się żeby tak się stało stało - odpowiedziałam - Nie przestaną mnie ścigać dopóki wciąż będę żyła.
- Nie jesteś z tych okolic prawda? Z kąt jesteś i dlaczego Cię ścigają? Zrobiłaś coś złego?
- Nie. Nie zrobiłam nic złego. Po prostu uciekłam z mojego byłego stada i
chcą mnie za to ukarać. Miałam wybór: Wrócić z powrotem do stada albo
umrzeć. Oczywiście wolę żyć ale postanowiłam uciekać i walczyć o swoją
wolność i szczęście w życiu.
- Ktoś Cię tam źle traktował?
- Wszyscy byli tam źle traktowani. Z wyjątkiem ogierów.
- To znaczy?
- Gdy żył mój ojciec wszystko było wspaniale ale gdy władzę po śmierci
mego ojca przejął inny ogier, zaczęły się tortury dla wszystkich klaczy i
tych którzy się mu nie podporządkowywali. Inaczej mówiąc, władzę
przejął tyran i ogier bez serca czy też sumienia.
- Jak długo uciekasz?
- Uciekam już klika miesięcy. Błąkając się od krainy do krainy. Szukając
swojego miejsca w świecie gdzie znowu będę szczęśliwa. Tylko tyle.
- Czyli ten ogier co cię ścigał...
- Był wynajęty przez obecnego przywódcę mojego byłego stada żeby mnie sprowadzić bądź gdy stawię opór... zabić.
Przez chwilę jakby tajemnicza nieznajomo się zamyśliła. Nic nie mówiłam
bo chciałam żeby przemyślała spokojnie to co ją zastanawiało. Spokojnie
czkałam aż w końcu się odezwała.
- A właśnie ! Zapomniałam Ci się przedstawić. Mam na imię Costa i jestem przywódczynią stada mroku.
- Miło mi poznać - powiedziałam - Ja mam na imię Sonia. Bardzo Ci
dziękuję za uratowanie mi życia. Gdyby nie ty to pewnie by mnie zabił...
- Nie ma za co. Potrzebowałaś pomocy więc Ci ją dałam.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie chcę sprawiać więcej problemów więc pójdę dalej przed siebie...
W tedy próbowałam wstać lecz rany które odniosłam w trakcie ucieczki
były o wiele poważniejsze niż mi się zdawało. W tedy właśnie zobaczyłam
że mam opatrzone rany. W tedy klacz znowu przemówiła:
- Nie próbuj się podnosić. To tylko sprawi że wyrządzisz sobie jeszcze większą krzywdę.
- Nie chcę być dla nikogo ciężarem...
< Costa ? >