niedziela, 24 stycznia 2016

Od Killer'a CD opo Costy

- Costa!- Awenger wraz ze mną zerwał się z miejsca na widok upadającej przywódczyni.
W ostatniej chwili złapałem jej łeb, w przeciwnym razie uderzyła by nią mocno o ziemię.
- Ej Costa... Cholera! Ja ją biorę do lecznicy, a ty leć po Anothera - Powiedziałem przerzucając Costę przez grzbiet.
- Gdzie go znajdę?
- U niego w jaskini
- Ok... tylko uważaj na nią
- Leć!



W lecznicy Awenger unikał mojego wzroku, tak jak by się za to wszystko obwiniał. Powiedziałbym mu o tym, że Costa ma lekkie problemy ze zdrowiem, aleeeeeee uwielbiam patrzeć jak ktoś cierpi.
Cały czas nie było wieści o stanie zdrowia Costy, powoli zaczynałem się martwić.
- Awenger Killer, niestety nie możecie tu zostać na noc- Powiedział Another gasząc światła w lecznicy
- Ale czemu? - Spytał zdziwiony Awender
- Bo to nie hotel tłumoku i lecznica na noc jest zamknięta dla zdrowych koni- Powiedziałem zbierając się
W połowie drogi do mojej willi dogonił mnie Awenger.
- I tak o idziesz? Nie walczysz o to by móc przy niej czuwać?
- Yyy.. tak? Mam lepsze plany niż kłótnia z medykami o to czy mogę tam być
- No na pewno pójdziesz pić i przelecisz sobie jakąś klacz
- Pf... jak będę chciał to tak zrobię
- No tak tobie to na rękę, że Costa zejdzie bo jesteś jej zastępcą i wtedy władza przypadnie tobie!
W sekundzie przyparłem ogiera do najbliższej ściany klifu i lekko przydusiłem.
- Nie, nie było by mi to na rękę
- Bo w to uwierzę... miał byś władzę i nie musiał nikomu podlegać
- Co mi po tej władzy? Jak by mi na niej zależało to już dawno temu bym ją miał
- A co cie powstrzymuje?
Puściłem ogiera i ruszyłem spokojnym tempem w stronę mojej willi.
- Aaa... już rozumiem. Nasz amant się zakochał? Albo chce zaliczyć kolejną klacz....taką inną niż wszystkie
- Jak zaraz się nie zamkniesz to obiecuję ci, że rozwalę ci ten twój głupi łeb
Spojrzałem ostatni raz na niego i wzbiłem się w powietrze .

Szybowałem przed dłuższy czas w chmurach rozmyślając nad tym wszystkim... nie zależy mi na władzy, wszystko jest tak nie istotne gdy obok jest właśnie ona. Czasem mam wrażenie, że jak jej zabraknie to i ja zniknę... będę cieniem siebie.
Podleciał do mnie smok od Costy, a raczej jej były smok.
- Killer!  - Boże tylko nie ty
- Długo za mną lecisz?
- Dopiero przyleciałem
- Czego chcesz ?
- Co się dzieje z Costą ?
- Trochę gorzej się czuje... nic poważnego....tak sądzę- powiedziałem pod nosem
- Cały smoczy naród się o nią martwi. Miała o siebie dbać
- Ale Costa to Costa nic na siłę
- Tak wiem, ale masz mi jedno obiecać! Że będziesz się nią opiekował, nie zważając na nic
- Już się staram to robić
- Nie widać!
- Okey będę się bardziej starał, tylko ciężko przy niej
- Dlatego wybrałem ciebie
- Hah! Dzięki za tę nagrodę, a za razem karę
- Jeśli coś jej się stanie poważnego to ty za to zapłacisz!- Pogroził i poleciał
Ehh.. mam dość wracam do siebie.

Oczywiście u mnie pusto, ani żywej duszy. Takie życie... nie ma co narzekać. Zapaliłem w kominku, zgasiłem światła i z butelką wina rozsiadłem się na sofie....


- Killer!!! Proszę! Killer! - Głoś Costy
- Gdzie jesteś?! Costa!
- Kil....
- COSTA!!!!!
- Heh przykro mi amancie ona już nie żyje, czyż nie tego chciałeś?- Głos Awenger'a
- Wyjdź ty tchórzu!
- Hahahaha
Stałem w kompletnej ciemności gotowy na atak z każdej strony. Nagle z boku oświeciło się światło i wyłoniło ze zmroku ciało martwej Costy.
-Costa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zacząłem płakać nad jej ciałem i całować jej szyję... miałem nadzieję, że się obudzi...lecz ona z sekundy na sekundę stawała się zimniejsza.
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Zerwałem się z sofy jak poparzony, oddech mi wariował. Przetarłem oczy, spojrzałem na plamę rozlanego wina na dywanie i uświadomiłem sobie, że to był tylko sen. Nie miałem sił by posprzątać, wiec poszedłem do swojej sypialni i położyłem się spać. Jeszcze kilka razy sen się powtarzał....
Rano już stałem pod lecznicą i czekałem, aż ją otworzą.

Awenger