Oburzyła mnie lekko postawa ogiera.
- Gdzie Ci tak śpieszno?
- Muszę coś załatwić.
Nie lubiłam kiedy ktoś coś przede mną ukrywał. Wściekłym wzrokiem
spojrzałam na Killera po czym odeszłam wiedząc że nie ma sensu
kontynuować rozmowy. Zabrałam się do galopu i pobiegłam gdzie mi
instynkt podpowiadał. No cóż, skleroza nie boli i zapomniałam tym razem
spytać się chociaż o drogę... Na szczęście bardzo szybko trafiłam na
pastwisko gdzie od niego łatwizną było odnaleźć jaskinię Alfy.
Rozglądałam się jeszcze wokół siebie. Wiele koni gapiło się na mnie
podejrzliwie. Nic dziwnego, w końcu nie jestem stąd... Szłam powoli by
niczego nie przegapić. Pewna siebie po chwili przyśpieszyłam. Nagle
usłyszałam cichy stukot kopyt tuż za mną. Odwróciłam się gwałtownie.
Była to siwa klacz z długim pięknym rogiem. Groźnie na mnie popatrzała.
- Kim jesteś i czego chcesz?!
- Szukam stada. Sądząc bo tych koniach wydaje mi się że dobrze trafiłam. Wiesz gdzie spotkam Alfę?
- Ja nią jestem. A więc chcesz do nas dołączyć?
Zaskoczyła mnie lekko odpowiedź klaczy. Pewnie wiele osób z szacunkiem
się ukłoniło, mi na to miast to nie zbyt odpowiada. Nawet schylić łbem
nie zamierzam.
- Tak.
- Dobrze więc. - wskazała kopytem jakąś jaskinie - Tam będziesz spać.
Jakie tu zasady panują to już musisz się dowiedzieć od jakiegoś członka.
Ja nie mam czasu...
Klacz szybko znikła mi z oczu a ja powoli kierowałam się w kierunku
wskazanej jaskini. Pomyślałam sobie o tych zasadach... Na co mi zasady,
nie będą mi rozkazywać jak mam żyć! Spać mi się nie chciało a nikogo nie
znałam. Wybrałam się więc na spacer po lesie. Nie wiedziałam czy należy
on do stada ale szczerze to mało mnie to obchodziło.