Wstałem rano chcąc przytulić Rose. Ta odepchnęła mnie lekko więc
powtórzyłem czynność. Ta jeszcze raz to zrobiła ale tym razem mocniej.
- Zostaw mnie w spokoju...
Pomyślałem że to chwilowe i wyszedłem z jaskini. Klacz leżała bezczynnie
ale widać yło że jest radosna. Więc skąd to zachowanie? Postanowiłem
pójść do znajomych. Nic nie poprawia humoru jak szczera rozmowa z
przyjacielem i wspólne spędzanie czasu... Kiedy po południu udałem się
do partnerki by z nią spędzić resztę dnia. Miałem nadzieję że już nie
będzie się zachowywać jak rano... Podszedłem do niej i ucałowałem ją w
czółko. Ta stała niewzruszona aż w końcu się odezwała.
- Gdzie byłeś?
- Ze znajomymi...
- Już mnie nie kochasz? Znajomi są ode mnie ważniejsi?
- Gadasz bzdury! Dzisiaj rano miałaś zły humor więc postanowiłem dać ci spokój...
- Ale mnie nie zdradzasz? - powiedziała to takim tonem i spojrzała zabójczym wzrokiem że zbladłem.
- Nie! Skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy?!
- Nie wiem. - odrzekła klacz i położyła się w jaskini. Zerwałem jabłko z
pobliskiej jabłoni. Usiadłem koło Rose i wręczyłem jej podarunek. Ta
obwąchała lekko jabłko po czym je odrzuciło.
- Nie lubisz jabłek? - zdziwiłem się
- Lubię... Ale inne... Em.. zielone... Jestem zmęczona, idę spać.
- Dobranoc
- Echem.... Ta...
Tego już za wiele... Ona mnie traktuje jak psa na krótkiej smyczy. Nie
pozwolę się tak traktować! Myślałem że jest wyjątkowa... Że to ta
jedyna... Chyba się pośpieszyłem z tą decyzją... No trudno... Jutro z
nią o tym pogadam... Już nie wypada iść do znajomych... Pójdę spać,
najwyżej będzie środek nocy i pooglądam gwiazdy...
***
Obudziłem się rano. Klacz już nie spała. Chodziła głodna wokół drzewa
próbując zerwać jabłka. A wczoraj mówiła że ich nie lubi... Cicho
obserwowałem klacz. W końcu wyszedłem widząc trud Rose. Kiedy mnie
zauważyła podskoczyła wysoko zrywając jabłko. Ugryzła kawałek bym nie
widział i szybko wyrzuciła jabłko gdzieś daleko.
- Podobno ich nie lubisz...
- Bo nie lubię.
- To po co je zrywałaś? To marnotrawstwo...
- Bo się nudziłam. Niech cię to nie martwi.
- Rose, musimy poważnie porozmawiać...
- No co chcesz? - zapytała tak niechętnie przewracając oczami że wyglądała jakby zaraz miała zemdleć.
- Chodzi o nas... Ja już tak dłużej nie mogę, zry.... - jeszcze raz
zastanowiłem się nad tym, nie będę mógł tego odwrócić ale nie mogę tego
dłużej ciągnąć. - Zrywam z tobą.
- Co?! Nie możesz ze mną zerwać!!!
- Mogę.
- Nie, bo... bo... Ja z tobą zrywam!
- Za późno.
- Nie prawda!
- Skończmy temat. Z nami koniec. - powiedziałem i odleciałem do swojej dawnej jaskini.