Tak jak myślałam, obudziłam się na łóżku u Killera. Byłam tak zmęczona i
bezsilna. Nie miałam siły podnieść się z łóżka. W sumie gdybym nie
wyszła z jaskini pewnie zdechłabym z głodu. Po 15 minutach miałam dosyć
siedzenia, a raczej leżenia i gapienia się w sufit bo robiłam to przez
dwa tygodnie bez praktycznie żadnej przerwy. Widziałam się w lustrze.
Brzydka i chuda klacz. Przewróciłam się tyłem do łóżka i cicho płakałam.
Wyglądałam strasznie. Kiedyś byłam piękna, pełna energii. Teraz mam
wystające żebra, podkrążone oczy i wyglądam strasznie. Moja sierść nie
błyszczała już tak pięknie. Jedyną rzeczą, która się we mnie nie
zmieniła były moje piękne, szafirowe oczy. Nadal było widać w nich
blask.
- Jeśli one jeszcze są piękne, nie wszystko stracone - podniosłam się z łóżka i cała we łzach zeszłam do Killera.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał
- Jestem ohydna
- Kiedyś byłaś ładniejsza
- Dzięki za komplement
- Nie chciałem cię urazić
- Nie uraziłeś mnie, bo zdaję sobie z tego sprawę
Ogier popatrzył na mnie z politowaniem
- Killer
- Hmmm...
- Mogę... - zawahałam się czy to powiedzieć, ale jednak się zdecydowałam - mogę cię przytulić?
Popatrzył na mnie zdziwiony
- Ten raz. Ostatni. Proszę..
- No dobra.
Kiedy go przytuliłam poczułam sens życia. Czułam jakby prąd przepływał
przez całe moje ciało. Byłam przepełniona energią. Popatrzyłam na żebra -
już nie było ich tak bardzo widać. Sierść błyszczała tak jak dawniej, a
skołtuniona grzywa ogarnęła się, była rozczesana i delikatnie opadała
na moją szyję.
- Dziękuję
Killer zaniemówił. Widocznie zdziwił go fakt, że tak na mnie działa.
Mnie w sumie też to zdziwiło. Jeszcze 2 minuty temu wyglądałam jak...
szczerze? Jak potwór.
Killer?