Szwendałam się po granicach stada. Poznałam praktycznie już całą
okolicę. Chciałam też poznać członków stada, niestety nikogo nie
znalazłam. W pewnej chwili coś zaszeleściło w krzakach. Ciarki mi
przeszły po grzbiecie. Za chwilę zza kępy trawy wyłonił się rudy ogier.
-Kim jesteś? - zapytałam i zrobiłam dwa kroki w tył. Ogier zrobił krok w
przód,podniósł swój dumny łeb w górę i spojrzał na mnie.
-Jestem Killer, ale mało powinno cię to obchodzić..-Powiedział i szykował się do skoku na mnie.
-Hola hola! Kolego! Jestem z tego samego stada co ty! Chyba nie masz na
myśli mnie zabić? - Powiedziałam. Ogier popatrzył na mnie jakby mi nie
wierzył.
-Ha! banalne nie? dlaczego miał bym zabić klacz z mojego stada! - Powiedział i znów zrobił krok w przód.
-Lepiej do mnie nie podchodź bo pożałujesz! - Krzyknęłam do niego i popatrzyłam złowrogo.
-Nie boję się takich "bezradnych" klaczy. - Powiedział i znów zrobił krok w przód.
-Ale....ja nie jestem bezradna! - powiedziałam i swoją magiczną mocą przygniotłam ogiera do drzewa.
-No no no...Brawo. To wszystko co potrafisz? Killera nic nie zabije!
Jestem nieśmiertelny.-powiedział i zaśmiał się. Już miał zadać mi
śmiertelny cios w głowę, na szczęście w kłótnie wkroczyła Costa.
-Co wy robicie?! - krzyknęła i rozdzieliła nas.
-Yyyyyyyyy...On chce mnie zabić! - powiedziałam i popatrzyłam na Costę udając przerażoną.
-Nie bądź taka mądra ty! -krzyknął i chciał mnie uderzyć ale magiczna moc nie dała mu nawet zrobić kroku.
-Killer...Ona jest z naszego stada. Nie możesz jej zabić! - powiedziała Costa i jej moc przestała działać.
<Killer?>