niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Atari

Szłam przez las, kiedy nagle zobaczyłam przed sobą bułanego ogiera. No tak, Killer. Zdziwiłam się, kiedy podszedł do mnie i zapytał:
- Cześć, jesteś tu nowa?
- Nie - odparłam. - Należę tu już od dawna.
- Nigdy cię tu nie widziałem - powiedział zdumiony. - Jestem ...
- Tak, tak, wiem - przewróciłam oczami. - Ty jesteś Killer, ten wielki podrywacz, który rzekomo zaliczył już każdą klacz oprócz Costy. Otóż, panie podrywaczu, nie zaliczyłeś jeszcze mnie. Nazywam się Atari.
Zapadła cisza. Błyskawicznie, jedną krótką myślą powaliłam ogiera na ziemię.
- Ej!!! - zawołał - A to za co?!
- Na wszelki wypadek - burknęłam, po czym lekkim tróchtem odgalopowałam w las.
- Zajdę cię! - krzyknął za mną. - Potrafię wyczuć krew każdego konia!
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego kierunku.
- Ha! I tu się zdziwisz. Wiesz, bo ja nie mam krwi. Kolejna niespodzianka, co? Jeśli się dziwisz, poproś o wytłumaczenie kogoś o mózgu większym niż twój, bo ja jakoś nie mam na to ochoty. - po tych słowach zaczęłam się oddalać. Killer pobiegł za mną. "Bosh, jak ja nienawidzę tego typu ludzi! Przyczepiają się do innych jak rzepy do psiego ogona." pomyślałam i, nawet na niego nie patrząc, wykręciłam ogierowi nogę tak, że nie mógł się ruszyć.
- I po co ci tak za mną dreptać?! - parsknęła na niego.
Ogier mruknął coś pod nosem.
- Nie słyszałam! Mógłbyś głośniej?! - zakpiłam.
<Killer dok.>