Coraz bardziej martwiłem się o Rine. Często bolał ją brzuch. Było to normalne w jej sytuacji, ale to działo bardzo często:
- Rina dochodzimy do stada.-oznajmiłem.
- To dobrze - powiedziała. Wyglądała jakby miała zemdleć.
- Dasz sobie radę sama?- zapytałem z troską.
- Nie będę sama jutro spotkamy się przy granicy ok-zaproponowała.
- Dobrze- powiedziałem. Tej nocy nie mogłem zasnąć. Wiem że jest bardzo
twardą klaczą ale nie mogłem przestać myśleć co się z nią dzieje.
Następnego ranka stała tam gdzie się umówiliśmy. Wyglądała normalnie:
- Cześć jak tam-zapytała.
- Dobrze-odpowiedziałem.
- Piękny dzień- powiedziała.
- Piękny bo tu jesteś- skłoniłem głowę przed panią mego życia.
Rina?