-Uciekaj młodzieńcze, Uciekaj jak najdalej!
Zerwałem się słysząc głosy starca i ruszyłem z kopyta w siną dał... Nie
wiedziałem ile kilometrów juz przeżyłem wiem ze dużo oj dużo. Mijałem
lasy, rzeki i pustynię. Nigdzie jednak nie znalazłem schronienia.
Powoli brakło mi sił ale nic dziwnego, ponieważ biegłem juz kilka dni,
wyglądałem juz jak cień źrebaka. Usłyszałem za sobą cichy grzmot.
Odwróciłem się w biegu. Nagle wpadłem na coś, raczej na kogoś.
-Uważaj jak biegasz - warknął
- To ty uważaj gdzie stoisz! - warknąłem ze wściekłością. I dopiero po
tych słowach podniosłem głowę i zobaczyłem silnie umięśnionego,
postawnego ogiera. Z jego oczu wyczytać było mądrość, zmieszana z
trudnym, krnąbrnym charakterem oraz nutką nanszalancji. Było jednak
wiadome, jest to koń budzący w innych szacunek.
-Sorka, poniosło mnie - powiedziałem
Killer?