,,Jutro święta".
Przypomniałem sobie rano. To dziwne że można o takim czymś zapomnieć ale
ja zapomniałem. Śnieg przykrył wszystkie drzewa i krzewy. Wszędzie
panował harmider. Wyszedłem na zewnątrz aby nawdychać się tego zimnego
powietrza. ,,Uwielbiałem zimę a przede wszystkim święta". Mój dom był
położony blisko granicy dlatego mogłem poczuć uderzenie śnieżką rzuconą
przez... Rinę. Czym prędzej jej oddałem. Rozegrała się niezła bójka na
śnieżki. Rzucaliśmy się tak silnie że gdyby nie Costa prawdopodobnie
bylibyśmy cali w śniegu. Jedynie przywódczyni zachowywała spokój.
Znikłem jej z oczu i pognałem do doliny śniegu. Rosły tam najpiękniejsze
choinki jakie widziałem. Wybrałem średniej wielkości świerk i ruszyłem
do domu. Po pół godziny byłem w domu zastanawiając się nad tym jak
ozdobić choinkę. Gdy to było już skończone ruszyłem po prezenty.
Wybieranie go zeszło mi do nocy. Więc prędko poszedłem spać. Rano
obudził mnie gwar. Dziś wigilia i wszyscy przygotowują jedzenie. Ja
oczywiście też zabrałem się do szykowania czegoś co dało by się zjeść.
Danie wyszło dość dobrze więc oddałem je na stół który właśnie był
przygotowywany w dolinie śniegu. Wszystko było już gotowe i czekaliśmy
na nadejście pierwszej gwiazdki. Długo czekać nie trzeba było. Po chwili
zasiedliśmy do stołu. Potem kolędy i fajerwerki. Tak to był udany
dzień. Czekało mnie jeszcze podarowanie prezentów ale to jutro. Kolejny
dzień. Rano wstałem i ruszyłem w poszukiwaniu pewnych klaczy. Pierwszą
spotkałem Coste:
- Dzień dobry-zagadałem
- A dobry dobry-odpowiedziała. Nawet ona chodź pochmurna dzisiaj była radosna jak skowronek.
- Mam nadzieje że ci się podoba-powiedziałem ruszając w dalszą drogę.
Kolejna klacz czekała na mnie przy granicy:
- Cześć- pozdrowiłem Rine
- Hejka-odparła
- Mam dla ciebie prezent-odpowiedziałem podając jej pięknie zawinięte pudełko.
- Dziękuje-odpowiedziała.
wrzuciłem ją do koszyka. Na drugiej półce stała piękna szopkę:
Będzie wspaniałą ozdobą. Ruszyłem do kasy. Paragon nie należał do najtańszych ale zarobiłem na zakupy. Z torbami ruszyłem do domu. Artykuły spożywcze włożyłem do lodówki. Nowy szal na wieszak, bombkę na choinkę a szopkę pod nią. Był wieczór i poszedłem spać. Ranek zapowiadał się bardzo spokojnie. Śniadanie było wyjątkowo pyszne. Dziś zamierzałem patrolować granice. Ubrałem szal i ruszyłem w drogę. Na granicy stała moja gwiazda:
- Cześć Rina- przywitałem się. Na jej szyi zauważyłem naszyjnik który jej dałem.
- Hej widzę że idziesz na patrol- przymrużyła oczy bo zawiał wiatr.
- Dziś ostatni dzień świąt trzeba spalić kalorie- zaśmiałem się trącając ją w ramie.
- To tak ja, więc chodźmy- zaproponowała. Ruszyliśmy granicami rozmawiając o świętach. Zeszło nam do wieczora.
- Dziękuje za super wieczór- powiedziałem dając jej buziaka. Ruszyliśmy do swoich domów.