wtorek, 27 maja 2014

Od One Day

W lesie było super. Promienie słońca nie zdołały przebić się przez grubą osłonę zielonych liści. Był tam bardzo fajny klimat. Ponury i smutny. Nagle usłyszałem krzyki. Była to klacz.
- Ratunku! Pomocy!
Od razu rzuciłem się do biegu. Dźwięk dobiegał ze strony zachodniej. Niestety, by się tam dostać musiałem przeskoczyć przez dość szeroką rzekę. No ale nie jestem chamem i nie zostawię klaczy, która woła o pomoc. Ogier to jeszcze sobie poradzi. Wziąłem rozbieg i przeskoczyłem nad rwącą rzeką. Dalej już pędziłem jak wiatr, a na moim szlaku nie było żadnych przeszkód. Byłem już coraz bliżej. Zobaczyłem ogiera. Rozpędziłem się jeszcze szybciej i skoczyłem na niego. Dostał z kopyta w łeb, przez co poleciał na kilka metrów. Pomogłem klaczy wstać i zaprowadziłem ją do domu.
- Dziękuję.
- Eeeej eeej eeej, co ty sobie wyobrażasz? - usłyszałem głos ogiera, który właśnie podchodził do klaczy
- Shanti, coś ci zrobił? - zapytał klaczy i przytulił ją
- On mi uratował życie. To znowu ten brat Bullet Train'a.
- Spoko. Sory... - przeprosił mnie
- To ja spadam - poszedłem do siebie

< Shanti? >