Zauważyłem dość drobną siwą klacz.
- Nic nie szkodzi. - powiedziałem miło
Klacz się lekko uśmiechnęła ale po chwili spoważniała.
- Ty chyba jesteś tu jeszcze nowa... - zapytałem nieśmiało
- Tak jakby... Jestem tu już trochę.
- No trudno... Znasz już wszystkie tereny stada?
- Tak, znaczy może jeszcze nie byłam tylko na Moście Życzeń...
- No to super! To jak, idziemy?
- Em... No dobrze.
Poszliśmy więc na Most Życzeń. Na miejscu ja i klacz spoglądaliśmy na
szumiącą wodę. Po chwili uniosłem łeb i spojrzałem na klacz.
- Wiesz że tu spełniają się marzenia?
Klacz zwróciła na mnie wzrok zaciekawiona.
- A o czym ty marzysz? - zapytałem dość ciekawski
< Spera? >
wtorek, 30 czerwca 2015
Od Silver Golda
Od zawsze czułem że moje miejsca jest gdzieś indziej, tylko gdzie? Niby
mam tu Sonię ale tylko ją... Wiem że równie jej jak i mi będzie ciężko
się po tym pozbierać jednakże muszę to zrobić. Poszedłem do alfy
poinformować ją o wszystkim by nie robić im problemów gdyby mieli mnie
później szukać. W sumie wątpię czy ktokolwiek by za mną tęsknił albo
chociaż zauważył moją nieobecność... Może Black.... Poszedłem jeszcze do
niego się pożegnać a następnie padło na Sonię. Stanąłem przy jej jaskini
i zastanawiałem się co mam jej powiedzieć. W końcu zapukałem do niej.
- Tak? - usłyszałem klacz która zaraz wynurzyła się z jaskini. - A, to ty Silver. Chodź do środka!
Mówiła cała radosna. Ucałowała mnie w policzek i zaprowadziła na sam środek jaskini.
- Sonia... Muszę ci o czymś ważnym powiedzieć... - zacząłem przerażony
- Coś się stało? - zdziwiła się klacz
- Odchodzę ze stada...
Sonia przez chwile gapiła się na mnie jakbym chciał ją zamordować.
- Odchodzisz? Ale jak to?
- To stado... Jest tu świetnie i w ogóle ale nie tu moje serce przynależy...
- Rozumiem cię.. - uśmiechnęła się lekko
- Naprawdę?
- Tak! Już teraz odchodzisz?
- Tak, właśnie miałem ci o tym powiedzieć i odejść
- No dobrze... To chociaż odprowadzę cię do granicy
- Dziękuję - odparłem i ruszyliśmy ku niej. Na miejscu jeszcze raz przytuliliśmy się do siebie po czym szybko zacząłem galopować by cierpieć dłużej. Rozmyślałem nad celem. Może tamta farma to jest to? Tamci ludzie wydawali się być miłymi... Spróbuję, dam im szansę. Najwyżej ucieknę jak wtedy. Po całych myślach tak przyśpieszyłem że aż czułem jak kopyta mi płoną. Mam tylko nadzieję że Sonia znajdzie kogoś na kogo zasługuje...
- Tak? - usłyszałem klacz która zaraz wynurzyła się z jaskini. - A, to ty Silver. Chodź do środka!
Mówiła cała radosna. Ucałowała mnie w policzek i zaprowadziła na sam środek jaskini.
- Sonia... Muszę ci o czymś ważnym powiedzieć... - zacząłem przerażony
- Coś się stało? - zdziwiła się klacz
- Odchodzę ze stada...
Sonia przez chwile gapiła się na mnie jakbym chciał ją zamordować.
- Odchodzisz? Ale jak to?
- To stado... Jest tu świetnie i w ogóle ale nie tu moje serce przynależy...
- Rozumiem cię.. - uśmiechnęła się lekko
- Naprawdę?
- Tak! Już teraz odchodzisz?
- Tak, właśnie miałem ci o tym powiedzieć i odejść
- No dobrze... To chociaż odprowadzę cię do granicy
- Dziękuję - odparłem i ruszyliśmy ku niej. Na miejscu jeszcze raz przytuliliśmy się do siebie po czym szybko zacząłem galopować by cierpieć dłużej. Rozmyślałem nad celem. Może tamta farma to jest to? Tamci ludzie wydawali się być miłymi... Spróbuję, dam im szansę. Najwyżej ucieknę jak wtedy. Po całych myślach tak przyśpieszyłem że aż czułem jak kopyta mi płoną. Mam tylko nadzieję że Sonia znajdzie kogoś na kogo zasługuje...
poniedziałek, 29 czerwca 2015
Od Spery
Przechadzałam się po stadzie. Lubię spacery - nie ukrywam. Nadal byłam
delikatnie zdołowana, moją samotnością, ale już nie aż tak jak kiedyś.
Rozglądałam się po okolicy - takich widoków mało na całym świecie.
Zawędrowałam do lasu. Z torby wypadło czarne pióro ojca - byłam do niego
zbyt przywiązana, żeby nie zauważyć jego braku. Szybko je podniosłam.
Podnosząc łeb zauważyłam, że mój cieć przykrywa inny - znacznie większy.
- Ostatnim razem nie byłaś taka ładna - znałam ten głos
- A ty ostatnim razem zmieniłeś zdanie na mój temat, tato. Skąd ty tutaj - dopowiedziałam po chwili przerwy. Nie mogłam pozbierać myśli
- Ze stada. Arid został obalony - nasze stado stało się naprawdę wspaniałe i...
- Tato - nie przywykłam do mówienia tak do kogokolwiek - nie mogę. Tu jest mój nowy dom tu mam... Właściwie to nie mam przyjaciół ale...
- Tak, wiem. Ale jakoś sobie poradzisz. Twoja matka mówiła tak samo - uśmiechnął się i posmutniał za razem. Odwzajemniłam to uczucie. Lecz stało się coś, czego bym się nie spodziewała - z oka mojego ojca popłynęła łza.
- Mi też jej brakuje mimo, iż nawet jej nie znałam. - czułam, jakbym też miała się zaraz rozbeczeć
- Nie o to mi chodzi. Jesteś moją jedyną pamiątką po niej, a ja cię tak najzwyczajniej odrzuciłem. Nie powinienem...
- Wiele jest rzeczy których nie powinniśmy - przerwałam mu - A kto stwierdził, że powinien obalić Arida? - zmieniłam temat
- Cały lud. Zaczynał naprawdę przesadzać. Nie chcę o tym mówić. Jestem tu po to, żeby cię przeprosić. Należą ci się przeprosiny. Na mnie już czas. Moi poddani czekają. Jakby co, wiesz jak do nas trafić? - Do nas... Moi poddani... Mój ojciec obalił Arida. Naprawdę się zmienił.
- Kiedyś wpadnę was odwiedzić - uśmiechnęłam się w stronę ojca
- Na mnie czas - wzbił się powietrze tym razem jednak nie zostawił pióra, a kilka włosów z ogona.
Wplecenie ich w warkoczyk na grzywie zajęło mi trochę czasu, ale podołałam temu zadaniu. Zamyślona kierowałam się w stronę jeziora, wpadłam jednak na konia
- Wybacz - rzuciłam lekko spłoszona
<Black Night?>
- Ostatnim razem nie byłaś taka ładna - znałam ten głos
- A ty ostatnim razem zmieniłeś zdanie na mój temat, tato. Skąd ty tutaj - dopowiedziałam po chwili przerwy. Nie mogłam pozbierać myśli
- Ze stada. Arid został obalony - nasze stado stało się naprawdę wspaniałe i...
- Tato - nie przywykłam do mówienia tak do kogokolwiek - nie mogę. Tu jest mój nowy dom tu mam... Właściwie to nie mam przyjaciół ale...
- Tak, wiem. Ale jakoś sobie poradzisz. Twoja matka mówiła tak samo - uśmiechnął się i posmutniał za razem. Odwzajemniłam to uczucie. Lecz stało się coś, czego bym się nie spodziewała - z oka mojego ojca popłynęła łza.
- Mi też jej brakuje mimo, iż nawet jej nie znałam. - czułam, jakbym też miała się zaraz rozbeczeć
- Nie o to mi chodzi. Jesteś moją jedyną pamiątką po niej, a ja cię tak najzwyczajniej odrzuciłem. Nie powinienem...
- Wiele jest rzeczy których nie powinniśmy - przerwałam mu - A kto stwierdził, że powinien obalić Arida? - zmieniłam temat
- Cały lud. Zaczynał naprawdę przesadzać. Nie chcę o tym mówić. Jestem tu po to, żeby cię przeprosić. Należą ci się przeprosiny. Na mnie już czas. Moi poddani czekają. Jakby co, wiesz jak do nas trafić? - Do nas... Moi poddani... Mój ojciec obalił Arida. Naprawdę się zmienił.
- Kiedyś wpadnę was odwiedzić - uśmiechnęłam się w stronę ojca
- Na mnie czas - wzbił się powietrze tym razem jednak nie zostawił pióra, a kilka włosów z ogona.
Wplecenie ich w warkoczyk na grzywie zajęło mi trochę czasu, ale podołałam temu zadaniu. Zamyślona kierowałam się w stronę jeziora, wpadłam jednak na konia
- Wybacz - rzuciłam lekko spłoszona
<Black Night?>
niedziela, 28 czerwca 2015
Od Soni CD opo Exile'a
Patrzyłam przez chwilę w taflę wody zastanawiając się czy naprawdę ten
most spełnia wszystkie życzenia? Zapytałam samom siebie. Zazwyczaj nie
wierzyłam w takie bzdury ale postanowiłam spróbować... " Chciałabym w
końcu znaleźć kogoś komu naprawdę na mnie zależy " powiedziałam sobie w
myślach. Nie wiedziałam czy się to spełni ale cóż! Popatrzyłam na ogiera
który mi się przyglądał. Odruchowo zapytałam:
- Coś się stało? - zapytałam z troskom.
- Nie nic... - powiedział dla odczepnego.
- No dobrze. Nie będę więcej pytać skoro nie chcesz o tym mówić... - powiedziałam po czym dałam znać ogierowi że możemy iść dalej.
Im dłużej przebywałam z Exilem to tym bardziej dziwiło mnie że jest w stadzie mroku... Nie był taki zły... A może mi się wydawało? Nie... On różnił się od reszty koni ze stada mroku. Tamte unikały przeważnie koni ze stada światłości a Exile był dla mnie nawet miły. Dziwiło mnie to więc postanowiłam zapytać:
- Exile? Mogę cie o coś spytać? - zapytałam trochę niepewnie.
- A o co? - zapytał zwracając wzrok na mnie.
- Dlaczego jesteś w stadzie mroku? Nie jesteś aż taki mroczny jak ci się zdaje...
- Co masz na myśli? - zapytał lekko podnosząc ton głosu.
- Exile... Ja cię nie atakuję! Po prostu chce powiedzieć że chyba za surowo siebie oceniasz. Jesteś miły a na dodatek widzisz piękno niektórych miejsc na naszych terenach a to znaczy że nie jesteś tak mroczny jak konie ze stada mroku, które przeważnie nie znoszą bądź nie dostrzegają takich rzeczy jak ty! - powiedziałam patrząc mu w oczy. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to ale po prostu wydawało mi się że oceniał tak siebie bo coś kiedyś zdarzyło się strasznego w jego życiu... Nie jestem wścibska ale po prostu nie mogłam jakoś uwierzyć że jest aż tak okrutny za jakiego się podawał.
< Exile? >
- Coś się stało? - zapytałam z troskom.
- Nie nic... - powiedział dla odczepnego.
- No dobrze. Nie będę więcej pytać skoro nie chcesz o tym mówić... - powiedziałam po czym dałam znać ogierowi że możemy iść dalej.
Im dłużej przebywałam z Exilem to tym bardziej dziwiło mnie że jest w stadzie mroku... Nie był taki zły... A może mi się wydawało? Nie... On różnił się od reszty koni ze stada mroku. Tamte unikały przeważnie koni ze stada światłości a Exile był dla mnie nawet miły. Dziwiło mnie to więc postanowiłam zapytać:
- Exile? Mogę cie o coś spytać? - zapytałam trochę niepewnie.
- A o co? - zapytał zwracając wzrok na mnie.
- Dlaczego jesteś w stadzie mroku? Nie jesteś aż taki mroczny jak ci się zdaje...
- Co masz na myśli? - zapytał lekko podnosząc ton głosu.
- Exile... Ja cię nie atakuję! Po prostu chce powiedzieć że chyba za surowo siebie oceniasz. Jesteś miły a na dodatek widzisz piękno niektórych miejsc na naszych terenach a to znaczy że nie jesteś tak mroczny jak konie ze stada mroku, które przeważnie nie znoszą bądź nie dostrzegają takich rzeczy jak ty! - powiedziałam patrząc mu w oczy. Nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to ale po prostu wydawało mi się że oceniał tak siebie bo coś kiedyś zdarzyło się strasznego w jego życiu... Nie jestem wścibska ale po prostu nie mogłam jakoś uwierzyć że jest aż tak okrutny za jakiego się podawał.
< Exile? >
czwartek, 25 czerwca 2015
Od Exile
I tak nie miałem nic , a nic ciekawszego do roboty więc wyraziłem zgodę.
Klacz chyba lekko się uradowała. Zaczęliśmy wędrówkę. Stępem ruszyliśmy
, ale po chwili spytałem.
- Gdzie idziemy? - klacz najwyraźniej tego nie przemyślała.
- Chciałbyś nad.. - nie zdążyła dokończyć.
- Most życzeń? - przerywając , zaproponowałem.
- Możemy - odparła.
Pokłusowaliśmy nad wybrane miejsce.
Klacz szturchnęła mnie i zarżała.
- Nie przesadzaj , jest tu ładnie.
- Niech ci będzie.
Chwilę patrzyłem w taflę wody. Widziałem swoje odbicie. Wzrok po chwili skierowałem ku klaczy , też przyglądała się zbiornikowi. Nic nie zrobiłem w tej sprawie , może... wymawia jakieś życzenie? Nie wiem , nie wierze w takie banały , moja przeszłość mnie zepsuła i prze nią jestem taki.... taki no mroczny.
<Sonia? Sorki też brak weny>
- Gdzie idziemy? - klacz najwyraźniej tego nie przemyślała.
- Chciałbyś nad.. - nie zdążyła dokończyć.
- Most życzeń? - przerywając , zaproponowałem.
- Możemy - odparła.
Pokłusowaliśmy nad wybrane miejsce.
***
- Jest tutaj całkiem , całkiem - rozejrzawszy się po miejscu.Klacz szturchnęła mnie i zarżała.
- Nie przesadzaj , jest tu ładnie.
- Niech ci będzie.
Chwilę patrzyłem w taflę wody. Widziałem swoje odbicie. Wzrok po chwili skierowałem ku klaczy , też przyglądała się zbiornikowi. Nic nie zrobiłem w tej sprawie , może... wymawia jakieś życzenie? Nie wiem , nie wierze w takie banały , moja przeszłość mnie zepsuła i prze nią jestem taki.... taki no mroczny.
<Sonia? Sorki też brak weny>
środa, 24 czerwca 2015
Od Costy CD opo Avenger'a
- Jak to jest urodzić się w niewoli ? -Spytałam bardzo zaciekawiona
- Jak ? Strasznie ... Nie pamiętasz ?
- Czego ?
- No źrebięcych lat
- Pamiętam
- To czemu pytasz ? Chwila ty urodziłaś się na wolności ?
- No tak
- Szczęściara
- Czy ja wiem
- Tam by cie bili za to, że chcesz do mamy czy akurat teraz pobiegać ...- Spojrzał smutny na mnie - A jak to jest urodzić się na wolności ?
- Fajnie .... Bardzo się nudzisz bo najczęściej jesteś jedynym źrebakiem, a jak już jest inny to ja nie mogłam się z nim za bardzo bawić bo jako Alfa muszę przestrzegać zasad i takie tam. Chociaż od czasu do czasu pozwoliła mi mama na zabawę z innymi.
- Ale jeszcze miałaś wtedy sio...
- Siostrę ? Hah tak miałam, ale potem jej już nie było. Ja poszłam w swoją stronę ona w swoją ... Tak narodziła się pomiędzy nami nienawiść.
- Przykre
- No bardzo - Uśmiechnęłam się do niego grzebiąc kopytem w piasku
- Oho zobacz kto idzie
- Killer ?
- Jak ?
- Nie pytaj ... jak masz do czynienia z potężną magią poznasz go na kilometr . On emituje takie pole
- Ty pewnie też
- Niestety ...
Killer podszedł do nas spokojnie i lekko mnie przytulił, nie spuszczał jednak Avenger'a z oka.
- Co tam ? O czym gadacie ? - Spytał normalnie
- O niczym już skończyliśmy ...- Odpowiedział Avenger i oddalił się
- Nie podoba mi się , że z nim się zadajesz
- A ty co mój tata?
- Nie, ale mogę nim być .... Jeśli wiesz co mam na myśli
- Brr.... Idę do siebie idziesz ?
- Oczywiście
- Nie no pójdę do siebie... Dam ci spokój
- Oj jakiś ty miły
Killer podszedł bardzo blisko i przyparł mnie do ściany
- Nie chce byś z nim rozmawiała ... Jeszcze sobie coś ubzdura i go będę musiał zabić
- No nie ... Możesz być spokojny po za tym nie jestem małym źrebakiem
- Mam nadzieje, że też on się u ciebie nagle nie pojawi
- A co zazdrosny ?
- Ja? Nigdy tylko nie lubię jak ktoś chce mi zabrać taki smaczny kąsek . Dobra idę - Na pożegnanie mnie pocałował
Boże co ja robię ... Czemu Killer to robi ? Nie mogę pozbierać myśli ...
Avenger
- Jak ? Strasznie ... Nie pamiętasz ?
- Czego ?
- No źrebięcych lat
- Pamiętam
- To czemu pytasz ? Chwila ty urodziłaś się na wolności ?
- No tak
- Szczęściara
- Czy ja wiem
- Tam by cie bili za to, że chcesz do mamy czy akurat teraz pobiegać ...- Spojrzał smutny na mnie - A jak to jest urodzić się na wolności ?
- Fajnie .... Bardzo się nudzisz bo najczęściej jesteś jedynym źrebakiem, a jak już jest inny to ja nie mogłam się z nim za bardzo bawić bo jako Alfa muszę przestrzegać zasad i takie tam. Chociaż od czasu do czasu pozwoliła mi mama na zabawę z innymi.
- Ale jeszcze miałaś wtedy sio...
- Siostrę ? Hah tak miałam, ale potem jej już nie było. Ja poszłam w swoją stronę ona w swoją ... Tak narodziła się pomiędzy nami nienawiść.
- Przykre
- No bardzo - Uśmiechnęłam się do niego grzebiąc kopytem w piasku
- Oho zobacz kto idzie
- Killer ?
- Jak ?
- Nie pytaj ... jak masz do czynienia z potężną magią poznasz go na kilometr . On emituje takie pole
- Ty pewnie też
- Niestety ...
Killer podszedł do nas spokojnie i lekko mnie przytulił, nie spuszczał jednak Avenger'a z oka.
- Co tam ? O czym gadacie ? - Spytał normalnie
- O niczym już skończyliśmy ...- Odpowiedział Avenger i oddalił się
- Nie podoba mi się , że z nim się zadajesz
- A ty co mój tata?
- Nie, ale mogę nim być .... Jeśli wiesz co mam na myśli
- Brr.... Idę do siebie idziesz ?
- Oczywiście
***
- Jak chcesz to możesz zostać- Nie no pójdę do siebie... Dam ci spokój
- Oj jakiś ty miły
Killer podszedł bardzo blisko i przyparł mnie do ściany
- Nie chce byś z nim rozmawiała ... Jeszcze sobie coś ubzdura i go będę musiał zabić
- No nie ... Możesz być spokojny po za tym nie jestem małym źrebakiem
- Mam nadzieje, że też on się u ciebie nagle nie pojawi
- A co zazdrosny ?
- Ja? Nigdy tylko nie lubię jak ktoś chce mi zabrać taki smaczny kąsek . Dobra idę - Na pożegnanie mnie pocałował
Boże co ja robię ... Czemu Killer to robi ? Nie mogę pozbierać myśli ...
Avenger
Od Soni Cd opo Exile'a
Ach! Musiałam zobaczyć to nieszczęsne serce i od razu przypomniał mi się
Sliver! Wiedziałam że długo mnie będzie to jeszcze trzymać ale nie
zamierzałam chować głowy w piasek. Chciałam iść naprzód! Zobaczyłam że
ogier nagle przestał patrzeć w niebo. Ja też w końcu zniżyłam łeb i
patrzyłam na niego. Był tej samej maści co ja więc mnie to bardzo
zdziwiło. Nie zawsze spotyka się dwa konie tak rzadkiej maści w jednym
stadzie.
- Idę dalej pospacerować... Chcesz dołączyć? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
Ogier przez chwilę myślał nad moją propozycjom. Ciekawiło mnie czy się przejdzie. Rzadko kiedy konie ze stada mroku spacerowały z końmi ze stada światłości. No ale cóż! Jak kto woli. W końcu ogier się odezwał:
- W sumie... czemu nie. - powiedział.
Nie mogłam uwierzyć że się zgodził! Nawet mnie to ucieszyło bo co bym robiła sama przez resztę dnia? A tak mogłam z kimś porozmawiać. We dwójkę zawsze raźniej niż samemu.
< Exile? Chwilowy brak weny >
- Idę dalej pospacerować... Chcesz dołączyć? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
Ogier przez chwilę myślał nad moją propozycjom. Ciekawiło mnie czy się przejdzie. Rzadko kiedy konie ze stada mroku spacerowały z końmi ze stada światłości. No ale cóż! Jak kto woli. W końcu ogier się odezwał:
- W sumie... czemu nie. - powiedział.
Nie mogłam uwierzyć że się zgodził! Nawet mnie to ucieszyło bo co bym robiła sama przez resztę dnia? A tak mogłam z kimś porozmawiać. We dwójkę zawsze raźniej niż samemu.
< Exile? Chwilowy brak weny >
Od Avenger'a CD opo Costy
-Wyluzuj się, odpocznij. - Uśmiechnąłem się lekko.
-Uważaj bo się ciebie posłucham. - Mruknęła.
-To może inny plan?
-No dawaj. - Położyła uszy po sobie.
-Chodźmy pobiegać.
-CO? Zmęczona jestem, kopyta mnie bolą. - Warknęła.
-Ale spokojnie. Costa. Ja gonie, ty uciekasz. - Zacząłem się śmiać.
-Jakoś nie mam ochoty na uciekanie przed tobą, bo i tak mnie nie dogonisz. A poza tym jak to będzie wyglądało?
-Normalnie. - Przekręciłem łeb.
-No. - Przewróciła oczami. - Albo zboczone, albo dziecinne.
Trudno ją namówić na cokolwiek. Uparta ona jest. Ale mi to nie przeszkadza.
-No dobra, jak wolisz. Odpocznij sobie...A ja pójdę po...-Nie dokończyłem bo mi przerwała.
-Zamknij się! Po nikogo nie pójdziesz. - Powiedziała. - Możemy iść na spacer po terenach....
*Po drodze*
Piękne te nasze tereny! Nawet nie wiedziałem o nich wszystkich. Dużo chodzenia...Ale wytrzymałem. Przy jeziorze, Costa wepchnęła mnie do zimnej wody. Dopełznąłem na brzeg.
-No wiesz co? Zaraz ty tam wpadniesz.
-Napewno...
W tej chwili, złapałem mocno za jej nogę i klacz wylądowała w wodzie.
-TY!!! - Krzyknęła.
-Na T to tramwaj staje. - Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-A na dzyn dzyn odjeżdża i co?!
-No nic. Niech sobie odjeżdża.
Costa ponuro popatrzyła się na mnie.
-Co ty masz na plecach? - Zapytała.
-Bliznę po bacie. Gdy byłem źrebakiem oberwałem batem za próbę ucieczki. Ale i tak uciekłem. No i mam to do końca życia. - Wyszedłem z wody, wytrzepałem się ale Costa znów mnie do niej wrzuciła.
Costa?
-Uważaj bo się ciebie posłucham. - Mruknęła.
-To może inny plan?
-No dawaj. - Położyła uszy po sobie.
-Chodźmy pobiegać.
-CO? Zmęczona jestem, kopyta mnie bolą. - Warknęła.
-Ale spokojnie. Costa. Ja gonie, ty uciekasz. - Zacząłem się śmiać.
-Jakoś nie mam ochoty na uciekanie przed tobą, bo i tak mnie nie dogonisz. A poza tym jak to będzie wyglądało?
-Normalnie. - Przekręciłem łeb.
-No. - Przewróciła oczami. - Albo zboczone, albo dziecinne.
Trudno ją namówić na cokolwiek. Uparta ona jest. Ale mi to nie przeszkadza.
-No dobra, jak wolisz. Odpocznij sobie...A ja pójdę po...-Nie dokończyłem bo mi przerwała.
-Zamknij się! Po nikogo nie pójdziesz. - Powiedziała. - Możemy iść na spacer po terenach....
*Po drodze*
Piękne te nasze tereny! Nawet nie wiedziałem o nich wszystkich. Dużo chodzenia...Ale wytrzymałem. Przy jeziorze, Costa wepchnęła mnie do zimnej wody. Dopełznąłem na brzeg.
-No wiesz co? Zaraz ty tam wpadniesz.
-Napewno...
W tej chwili, złapałem mocno za jej nogę i klacz wylądowała w wodzie.
-TY!!! - Krzyknęła.
-Na T to tramwaj staje. - Uśmiechnąłem się złowieszczo.
-A na dzyn dzyn odjeżdża i co?!
-No nic. Niech sobie odjeżdża.
Costa ponuro popatrzyła się na mnie.
-Co ty masz na plecach? - Zapytała.
-Bliznę po bacie. Gdy byłem źrebakiem oberwałem batem za próbę ucieczki. Ale i tak uciekłem. No i mam to do końca życia. - Wyszedłem z wody, wytrzepałem się ale Costa znów mnie do niej wrzuciła.
Costa?
wtorek, 23 czerwca 2015
Od Exile'a Cd opo Soni
Ruszyłem jednym kopytem naprzód. Klacz przyglądała mi się.W końcu ja coś powiedziałem.
- Witaj, jak się nazywasz? - odgarnąłem grzywkę po przez ruch łbem.
- Ja Sonia, a ty? - powiedziała jakby nieśmiało.
- Exile - odparłem patrząc na ziemię - Co cię tu sprowadza?
- Wybrałam się na spacer i cię spotkałam - powiedziała z intonacją.
- Aha... - zerknąłem w niebo zauważyłem chmurę w kształcie galopujących koni - Patrz!
Klacz na znak spojrzała w niebo i uśmiechnęła się , chyba zauważyła.
- A tam! - wzdychnęła. Też popatrzyłem we wskazane miejsce i była to chmura w kształcie serca więc spuściłem wzrok na ziemię , taa miłość , pomyślawszy z pod łba wzrok skierowałem ku Soni.
<Sonia?>
- Witaj, jak się nazywasz? - odgarnąłem grzywkę po przez ruch łbem.
- Ja Sonia, a ty? - powiedziała jakby nieśmiało.
- Exile - odparłem patrząc na ziemię - Co cię tu sprowadza?
- Wybrałam się na spacer i cię spotkałam - powiedziała z intonacją.
- Aha... - zerknąłem w niebo zauważyłem chmurę w kształcie galopujących koni - Patrz!
Klacz na znak spojrzała w niebo i uśmiechnęła się , chyba zauważyła.
- A tam! - wzdychnęła. Też popatrzyłem we wskazane miejsce i była to chmura w kształcie serca więc spuściłem wzrok na ziemię , taa miłość , pomyślawszy z pod łba wzrok skierowałem ku Soni.
<Sonia?>
niedziela, 21 czerwca 2015
Od Soni
Ostatnio dołączyło dużo nowych koni do SDG lecz ja nie byłam tym
specjalnie zainteresowana. Najwięcej koni dołączyło do stada mroku co
mnie lekko przerażało. Nie rozumiałam zbyt tamtych koni ale mimo
wszystko byłam dla nich miła bo oni pewnie też przeżyli swoje w życiu
dlatego tacy byli... Nieważne. Spacerowałam samotnie po Pomocnym Lesie
żeby ukoić moje ro zgalopowane myśli. Ostatnio Sliver się do mnie nie
odzywał i do tej pory nie odzywa więc pewnie ze mną zerwał... pomyślałam
sobie lecz zaraz potrząsnęłam głową i odgoniłam od siebie tamte myśli.
Bolało mnie zachowanie Silvera ale cóż! Jak widać to nie mój czas...
Może kiedyś się znajdzie ktoś kto na prawdę mnie zechce? Pytałam samom
siebie.Najciężej mi było ukoić ból w sercu. Tak! To zdecydowanie było
trudniejsze niż myślałam. Niestety takie jest życie. Zatrzymałam się po
czym spojrzałam w niebo. Promienie słońca przedzierały się przez gęstą
warstwę liści na drzewach tworząc piękny widok. Pomocny Las jako jedyny
koił mój ból i niedorzeczne myśli. Zastanawiałam się dlaczego ale i tak
nie poznałam odpowiedzi i pewnie nie poznam. Ten las krył w sobie wiele
tajemnic. Miałam już cztery lata lecz wydawało mi się nadal jakbym miała
rok bądź dwa lata. Nagle na mojej drodze pojawił się jakiś ogier. Był
maści bułanej z końcówkami czarnych nóg. Grzywa i ogon także były
czarne. Przyznam że był interesujący. Przyjrzałam się mu bliżej. Jego
ciało mówiło że jest dobrze zbudowany i wytrzymały jak i silny. Lekko go
kojarzyłam. Mianowicie należał do stada mroku... Którego unikałam. Jak
już wcześniej mówiłam nie za bardzo lubiłam ogiery... Chodzi mi o to ze
się ich bałam i miałam do tego pełne prawo po tym co przeszłam w życiu. A
raczej jakie krzywdy mi wyrządziły... Nieważne. Nagle ogier mnie
dostrzegł a ja lekko się w tedy wzdrygnęłam. Patrzyła na mnie lekko
znienawidzonym wzrokiem mimo iż mnie w ogóle nie znał... Stałam w
miejscu jak slup i czekałam na ruch ogiera.
< Exile >
< Exile >
Od Spery CD opo Lilii
Miałam wyrzuty sumienia. Tamta klacz była chyba nowa - nie kojarzę jej
jakoś. Byłam dla niej wredna, ale sama nie miałam najlepszego dnia.
Zdałoby się przeprosić. Klacz biegnąca w popłochu zostawiła za sobą
dosyć widoczne ślady, które prowadziły nad jezioro. Gdy znalazłam się na
miejscu wcześniej spotkana klacz piła wodę z jeziora. Zagadałam więc.
- Wybacz, że cię wcześniej pogoniłam. To nie w moim stylu - klacz nie spodziewała się mnie - lekko się wzdrygnęła - Czasami lepiej zacząć od nowa - co nie? - uśmiechnęłam się - Spera jestem. Tutejszy medyk. A ty to...?
<Lilia>
- Wybacz, że cię wcześniej pogoniłam. To nie w moim stylu - klacz nie spodziewała się mnie - lekko się wzdrygnęła - Czasami lepiej zacząć od nowa - co nie? - uśmiechnęłam się - Spera jestem. Tutejszy medyk. A ty to...?
<Lilia>
piątek, 19 czerwca 2015
Od Lilii
Obudziłam się i poszłam zwiedzać okolicę. Najpierw poszłam do pięknego
miejsca zwanego Świetlistą puszczą tam usłyszałam jak małe roślinki się
ze sobą kłóciły. Co chwilę słyszałam takie coś ''to przez ciebie''.
Podeszłam do nich i zapytałam się co się stało. One wszystkie zaczęły
krzyczeć a ja zobaczyłam tam o wiele dalej od nich złamaną gałąź u
młodej brzuski która płakała pogalopowałam do drzewka. Wiedziałam że ją
to boli dlatego uzdrowiłam ją.
Pobiegłam dalej ale się zgubiłam zobaczyłam konia którego nigdy nie widziałam podeszłam i zapytałam się o drogę a tam ten koń odparł radź sobie sama. Przestraszyłam się i pokłusowałam jeszcze dalej znalazłam się nad jeziorem. Nie muszę tego ukrywać ale gdy jestem za długo na słońcu robi mi się słabo, dlatego podeszłam pod drzewo i położyłam się. Taką metodę jak byłam mała stosowała moja mama. Gdy zrobiło mi się trochę lepiej poszłam napić się wody.
<ktos>
Pobiegłam dalej ale się zgubiłam zobaczyłam konia którego nigdy nie widziałam podeszłam i zapytałam się o drogę a tam ten koń odparł radź sobie sama. Przestraszyłam się i pokłusowałam jeszcze dalej znalazłam się nad jeziorem. Nie muszę tego ukrywać ale gdy jestem za długo na słońcu robi mi się słabo, dlatego podeszłam pod drzewo i położyłam się. Taką metodę jak byłam mała stosowała moja mama. Gdy zrobiło mi się trochę lepiej poszłam napić się wody.
<ktos>
czwartek, 18 czerwca 2015
Nowy członek
Imię:Lilia
Płeć:klacz
Cechy charakteru: na co dzień miła, nadopiekuńcza, cierpliwa, podczas walki- bez litosna
Wiek:2 lata
Rasa: arab
Rodzina: matka- Figa, Ojciec- Leopard
Historia: Żyłam w stadzie, wszystko było w porządku lecz zostałam wygnana ponieważ ogier który mnie kochał przez to, że nie kochałam go powiedział przywódcy że zdradziłam stado w końcu wygnano mnie. Ale pewnego dnia zauważyłam stado które mnie przyjęło.
Partner: szuka
Płeć:klacz
Cechy charakteru: na co dzień miła, nadopiekuńcza, cierpliwa, podczas walki- bez litosna
Wiek:2 lata
Rasa: arab
Rodzina: matka- Figa, Ojciec- Leopard
Historia: Żyłam w stadzie, wszystko było w porządku lecz zostałam wygnana ponieważ ogier który mnie kochał przez to, że nie kochałam go powiedział przywódcy że zdradziłam stado w końcu wygnano mnie. Ale pewnego dnia zauważyłam stado które mnie przyjęło.
Partner: szuka
Nadzwyczajne umiejętności: uzdrawia rośliny, rozmawia z roślinami, bardzo szybko biega
Właściciel: natalka011
Właściciel: natalka011
niedziela, 14 czerwca 2015
Od Spery
Wstać, czy nie? Piękna pogoda, ale nie chce mi się. Mimo wszystko pogoda
wzięła górę - podniosłam się. Stwierdziłam, że spacer dobrze by mi
zrobił. Po drodze widziałam sporo koni, ale żaden z nich nie zwracał na
mnie uwagi. Jestem tu obca, niechciana - zrodziła się myśl w mojej
głowie. Zazwyczaj natychmiast bym ją stamtąd wyrzuciła, ale nie tym
razem. Chciałabym znaleźć kogoś, kto by ze mną porozmawiał, pośmiał się.
Zwiesiłam łeb i udałam się w stronę lasu na poszukiwanie ziół
nadających się na leki - wciąż miałam ich niewiele i musiałam uzupełnić
zapasy. Zbierając zioła zastanawiałam się, co, lub kto był wtedy w
krzakach. Jestem pewna, że ktoś tam był. A może nie jestem? Sama nie
wiem. Oderwałam się na chwilę od zbierania ziół i spojrzałam na gałąź
drzewa - zauważyłam tam dwa ptaki - chyba parę. Szczerze mówiąc,
zazdroszczę im. Czego? Przyjaźni, miłości. W sumie to nie do końca wiem
czego - jestem specjalistą od ziół - nie zwierząt. Podniosłam się - nie
zauważyłam nawet kiedy nastał wieczór. Wzniosłam się w niebo. Zioła omal
nie wypadły mi z torby. Byłam daleko od stada, jednak z powietrza dużo
lepiej widać okolicę i dużo szybciej można dotrzeć w oddalone miejsce,
toteż powrót zajął mi może z dziesięć minut. Stwierdziłam. Zaparzyłam
wody i zaczęłam gotować zioła. Po kilku godzinach były gotowe, a ja
naprawdę zmęczona. Czym? Szczerze mówiąc sama nie wiem, ale byłam. Mimo
iż byłam zmęczona długo jeszcze nie mogłam zasnąć - patrzyłam w gwiazdy -
sama. Chociaż kto wie? Może w zupełnie innym miejscu ktoś obserwuje tą
samą gwiazdę co ja? Nie rozmyślałam nad tym długo - znów usłyszałam
jakiś szelest liści za sobą. Nie przykuł on jednak mojej uwagi tak, jak
ten poprzedni. Zignorowałam go i usnęłam.
nowy członek
Imię: Gabrielle
Płeć: klacz ♀
Wiek: 7 lat
Rasa: nieznana
Cechy charakteru: szalona , miła , tajemnicza , zamknięta w sobie , uparta , uczynna , pomocna , cicha , spokojna , samotniczka , sprytna , inteligentna , romantyczka ,
Rodzina: Nie pamięta i nie chce pamiętać
Historia: Z dzieciństwa pamięta jedynie ból i samotność. Błąkała się po świecie , aż dotarła tutaj.
Partner: nie myślała o tym...
Nadzwyczajne umiejętności: panowanie nad ogniem , panowanie nad nocą , panowanie nad naturą
Właściciel: 1234567.J
Płeć: klacz ♀
Wiek: 7 lat
Rasa: nieznana
Cechy charakteru: szalona , miła , tajemnicza , zamknięta w sobie , uparta , uczynna , pomocna , cicha , spokojna , samotniczka , sprytna , inteligentna , romantyczka ,
Rodzina: Nie pamięta i nie chce pamiętać
Historia: Z dzieciństwa pamięta jedynie ból i samotność. Błąkała się po świecie , aż dotarła tutaj.
Partner: nie myślała o tym...
Nadzwyczajne umiejętności: panowanie nad ogniem , panowanie nad nocą , panowanie nad naturą
Właściciel: 1234567.J
piątek, 12 czerwca 2015
Od Exile
Galopowałem sobie to tu , to tam nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nagle
się zatrzymałem i ... pochłonęły mnie te chwile ulotne... z mej
przeszłości. Stałem tak i widziałem dym... rozpaczliwe rżenie ,
bezradność... otrząsnąłem się z koszmarnych myśli i pobiegłem przed
siebie.. Galopując to znów cwałując kopyta zaniosły mnie w dal od ów
miejsca. Lekko przymrużone oczy od wiatru zauważyły postać , postać
klaczy. Powstrzymując swe nogi od dalszego biegu, przyjrzałem się
klaczy. Dostrzegłem siwą sierść klaczy i zaciemnione chrapy. Klacz chyba
mnie dostrzegła bo już galopowała ku mnie.
- Cześć - powiedziałem miło, nawet nie wiem dlaczego...
- Witaj - odpowiedziała - Ja jestem Praise, a ty?
- Ja jestem Exile , miło mi, a zresztą nazywaj mnie jak chcesz...
<Praise?>
- Cześć - powiedziałem miło, nawet nie wiem dlaczego...
- Witaj - odpowiedziała - Ja jestem Praise, a ty?
- Ja jestem Exile , miło mi, a zresztą nazywaj mnie jak chcesz...
<Praise?>
czwartek, 11 czerwca 2015
Od Costy CD opo Avenger'a
- Szczerze ? Nie
- Czyli nie ma nikogo ?
- Nie no coś ty , albo takie gbury jak ja , albo świętoszki schowane
- Yhy
- To naprawdę duży wybór
Ruszyłam w stronę swojej jaskini , a Avenger za mną
- Wiesz jesteś jedynym koniem który rozmawia ze mną
- Ohh jaki zaszczyt
- Zgrywasz się ?
- Nie po prostu jestem przybita nie mam ochoty na nic
- A to mam na to pomysł
- Taaa ? Niby jaki
Avenger
- Czyli nie ma nikogo ?
- Nie no coś ty , albo takie gbury jak ja , albo świętoszki schowane
- Yhy
- To naprawdę duży wybór
Ruszyłam w stronę swojej jaskini , a Avenger za mną
- Wiesz jesteś jedynym koniem który rozmawia ze mną
- Ohh jaki zaszczyt
- Zgrywasz się ?
- Nie po prostu jestem przybita nie mam ochoty na nic
- A to mam na to pomysł
- Taaa ? Niby jaki
Avenger
Od Avenger'a CD opo Costy
Posłałem klaczy tajemnicze spojrzenie. Przytaknąłem, ominąłem ją i
poszedłem w swoją stronę. Po drodze mijałem wiele koni, które nie były
miło nastawione. Teleportowałem się do domu. Usiadłem na kanapie i
odpaliłem telewizor. Resztę dnia tak przesiedziałem .
Jakieś dwa ogiery toczyły walkę przed jaskinią przywódczyni. Przewróciłem oczami i podbiegłem do nich.
-Co wy do cholery robicie? - Warknąłem.
-Nie twoja sprawa czarnuchu. - Mruknął jeden.
Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do sklepu. Tam zobaczyłem Costę. Coś kupiła.
-Cześć. - Powiedziałem.
-Witaj...
-Co robisz?
-Idę do domu.
-A nie znasz kogoś z kimś da się normalnie porozmawiać? - Zapytałem.
Costa
Jakieś dwa ogiery toczyły walkę przed jaskinią przywódczyni. Przewróciłem oczami i podbiegłem do nich.
-Co wy do cholery robicie? - Warknąłem.
-Nie twoja sprawa czarnuchu. - Mruknął jeden.
Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do sklepu. Tam zobaczyłem Costę. Coś kupiła.
-Cześć. - Powiedziałem.
-Witaj...
-Co robisz?
-Idę do domu.
-A nie znasz kogoś z kimś da się normalnie porozmawiać? - Zapytałem.
Costa
Od Spery
Zbieram zioła w lesie - nic ciekawego. W oddali zauważam szeroką rzekę.
Nad rzekami rośnie masa ziół - czemu miałabym tam nie zajść. Podchodzę
do krystalicznie czystej rzeki. O dziwo wkoło nie ma ani jednego zioła
czy też rośliny. Postanowiłam się napić, ale nie cieszyłam się długo
czystą wodą. Dostrzegłam, iż już nie piję ze strumienia wody, a ze
strumienia krwi. Wyplułam krew i podniosłam łeb znad rzeki. Wypływała
ona ze sporych skał, lecz nigdy wcześniej nie widziałam na nich martwego
ptaka czy królika, a co dopiero byłego sojusznika. Widok był okropny -
rozszarpany na miliony kawałków leżał, a z każdego miejsca w jego ciele
wypływała krew. Stwierdziłam, że to pewnie robota wilków, które jak się
okazało stały teraz za mną. Obróciłam się. Para Wilków z zakrwawionymi
pyskami rzucała się do mnie. Unikałam ataków jak mogłam. Uciekałam od
nich tyłem czego skutkiem było to, iż wpadłam do przepaści. Skąd
przepaść? Wcześniej była tam rzeka - rzeka krwi. Spadałam w przepaść
sparaliżowana. Nie mogłam rozłożyć skrzydeł. Spadałam coraz niżej i
niżej.
W tym momencie obudziłam się - ten koszmar męczył mnie odkąd zostałam wygoniona ze stada. Przysnęłam nad jeziorem - zasypiało mi się lepiej niż budziło. Podniosłam się z ziemi.
- Pięknie tu - szepnęłam do siebie.
Usłyszałam za sobą szelest - ktoś tam był. Jednakże kiedy dotarłam do tamtego miejsca zastałam pustkę - żadnej żywej duszy. Wróciłam więc do drzemki - tym razem bez przykrych koszmarów
W tym momencie obudziłam się - ten koszmar męczył mnie odkąd zostałam wygoniona ze stada. Przysnęłam nad jeziorem - zasypiało mi się lepiej niż budziło. Podniosłam się z ziemi.
- Pięknie tu - szepnęłam do siebie.
Usłyszałam za sobą szelest - ktoś tam był. Jednakże kiedy dotarłam do tamtego miejsca zastałam pustkę - żadnej żywej duszy. Wróciłam więc do drzemki - tym razem bez przykrych koszmarów
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Od Killera CD opo Costy
Impreza powoli się rozkręcała, a Costy nie było . Trochę mnie to dziwi ... jakim cudem się oparła takiej pokusie ?
- Witaj ....
- Hej Vivene , jak się bawisz ?
- Dobrze ,a ty ?
- Całkiem
- Szkoda ci teraz tej kasy na sale ?
- Nieee... wiesz , że to dla mnie grosze
- To co jest ?
- Dostałem wezwanie i muszę lecieć
- To leć ja popilnuje
- Dziękuje
Szybko wybiegłem z sali i wzbiłem się w chmury. Po chwili stałem pod drzwiami Costy.
- Mogę wejść ?
- Yhyyy
- Super
- Nie musisz zrywać z Vivene
- Coś się stało ?
- Mam doła
- Ojjj ... daj mi chwile
Wyczarowałem lody filmy kocyk i więcej rzeczy z zestawu na doła. Przytuliłem Costę i zaczęliśmy oglądać filmy .
- Witaj ....
- Hej Vivene , jak się bawisz ?
- Dobrze ,a ty ?
- Całkiem
- Szkoda ci teraz tej kasy na sale ?
- Nieee... wiesz , że to dla mnie grosze
- To co jest ?
- Dostałem wezwanie i muszę lecieć
- To leć ja popilnuje
- Dziękuje
Szybko wybiegłem z sali i wzbiłem się w chmury. Po chwili stałem pod drzwiami Costy.
- Mogę wejść ?
- Yhyyy
- Super
- Nie musisz zrywać z Vivene
- Coś się stało ?
- Mam doła
- Ojjj ... daj mi chwile
Wyczarowałem lody filmy kocyk i więcej rzeczy z zestawu na doła. Przytuliłem Costę i zaczęliśmy oglądać filmy .
Nowy członek
Imię: Exile
Płeć: Ogier ♂
Wiek: 4 lata
Rasa: Mustang
Cechy Charakteru: na ogół: Exile jest szczery , aż do bólu. Często się zamyśla. Udaje mu się czasami skłamać , ale to są bardzo nieliczne wyjątki. Uwielbia się droczyć. Zamknięty w sobie , z lekką nienawiścią patrzy na obce mu konie , wynika to z jego przeszłości. Podczas walki: Jest zabójczo żądny krwi , morderczy, zabija z zimną krwią , ale jego sposób jest bardzo bolesny i drastyczny , nikt nie chciałby na sobie tego poczuć. Potrafi odnaleźć czułe miejsca przeciwnika.
Rodzina: Ojciec - Figaro (R.I.P) Matka - Lovely (R.I.P)
Historia: Urodził się w Europie , jako dziki i wolny koń , całemu stadu żyło się dobrze i nie było na co narzekać. Jego ojciec był przewodnikiem stada , Exile miał go zastąpić gdy dorośnie. Jako półtoraroczny koń , oddalił się trochę od pasącego się stada, wraz ze swym kolegą MilWay'em. Nagle przy miejscy w którym pasła się rodzina młodego konia zaczął na niebie widnieć dym , niedługo można było dostrzec ogień chłonący las. Wraz z kolegą uciekli. Po pożarze postanowili zobaczyć , czy coś zostało z tego strasznego zdarzenia, ale gdy tam dotarli , wszytko co było i m znane , gdzie się wychowali było w opłakanym stanie. Drzewa czarne , spalone , bez liście , ziemia również upieczona przez ogień... wszystko obróciło się w popiół. Exil załamał się w sobie i uciekł z ów miejsca. Zostawiając przyjaciela i przeszłość za sobą , galopował przez 5 nocy i dni , szukając nowego miejsca na nowe życie. Jednak takowego nie znalazł. Błąkał się bardzo długo , nikt nie może tego określić ile to dokładnie trwało , aż znalazł swoje miejsce i jest to te stado...
Partner: Szuka...
Nadzwyczajne umiejętności: Umie zniknąć w danej chili i ukazać się w innym miejscu. Potrafi czytać w myślach.
Właściciel: Fiord15
Płeć: Ogier ♂
Wiek: 4 lata
Rasa: Mustang
Cechy Charakteru: na ogół: Exile jest szczery , aż do bólu. Często się zamyśla. Udaje mu się czasami skłamać , ale to są bardzo nieliczne wyjątki. Uwielbia się droczyć. Zamknięty w sobie , z lekką nienawiścią patrzy na obce mu konie , wynika to z jego przeszłości. Podczas walki: Jest zabójczo żądny krwi , morderczy, zabija z zimną krwią , ale jego sposób jest bardzo bolesny i drastyczny , nikt nie chciałby na sobie tego poczuć. Potrafi odnaleźć czułe miejsca przeciwnika.
Rodzina: Ojciec - Figaro (R.I.P) Matka - Lovely (R.I.P)
Historia: Urodził się w Europie , jako dziki i wolny koń , całemu stadu żyło się dobrze i nie było na co narzekać. Jego ojciec był przewodnikiem stada , Exile miał go zastąpić gdy dorośnie. Jako półtoraroczny koń , oddalił się trochę od pasącego się stada, wraz ze swym kolegą MilWay'em. Nagle przy miejscy w którym pasła się rodzina młodego konia zaczął na niebie widnieć dym , niedługo można było dostrzec ogień chłonący las. Wraz z kolegą uciekli. Po pożarze postanowili zobaczyć , czy coś zostało z tego strasznego zdarzenia, ale gdy tam dotarli , wszytko co było i m znane , gdzie się wychowali było w opłakanym stanie. Drzewa czarne , spalone , bez liście , ziemia również upieczona przez ogień... wszystko obróciło się w popiół. Exil załamał się w sobie i uciekł z ów miejsca. Zostawiając przyjaciela i przeszłość za sobą , galopował przez 5 nocy i dni , szukając nowego miejsca na nowe życie. Jednak takowego nie znalazł. Błąkał się bardzo długo , nikt nie może tego określić ile to dokładnie trwało , aż znalazł swoje miejsce i jest to te stado...
Partner: Szuka...
Nadzwyczajne umiejętności: Umie zniknąć w danej chili i ukazać się w innym miejscu. Potrafi czytać w myślach.
Właściciel: Fiord15
czwartek, 4 czerwca 2015
Nowy członek
Imię: Spera
Płeć: ♀ Klacz
Wiek: 3 lata
Rasa: Koń arabski
Cechy Charakteru: ogólnie Spera jest towarzyska i pomocna. Pomaga tam, gdzie jest potrzebna, tam gdzie może a zdarza się też, że tam, gdzie nie powinna. Wyczynem jest wyprowadzić ją z równowagi - jest bardzo opanowana.
Spera unika walki, ale gdy już jest zmuszona do walki stara się kierować rozsądkiem i sprytem - nigdy nie była mięśniakiem. Raczej nie zdarza się jej zabijać - uważa, że jest od tego, aby nie tworzyć ran, a je leczyć.
Rodzina: Ojciec imieniem Ira została w poprzednim stadzie, a matka - Fide - Zmarła kilka godzin po porodzie
Historia: Spera urodziła się w czasach wojny. W stadzie nie było medyka - jesteś słaby czyli nie jesteś potrzebny - brzmiało motto stada. Od pierwszych chwil było wiadomo, że nie jest stworzona do walki i, że przez resztę życia nie będzie miała matki - zmarła kilka godzin po porodzie. Ojciec nie troszczył się od tego czasu o Sperę. Wychowała ją stara klacz, która ni doczekał nawet jej pierwszych urodzin - zmarła ze starości około miesiąc przed nimi. Od tej pory Spera była zdana na siebie. Nie nadawała się do walki, więc gdy tylko sierżant to odkrył wyrzucił ją ze stada. Jej ojciec był generałem, lecz jak już wcześniej wspomniałam, nie obchodził go los córki. Spera wygoniona ze stada potajemnie leczyła rannych w lesie niedaleko stada. Poznała właściwości leczniczych ziół, więc wiedziała jak leczyć rany. W stadzie znano ją jako leśnego ducha. Leśny duch według przywódcy stada był przeszkodą na drodze stworzenia idealnej armii. Wyśledzona przez szpiega Spera musiała zmierzyć się z silnymi wojownikami z jej byłego stada - wynik walki był przesądzony - nie miała z nimi szans, więc starała się bronić rannych, aby ich nie zabito. W pewnym momencie Jeden z wojowników wymierzył na wpół przytomnej Sperze silnego kopniaka. Uderzyła grzbietem o drzewo, a z jej torby wypadły wszystkie zioła i leki, które stworzyła. Czekając na śmierć zobaczyła, że ląduje przed nią czarny, ogromny pegaz - skądś znała ten kształt ciała. Zanim jednak sobie przypomniała zemdlała. Jak długo była nie przytomna? Nikt nie wie. Obudziła się w soczystej trawie - zielonej - nie w kolorze miedzi spowodowanym krwią a naokoło niej dostrzegła swoją torbę, a za nią czarne pióro - pióro, ze skrzydła jej ojca. Wkoło było pełno ziół - idealnych na maści przeciwbólowe. Po wyleczeniu się włóczyła się po okolicy przez pewien czas. Dzięki tej włóczędze znalazła nowy, lepszy dom - Stado Dzikich Gór.
Partner: Spera nie szuka miłości na siłę, aczkolwiek chciałaby odnaleźć kiedyś swoją drugą połówkę
Nadzwyczajne umiejętności: Bardzo sprawnie porusza się w powietrzu, Zna właściwości wielu ziół, Może wskrzesić umarłego, jednakże kosztuje to ją jej własne życie
Właściel: kler77
Płeć: ♀ Klacz
Wiek: 3 lata
Rasa: Koń arabski
Cechy Charakteru: ogólnie Spera jest towarzyska i pomocna. Pomaga tam, gdzie jest potrzebna, tam gdzie może a zdarza się też, że tam, gdzie nie powinna. Wyczynem jest wyprowadzić ją z równowagi - jest bardzo opanowana.
Spera unika walki, ale gdy już jest zmuszona do walki stara się kierować rozsądkiem i sprytem - nigdy nie była mięśniakiem. Raczej nie zdarza się jej zabijać - uważa, że jest od tego, aby nie tworzyć ran, a je leczyć.
Rodzina: Ojciec imieniem Ira została w poprzednim stadzie, a matka - Fide - Zmarła kilka godzin po porodzie
Historia: Spera urodziła się w czasach wojny. W stadzie nie było medyka - jesteś słaby czyli nie jesteś potrzebny - brzmiało motto stada. Od pierwszych chwil było wiadomo, że nie jest stworzona do walki i, że przez resztę życia nie będzie miała matki - zmarła kilka godzin po porodzie. Ojciec nie troszczył się od tego czasu o Sperę. Wychowała ją stara klacz, która ni doczekał nawet jej pierwszych urodzin - zmarła ze starości około miesiąc przed nimi. Od tej pory Spera była zdana na siebie. Nie nadawała się do walki, więc gdy tylko sierżant to odkrył wyrzucił ją ze stada. Jej ojciec był generałem, lecz jak już wcześniej wspomniałam, nie obchodził go los córki. Spera wygoniona ze stada potajemnie leczyła rannych w lesie niedaleko stada. Poznała właściwości leczniczych ziół, więc wiedziała jak leczyć rany. W stadzie znano ją jako leśnego ducha. Leśny duch według przywódcy stada był przeszkodą na drodze stworzenia idealnej armii. Wyśledzona przez szpiega Spera musiała zmierzyć się z silnymi wojownikami z jej byłego stada - wynik walki był przesądzony - nie miała z nimi szans, więc starała się bronić rannych, aby ich nie zabito. W pewnym momencie Jeden z wojowników wymierzył na wpół przytomnej Sperze silnego kopniaka. Uderzyła grzbietem o drzewo, a z jej torby wypadły wszystkie zioła i leki, które stworzyła. Czekając na śmierć zobaczyła, że ląduje przed nią czarny, ogromny pegaz - skądś znała ten kształt ciała. Zanim jednak sobie przypomniała zemdlała. Jak długo była nie przytomna? Nikt nie wie. Obudziła się w soczystej trawie - zielonej - nie w kolorze miedzi spowodowanym krwią a naokoło niej dostrzegła swoją torbę, a za nią czarne pióro - pióro, ze skrzydła jej ojca. Wkoło było pełno ziół - idealnych na maści przeciwbólowe. Po wyleczeniu się włóczyła się po okolicy przez pewien czas. Dzięki tej włóczędze znalazła nowy, lepszy dom - Stado Dzikich Gór.
Partner: Spera nie szuka miłości na siłę, aczkolwiek chciałaby odnaleźć kiedyś swoją drugą połówkę
Nadzwyczajne umiejętności: Bardzo sprawnie porusza się w powietrzu, Zna właściwości wielu ziół, Może wskrzesić umarłego, jednakże kosztuje to ją jej własne życie
Właściel: kler77
Play Lista
Tak tak wiem coś się zrobiło z playlistą i czasem nie chce puścić dźwięku, najlepiej daną piosenkę suwaczkiem przewinąć na początek. Jeśli to nie zadziała to przejść do następnej piosenki, a potem wrócić do wybranej. Bardzo was przepraszam za utrudnienia, ale coś zrypałam XD Zdarza się .
PzDrO
DarCia
Od Costy
Jak się czuje? Świetnie ... rozdarta na dwa światy. Czy się komuś żaliłam? Nie ... Bo? Kto by mnie niby chciał słuchać ? Hah takiej przemądrzałej klaczy z humorkami, podłym charakterem... do tego zmiennym jak pogoda. Z jednej strony świetnie z drugiej do dupy, ale nikogo to przecież nie interesuje bo ważne jest ich dobro, ale tak czy inaczej wszyscy są nieszczęśliwi. Chwile szczęścia mijają szybko, a na ich miejscu pojawia się smutek. Nie potrafimy się cieszyć z nawet tak głupich rzeczy jak obudzenie się... tam gdzieś na świecie ktoś mógł zasnąć z nadzieją przebudzenia się rano, ale życie co do niego miało inne plany i go zabrano. Ktoś żyje w biedzie i cieszy się każdego dnia życia, a my mając wszystko jesteśmy nadal smutni. Czy nie warto to zmienić? Cieszyć się z każdego oddechu, założyć różowe okulary i patrzeć na świat z pozytywnym nastawieniem. Pomagać by też innym było lepiej. Fakt faktem, że każdemu nie dogodzisz, ale mały gest może odmienić całe życie chociaż jednej osoby, a to już powód do radości. Tak trzeba się otworzyć! Albo być mną i nadal się smucić .....
- Costa ?
- Czego Killer ?
- Chce zrobić taką imprezę dla całego stada, ale potrzebuje twojej zgody
- Zgoda
- Tak bez niczego ?
- Gdybym Ci zabroniła i tak byś ją zrobił. Prawda ?
- Tak !
- No więc właśnie
- Coś nie tak ?
- A na co wygląda ?
- Komu mam strzelić w pysk ?
- Życiu
- Oj Costa ...
- Nie chce pocieszenia
- No, ale tak nie można
- Jak nie chcesz bym ci zrobiła krzywdę to zjeżdżaj stąd !
- Okey już spokojnie
- Nie mam zamiaru być spokojna !
- A ja nie mam zamiaru cie widzieć smutnej
- To wyjdź !!!
- Nie mógłbym spokojnie pójść wiedząc w jakim jesteś stanie
- To idź niespokojnie, nie interesuje mnie to
- I mam tak po prostu sobie wyjść ?
- Tak !
- Nie ma takiej opcji
- A jaka jest
- Taka - Killer płynnym krokiem się do mnie zbliżył i zaczął całować...
- Przestań ... nie chce
- Kłamiesz
- Może i chce, ale ty masz ...
- Walić to !
Jego namiętne pocałunki powoli zaczęły schodzić w dół i dół ....
- A Vivene - Powiedziałam łamiącym się głosem z rozkoszy
- Teraz jej tu nie ma, jesteś ty
- Achhh...- Wyrwało mi się pod wpływem jego intensywnego dotyku
Nagle przestał ... zrobił trzy szybkie kroki w tył i spoglądał na mnie pożądającym wzrokiem. Cała się trzęsłam z podniecenia.
- Hymm.... to mam iść ? - Spytał uwodzicielskim głosem
- Nie....
- Ale odejdę
- Czemu ?
- Bo uwielbiam się z tobą bawić... Jak przyjdziesz na imprezę do mnie to pomyślę o dalszym ciągu
- Mhh!
- Nie ma tak dobrze
- Ale nie chce wychodzić
- To możesz zostać ... ale to będzie dla ciebie za wielki ból ... Z tęsknoty przyjdziesz, będziesz udawać niedostępną, ale nie ze mną te gierki. Potem dostaniesz zimny prysznic bo się tobą nie zajmę na oczach całego stada. Zawiedziona wrócisz do domu, a ja przyjdę i już nie będziesz myśleć o gierkach tylko się na mnie rzucisz i to wszystko wykonam bez mocy specjalnej.
- Zobaczymy !
- Jeśli będzie jak ja mówię pozwolisz mi na wszystko
- A jeśli przegrasz ?
- Zerwę z Vivene i będę twoim podwładnym ...
- Stoi ...
- Do zobaczenia na imprezie
- Oby nie ...
Killer wychodząc jeszcze posłał mi tajemniczy uśmiech po czym jego mina przybrała jak zwykle kamienny wyraz.
- I co ja teraz zrobię ? Bardzo chce wygrać, ale moja przegrana jest kusząca...
Opadłam na ziemię z bezradności... Czemu akurat ja ? Pewnie interesuje go przywództwo... Bo co we mnie takiego? Jestem dziwna, brzydka .... a on taki idealny. Z jednej strony agresywny w swój sposób, szaleńczo przystojny, oszałamiająco przystojny. Każda by chciała oddać życie za jedną noc z nim. No, a on od długiego czasu się za mną ugania. Tylko gdy mi zaczyna zależeć to mu nie, to choreeeeeee! Ale za nic nie pójdę ...
Killer dokończ
- Costa ?
- Czego Killer ?
- Chce zrobić taką imprezę dla całego stada, ale potrzebuje twojej zgody
- Zgoda
- Tak bez niczego ?
- Gdybym Ci zabroniła i tak byś ją zrobił. Prawda ?
- Tak !
- No więc właśnie
- Coś nie tak ?
- A na co wygląda ?
- Komu mam strzelić w pysk ?
- Życiu
- Oj Costa ...
- Nie chce pocieszenia
- No, ale tak nie można
- Jak nie chcesz bym ci zrobiła krzywdę to zjeżdżaj stąd !
- Okey już spokojnie
- Nie mam zamiaru być spokojna !
- A ja nie mam zamiaru cie widzieć smutnej
- To wyjdź !!!
- Nie mógłbym spokojnie pójść wiedząc w jakim jesteś stanie
- To idź niespokojnie, nie interesuje mnie to
- I mam tak po prostu sobie wyjść ?
- Tak !
- Nie ma takiej opcji
- A jaka jest
- Taka - Killer płynnym krokiem się do mnie zbliżył i zaczął całować...
- Przestań ... nie chce
- Kłamiesz
- Może i chce, ale ty masz ...
- Walić to !
Jego namiętne pocałunki powoli zaczęły schodzić w dół i dół ....
- A Vivene - Powiedziałam łamiącym się głosem z rozkoszy
- Teraz jej tu nie ma, jesteś ty
- Achhh...- Wyrwało mi się pod wpływem jego intensywnego dotyku
Nagle przestał ... zrobił trzy szybkie kroki w tył i spoglądał na mnie pożądającym wzrokiem. Cała się trzęsłam z podniecenia.
- Hymm.... to mam iść ? - Spytał uwodzicielskim głosem
- Nie....
- Ale odejdę
- Czemu ?
- Bo uwielbiam się z tobą bawić... Jak przyjdziesz na imprezę do mnie to pomyślę o dalszym ciągu
- Mhh!
- Nie ma tak dobrze
- Ale nie chce wychodzić
- To możesz zostać ... ale to będzie dla ciebie za wielki ból ... Z tęsknoty przyjdziesz, będziesz udawać niedostępną, ale nie ze mną te gierki. Potem dostaniesz zimny prysznic bo się tobą nie zajmę na oczach całego stada. Zawiedziona wrócisz do domu, a ja przyjdę i już nie będziesz myśleć o gierkach tylko się na mnie rzucisz i to wszystko wykonam bez mocy specjalnej.
- Zobaczymy !
- Jeśli będzie jak ja mówię pozwolisz mi na wszystko
- A jeśli przegrasz ?
- Zerwę z Vivene i będę twoim podwładnym ...
- Stoi ...
- Do zobaczenia na imprezie
- Oby nie ...
Killer wychodząc jeszcze posłał mi tajemniczy uśmiech po czym jego mina przybrała jak zwykle kamienny wyraz.
- I co ja teraz zrobię ? Bardzo chce wygrać, ale moja przegrana jest kusząca...
Opadłam na ziemię z bezradności... Czemu akurat ja ? Pewnie interesuje go przywództwo... Bo co we mnie takiego? Jestem dziwna, brzydka .... a on taki idealny. Z jednej strony agresywny w swój sposób, szaleńczo przystojny, oszałamiająco przystojny. Każda by chciała oddać życie za jedną noc z nim. No, a on od długiego czasu się za mną ugania. Tylko gdy mi zaczyna zależeć to mu nie, to choreeeeeee! Ale za nic nie pójdę ...
Killer dokończ
Subskrybuj:
Posty (Atom)