czwartek, 11 czerwca 2015

Od Spery

Zbieram zioła w lesie - nic ciekawego. W oddali zauważam szeroką rzekę. Nad rzekami rośnie masa ziół - czemu miałabym tam nie zajść. Podchodzę do krystalicznie czystej rzeki. O dziwo wkoło nie ma ani jednego zioła czy też rośliny. Postanowiłam się napić, ale nie cieszyłam się długo czystą wodą. Dostrzegłam, iż już nie piję ze strumienia wody, a ze strumienia krwi. Wyplułam krew i podniosłam łeb znad rzeki. Wypływała ona ze sporych skał, lecz nigdy wcześniej nie widziałam na nich martwego ptaka czy królika, a co dopiero byłego sojusznika. Widok był okropny - rozszarpany na miliony kawałków leżał, a z każdego miejsca w jego ciele wypływała krew. Stwierdziłam, że to pewnie robota wilków, które jak się okazało stały teraz za mną. Obróciłam się. Para Wilków z zakrwawionymi pyskami rzucała się do mnie. Unikałam ataków jak mogłam. Uciekałam od nich tyłem czego skutkiem było to, iż wpadłam do przepaści. Skąd przepaść? Wcześniej była tam rzeka - rzeka krwi. Spadałam w przepaść sparaliżowana. Nie mogłam rozłożyć skrzydeł. Spadałam coraz niżej i niżej.
W tym momencie obudziłam się - ten koszmar męczył mnie odkąd zostałam wygoniona ze stada. Przysnęłam nad jeziorem - zasypiało mi się lepiej niż budziło. Podniosłam się z ziemi.
- Pięknie tu - szepnęłam do siebie.
Usłyszałam za sobą szelest - ktoś tam był. Jednakże kiedy dotarłam do tamtego miejsca zastałam pustkę - żadnej żywej duszy. Wróciłam więc do drzemki - tym razem bez przykrych koszmarów