Od zawsze czułem że moje miejsca jest gdzieś indziej, tylko gdzie? Niby
mam tu Sonię ale tylko ją... Wiem że równie jej jak i mi będzie ciężko
się po tym pozbierać jednakże muszę to zrobić. Poszedłem do alfy
poinformować ją o wszystkim by nie robić im problemów gdyby mieli mnie
później szukać. W sumie wątpię czy ktokolwiek by za mną tęsknił albo
chociaż zauważył moją nieobecność... Może Black.... Poszedłem jeszcze do
niego się pożegnać a następnie padło na Sonię. Stanąłem przy jej jaskini
i zastanawiałem się co mam jej powiedzieć. W końcu zapukałem do niej.
- Tak? - usłyszałem klacz która zaraz wynurzyła się z jaskini. - A, to ty Silver. Chodź do środka!
Mówiła cała radosna. Ucałowała mnie w policzek i zaprowadziła na sam środek jaskini.
- Sonia... Muszę ci o czymś ważnym powiedzieć... - zacząłem przerażony
- Coś się stało? - zdziwiła się klacz
- Odchodzę ze stada...
Sonia przez chwile gapiła się na mnie jakbym chciał ją zamordować.
- Odchodzisz? Ale jak to?
- To stado... Jest tu świetnie i w ogóle ale nie tu moje serce przynależy...
- Rozumiem cię.. - uśmiechnęła się lekko
- Naprawdę?
- Tak! Już teraz odchodzisz?
- Tak, właśnie miałem ci o tym powiedzieć i odejść
- No dobrze... To chociaż odprowadzę cię do granicy
- Dziękuję - odparłem i ruszyliśmy ku niej. Na miejscu jeszcze raz
przytuliliśmy się do siebie po czym szybko zacząłem galopować by
cierpieć dłużej. Rozmyślałem nad celem. Może tamta farma to jest to?
Tamci ludzie wydawali się być miłymi... Spróbuję, dam im szansę.
Najwyżej ucieknę jak wtedy. Po całych myślach tak przyśpieszyłem że aż
czułem jak kopyta mi płoną. Mam tylko nadzieję że Sonia znajdzie kogoś
na kogo zasługuje...