Posłałem klaczy tajemnicze spojrzenie. Przytaknąłem, ominąłem ją i
poszedłem w swoją stronę. Po drodze mijałem wiele koni, które nie były
miło nastawione. Teleportowałem się do domu. Usiadłem na kanapie i
odpaliłem telewizor. Resztę dnia tak przesiedziałem .
Jakieś dwa ogiery toczyły walkę przed jaskinią przywódczyni. Przewróciłem oczami i podbiegłem do nich.
-Co wy do cholery robicie? - Warknąłem.
-Nie twoja sprawa czarnuchu. - Mruknął jeden.
Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do sklepu. Tam zobaczyłem Costę. Coś kupiła.
-Cześć. - Powiedziałem.
-Witaj...
-Co robisz?
-Idę do domu.
-A nie znasz kogoś z kimś da się normalnie porozmawiać? - Zapytałem.
Costa