Włóczyłem się po nieznanych mi terenach. W końcu dzięki ptakom dotarłem
do niesamowitej i bogatej Ziemi, zwanej Stadem Dzikich Gór.
Podobało mi się więc galopem ruszyłem przed siebie.
Była tu grupka koni pasących się na łąkach. Były rozległe a to coś o
czym marzyłem. Podbiegłem do ogiera zdającego się być przywódcą stada.
Rzeczywiście nie myliłem się. Popatrzył na mnie i z ciepłym uśmiechem
powiedział:
-Witaj w stadzie.
Byłem niesamowicie szczęśliwy. Chciałem skakać, galopować i bogowie wiedzą co jeszcze. Przez przypadek wpadłem na waderę.
- Wybacz...- powiedziałem. Głupio mi się zrobiło.
<Jakaś klacz>