poniedziałek, 2 grudnia 2013

Od Deadlocka

Idąc ze swoją ukochaną spotkałem płaczącą Degrassi.
- Ojej! Kogo ja tu widzę? - zapytałem śmiejąc się
- Odwal się!
- Ojeje! Degrassiunia się popłakała. Jak przykro... - na te słowa ja z Mariss zaczęliśmy się śmiać
- Zamknij dupe!
- Bo co? Bo pogrozisz mi mamusią? - po tych słowach normalnie aż płakaliśmy z moją dziewczyną ze śmiechu.
- Przestań!
- Nie... i odwal się ode mnie. I ten piorun gów** mi zrobił. - powiedziałem i podszedłem do niej. Znów uderzył mnie piorun, lecz ja nic a nic nie poczułem.
- Odwal się ode mnie. Daj mi spokój i najlepiej - niech każde z nas żyje własnym życiem... - powiedziałem i razem z Mariss poszliśmy na plażę. Było zimno, ale zarazem ciepło, gdy wtulaliśmy się w siebie.
- Kocham cię... - powiedziałem i pocałowałem ją
- Ale tak mocno - powiedziała i tym razem ona mnie pocałowała
Zaczęliśmy się całować. Ja nagle wstałem.
- Co robisz?
- Zaraz zobaczysz... - powiedziałem i wziąłem patyk po czym narysowałem na śniegu olbrzymie serce, a później ulepiłem z niego 2 konie, mnie i Mariss.
- Ale ładne - powiedziała uśmiechając się
- Ja nie mam talentu - zażartowałem
- Masz, masz... i to wrodzony!
- Ale do czego? - zaśmiałem się
- Do wszystkiego... - powiedziała i znów mnie pocałowała. Zaproponowałem jej dziś randkę, w niesamowitym miejscu które niedawno odkryłem. Poszedłem szybko po świece, wazon i róże, które uwielbiała. Postawiłem wazon, a w nim leżały róże.
http://www.kwiatki.org/kwiaty/bialy-fioletowe-wazon-roze.jpeg
Później rozsypałem niebieskie płatki tych pięknych kwiatów.
http://p.alejka.pl/i2/p_new/25/33/niebieskie-platki-roz_0_b.jpg
Kiedy już wszystko było prawie gotowe zapaliłem świecę.
http://img.alibaba.com/photo/101113386/Heart_Shape_Candle.jpg
Wszystko wyglądało pięknie, a romantycznego nastroju nadawał jeszcze półmrok. Klacz przyszła w pięknie zaplecionym warkoczu, z niebieską różą w grzywie i z niebieską kokardą na zaplecionym ogonie.
- Pięknie wyglądasz, z resztą... jak zawsze - powiedziałem i pocałowałem ją w chrapy
- Dziękuję. - po tych słowach zarumieniła się lekko.
Po kolacji poszliśmy do jaskini i trochę się tam bawiliśmy... zdradzać szczegółów nie będę, ale mogę powiedzieć, że było fajnie. Rano obudziłem się późno, bo po nieprzespanej nocy trudno wstać wcześnie.. no więc ubzdurałem se, że trzeba trochę zmienić w swoim życiu. Poinformowałem Mariss, iż wychodzę na świat trochę coś pozmieniać. Ona zgodziła się, żebym poszedł sam. Postanowiłem poszukać Degrassi. Siedziała nad rzeką Na 'i
- Hej...
- Po co tu przylazłeś?
- Przepraszam...
- Za co? Nagle taki miły się zrobiłeś?! To jest podstęp! Nie uwierzę ci!
- Przepraszam.. naprawdę... ja... wiesz jaki byłem wcześniej. Ja się już zmieniłem. Teraz kiedy Mariss...
- Tylko Mariss tylko Mariss! Nie widzisz świata poza nią!
- Zazdrosna jesteś - powiedziałem cały czas tłumiąc uczucie złości.
- Nie! Daj mi spokój.
- Ale pamiętaj, że cię przepraszałem.. - powiedziałem i odszedłem
- Bla, bla bla - wykrzyknęła do mnie
Ja pobiegłem do jaskini. Tam zauważyłem zapłakaną matkę.
- Mamo, wiem że cierpisz po stracie ojca. Ale taki jest bieg wydarzeń. Koń rodzi się, dorasta, starzeje się i w końcu umiera... - to ostatnie słowo ledwo przedarło mi się przez gardło. Matka cały czas płakała i patrzyła w ziemię.
- Przepraszam... - powiedziałem i odszedłem. Tym razem pogalopowałem na cmentarz. Stanąłem przed nagrobkiem taty. Pomodliłem się. Na koniec powiedziałem:
- Przepraszam...
Nagle jakiś głos się odezwał. Był on śmieszny, radosny ale też poważny. Już wiem! To był głos taty.
- Synu, nie masz mnie za co przepraszać. Taka jest kolej rzeczy.
= Koń rodzi się, dorasta, starzeje się u w końcu umiera... = powiedzieliśmy chórem.
- Nie przejmuj się. Na każdego przyjdzie kiedyś kolej. No chyba że jest nieśmiertelny...
- Wiem...
- Synku ty mój jedyny. Życzę ci najlepiej w życiu. Pamiętaj, zawsze będę cię wspierał i ci pomagał. Zawsze kiedy tu przyjdziesz ja wyjdę z grobu... pamiętaj, jak będziesz miał do załatwienia jakąś męską sprawę - cwałuj ile sił tutaj - zaśmiał się i poszedł do swojego obecnego domu. Łezka poleciała mi z oka...
- Dziękuję - szepnąłem i poszedłem do Mariss. Kiedy byłem już w jaskni..

( Mariss? )