piątek, 4 października 2013

Od Deatha CD Drasilmare

Siedziałęm w jaskini i czytałem jakies stare zwoje. Miłem bardzo wrażlily słuch więc dotarł do mnie czyiś krzyk. Zapewne z lasu bo kiedy pod niego podeszłem to wzywani o pomoc było głośniejsze. Jednak był to znajomy dla mnie głos... Nagle uświadomiłem sobie:
-DRASILMARE?!?!?!
Wrasnołem i zaczołem cwałować jak debil w głąb lasu, rozwinołem taką prędkość że nie widziałem drzew. W końcu chodziło o moja ukochaną klacz. Tym razem nie daruję temu, kto skrzywdzi Drasilmare.
Krzyk ucichł. Jednak ja coś widziałem, widziałem Drasilmare wciśniętą między drzewa i wysokiego gościa podchodzącego do niej. Jak wilk polujący na ofiarę żuciłem się na tego facia. On mnie strącił i odwrócił się w moją stronę. Nie miał twarzy. Nic, ani oczu ani gemby. Ale mnie to nie obchdziło. Ja się go nie bałem. Wstałem i tylnimi kopytami przywaliłem mu prosto w ta białą buźkę. Skulił się. A potem jakieś z 6 macek z pleców mi wyrosło i zaczą podchodzić do mnie.
-DRASILMARE!!! UCIEKAJ!!!
Krzyknąłem cofiąc się. Klacz uciekła tylko pare metrów, zatrzymała się i patrzyła jak walczę z tym gościem.
-CO TO JEST?!
Wrzasnołem do niej.
-To Sle-enddermaan!
Wyjąkała odchodząc jeszcze trochę, a ja walczyłem. Slender się odwrócił w kierunku Drasilmare, a ja o wykorzystałem i rzuciłem na niego czar. W okół Slendera zaczeła gnić ziemia, która się potem rozpadła i ze szczeliny zaczeła wyłazić moja armia. Najpierw wyłaziły szkielety, kiedy zaczeły wychodzić wilkołaki zawołałem jednego do siebie i kazałem zamienić w amulet. Kiedy to zrobił wziąłem go i rzuciłem do Drasilmare. Amulet wilkołaka miał ją bronić przed złym, w razie niebezpieczeństwa ze strony jakiegokolwiek stworzenia (w tym Anubisa do któego mam wiele podejrzeń) miał z amuletu wyleźć wilkołak, jeden z najlepszych.
Kiedy dałem znak armii żeby zaczeła atakować Slenderman znikł. Kompletnie nie wiedziałem gdzie jest. Odwołałem armię i podeszłem do Drasilmare.
-Nic Ci nie jest?
Spytałem
-Nie. Raczej nie. Ale ten amulet...ja mam go zatrzymać?
-Owszem. Jednak może być on niewidoczny. A może się ujawnić kiedy tylko chcesz. Wilkołaka nie muisz prosić żeby wyszedł on ,,automatycznie'' sie ujawnia.
Odparłem.
-Idź do domu. Tylko niech amulet będzie ujawniony, w razie powrotu tego gościa.
-Okey, a wrócisz zaraz?
Spytała.
-Zrobię sobie spacer po lesie, a potem przyjdę.
-Zgoda.
Odpowiedziała i pobiegła do domu.
Ja natomiast poszłem w inną stronę. Spacerowałem przez godzinę, kiedy zbierałem się do lotu nie mogłem rozłożyć skrzydeł. Tak mi jakoś je dziwnie blokowało.
Za mną usłyszałem szelst. ,,jeny! czy ten gościu się niegdy nie odczepi'' pomyślałem i nastawiłem się do walki. Z krzaków odziwo wyszła Aqua.
-AQUA!
Kryzknem rozczarowany.
-Nie strasz mnie tak bo dopiero walczyłem z jakimś gościem.
Aqua nie odpowiedziała tylko stała jak wryta i gapiła się na mnie.
-Yyy, wszystko ok?
Spytałem niepwenie. Wciąż cisza.
-No ogarnij się! Albo zaraz tak ci ciałko pokaleczę że napewno nic nie powiesz!
Nie wytrzymałem i rzuciłem się na Aquę.
Przenikłem ją i upadłem na ziemie.
-oook, to już jets MEGA dziwne. Aqua, czy ty napewno jesteś Aqua?
Cisza.
-(PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIP) ODEZWIJ SIĘ!!!
Wrzeszczałem, ale i tak ,,Aqua'' dalej stała i nic nie mówiła.
-Ja się nawet teraz zaczynam bać!
Powiedziałem i uciekłem.
............................w domu.........................
-O hej kotku. Czmu tak długo nie wracałeś?
Spytała Drasilmare podchodząc do mnie.
-Nie uwierzysz co widziałem...


(Drasilmare dokończ)