Ruszyłem w kierunku swojego domu. Nie mogłem tam usiedzieć dlatego też
ponownie wyszedłem na łąkę i położyłem się. Znowu mi to nie pasowało
przez parzące słońce więc następnym ratunkiem było drzewo. Tak, nawet
znam takie miejsce gdzie jest wielkie stare drzewo które daje tyle
cienia ile dusza zapragnie. Kiedy byłem już pod nim usłyszałem czyiś
głos.
- Mogę się dosiąść? - zapytała
- Jeśli chcesz. - odparłem bezinteresownie.
Jak się okazało ta klacz to była Sonia.
- Eh, już drugi raz widzę cię dzisiaj. - uśmiechnąłem się do niej
- Tak... - odparła klacz. - Szczerze mówiąc nie spodziewałam się że to
ty... - odpowiedziała klacz jakby niezadowolona mym widokiem
- Jeśli chcesz możesz iść. - odparłem.
Klacz spojrzała na mnie zwieszonym wzrokiem i odpowiedziała.
- W sumie może jeszcze trochę pochodzę... - kiedy miała już ruszać zatrzymałem ją
- No to może razem się przyjdziemy. Przecież mi możesz zaufać. - odparłem
- No...eeee....dobrze. - szepnęła i ruszyła a ja zaraz za nią
- Mogę Cię o coś spytać... -
- Tak? - zwróciła na mnie wzrok
- Zauważyłem że uciekasz od ogierów. Dlaczego? - zapytałem a klacz zwiesiła głowę Na chwilę zamilkła głęboka cisza.
< Sonia? >