Była ciemna noc... Nie miałem się gdzie schować przed ciemnościami i
wilkami. Choć umiem się z nimi rozprawić oprócz dużej watahy... Z ludźmi
też sobie radziłem. Lecz ja pragnąłem wolności a nie schronienia...
W końcu znalazłem duży kawał skały. W końcu miałem nie duże schronienie
przed zimnym wiatrem. Stanąłem koło niej i próbowałem zasnąć. Jednak po
chwili usłyszałem rżenie jakiegoś konia. Przypominał trochę rżenie ...
Luna... Zrobiłem wielkie oczy i zauważyłem ładną klacz. Miała kolory
podobne do moich... Była ładna... Lecz moje serce nadal biło do Luny...
Choć ta walka... Nie ważne...
Chciałem się jakoś przywitać ale... Bałem się bo miałem trudny
charakter... Jestem tajemniczy i poważny jak skała... Albo jednak
spróbować? W końcu wziąłem się w garść i podszedłem do klaczy...
-Cześć...- Odpowiedziałem tajemniczo...
Shanti? c: