Pewnego ciepłego dnia postanowiłam trochę pobiegać po terenach stada. 
Gdyż od czasu wstąpienia do niego nie biegałam i poczułam że zaczyna mi 
tego bardzo brakować... Poszłam w kierunku " świetlistej puszczy " i 
ustaliłam sobie że mój bieg zakończy się dopiero w " pomocnym lesie ". 
Gdy byłam już gotowa, wystartowałam jak błyskawica. Cudownie było znowu 
poczuć wiatr we włosach i poczuć tę wolność ! Nagle jednak stanęłam bo 
usłyszałam przepiękny śpiew... Nie wiedziałam do kogo on należy ale 
wiedziałam że na pewno nie jest to żaden koń z naszego stada. 
Szłam w kierunku pięknego śpiewu lecz gdy myślałam że się już zbliżam, 
to nagle znowu dźwięk się ode mnie oddalał. I tak cały czas. W końcu 
pomyślałam że ktoś sobie chyba ze mnie żarty stroi więc postanowiłam kontynuować mój bieg. I tak też zrobiłam... Gdy zaczęłam z powrotem 
biec, to zaczęłam się czuć obserwowana... Nie wiedziałam czy wariuję czy
 po prostu ktoś znowu chce mnie przestraszyć... Dlatego starałam się 
wyjść z tego dziwnego miejsca i dojść do " pomocnego lasu " . Jednak nie
 mogłam z niego wyjść! Zaczęłam się bać bo zrozumiałam że się po raz 
pierwszy zgubiłam ! A jeszcze nie znałam dobrze całej " świetlistej 
puszczy ". Zaczęłam sobie zadawać pytania: Czy mam krzyczeć i wołać o 
pomoc? A może lepiej zostać w miejscu i czekać na pomoc? Czy też mam iść
 i szukać wyjścia? Sama nie wiedziałam co mam robić... 
Stałam w miejscu i się rozglądałam nerwowo próbując sobie przypomnieć z 
kąt przyszłam... ale nic z tego... Zaczęło się powoli ściemniać. A mój 
strach coraz to narastał... Czemu byłam taka głupia i nie zostałam ze 
stadem? - powiedziałam do siebie zrozpaczonym głosem... I spuściłam 
głowę do ziemi. Gdy nagle... usłyszałam znowu ten sam śpiew ! No pięknie
 ! - pomyślałam. Jeśli to jest jednak jakiś wróg stada to jestem na 
przegranej pozycji jeśli mnie przez cały dzień obserwował... Nerwowo się
 obracałam i nasłuchiwałam gdy nagle znowu śpiew się urwał... I znowu 
było słychać tylko przenikliwą ciszę... Poczułam jak serce mi zaczęło 
szybciej bić, a adrenalina zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach... 
Nagle ktoś się odezwał:
- Jestem tutaj ! Tutaj ! 
- Kim jesteś i czego chcesz ?!
- Jestem tutaj ! Tutaj ! 
Myślałam że wariuję ! W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam biec na 
oślep... Oczywiście nie skończyło się to dobrze bo w końcu było ciemno a
 ja przy takiej prędkości i ograniczonej widoczności łatwo mogłam sobie 
zrobić krzywdę... Nagle zobaczyłam ogromne drzewo ! Próbowałam zrobić 
unik lecz i tak uderzyłam dość mocno bokiem głowy o nie... Upadłam. 
Byłam otumaniona ale wciąż byłam przytomna. Próbowałam wstać lecz 
potrzebowałam trochę czasu po takim uderzeniu !
 W końcu jakoś się pozbierałam i wstałam. I znowu usłyszałam śpiew... 
Jednak tym razem był inny i poczułam że należy on do jakiejś dobrej 
istoty... Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć... ale po prostu to 
wiedziałam. Czułam jak odgłos śpiewu się do mnie powoli zbliża... I 
nagle ujrzałam piękną, białą klacz jednorożca ! A wokół niej były 
świetliki ! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom ! Przede mną stała sama 
Aleita ! I to jeszcze w nocy ! A nie w dzień ! Stałam jak wryta ! Nagle 
do mnie przemówiła:
- Już jesteś bezpieczna Soniu... Nie musisz się już bać. Wyprowadzę Cię  stąd.
I nic więcej nie mówiąc zaczęła iść w moim kierunku po czym mnie minęła i  znowu stanęła odwracając się do mnie jeszcze raz mówiąc:
- No choć ! Chyba nie chcesz tu zostać na zawsze ?!
- Co?! Jasne że nie chce tu zostać !
Ta się tylko uśmiechnęła i znowu zaczęła iść przed siebie a ja za nią... Po pięciu minutach znowu do mnie przemówiła:
- Soniu... Następnym razem się tu nie zapuszczaj tak głęboko... Ten las 
zamieszkują nie tylko dobre stworzenia... ale i też mroczne, które zrobią
 wszystko by uwięzić tu konie takie ja Ty!
- Dlaczego? Czy coś źle zrobiłam?
- Nic z tych rzeczy... Po prostu lubią sprawiać komuś ból, cierpienie i 
strach. A ja razem z innymi strzegę tego miejsca i koni takich jak Ty 
czy też źrebaków albo jeszcze panującej tu bujnej roślinności... 
Niestety wszędzie jest walka dobra ze złem...
Po tych słowach nic już więcej do mnie nie mówiła... Wyprowadziła mnie 
ze " świetlistej puszczy " i byłam jej za to bardzo wdzięczna. 
Zastanawiałam się tylko... o jakich mrocznych siłach mówiła... Jednak 
nie zastanawiałam się nad tym długo bo byłam bardzo zmęczona i głodna...
 Z radością pobiegłam do reszty stada.