Na jego słowa się tylko uśmiechnęłam. W pewnym sensie powoli zaczynałam
normalnie żyć.... Jednak strach pozostał. Odezwałam się do niego:
- Tylko u boku prawdziwych przyjaciół i rodziny jestem spokojna i
wyluzowana... - powiedziałam i się lekko do niego uśmiechnęłam.
- Miło mi słyszeć. - powiedział i również się uśmiechnął.
Gdy szliśmy po świetlistej puszczy coraz to lepiej się zapoznawaliśmy. W
końcu poczułam że ja naprawdę mogę tu normalnie żyć bez obawy że ktoś
będzie chciał mnie skrzywdzić. To moja nowa rodzina i dom...