Wojna dawała mi w kość, ranny przeczołgałem się po łące, nikt mnie nie widział. Poczułem że nie mogę już stać, wpadłem do wody, to ciernie rozstąpiły się przedemną, poczułem jak rany się goją. Pobiegłem przez las na pole bitwy, na swojej drodze wpadłem na czarnego jednorożca, wyglądał znajomo ale nie wiedziałem kim jest.
-Chodź za mną szybko!-powiedziała
Pobiegłem za nią była przerażona chicałem jej pomóc. Dobiegliśmy do jakiegoś ciemnego miejsca.
-O co chodzi?
-Bo ja szukam członków do stada
W sumie to i tak były ostatnio zmiany albo stado Mustanga lub jakieś inne które są w pobliżu...
-W sumie to..nie wiem..
-Proszę-klacz zatrzepotała rzęsami
-No dobrze
-Przysięgasz być wierny stadu?
-Eee...Przysięgam..
Klacz wybuchła śmiechem kopnęła mnie w twarz, spod nozdrzy polała mi się krew.
-Kirke....Oszukałaś mnie
-A myślałeś że kto...teraz jesteś mi posłuszny
-Czemu to zrobiłaś?
(Kirke?)