- NIE wypełniłaś polecenia! Nędzna szmata!- spojrzała z pogardą na mnie.
Zaatakowała mnie szarpiąc mi skórę i odrywając kawałki futra.
- A ty... ty...-spojrzała znacząco na Mustanga-nie próbuj mi przeszkadzać. To moi poddani czyż nie?
Mustang odszedł z nowym członkiem Stada Światłości. A ja nie mogłam
wytrzymać bez podejmienia walki. Kirke rzucała przeróżne zaklęcia na
mnie. Byłam osłabiona ale postanowiłam walczyć. Ja tak samo jak i Kirke
znałam się na czarnej magii. Ale moje zaklęcia były nie przećwiczone
musiałam skorzystać z innych mocy. Walnęłam ją piorunem i poraził ją
dość mocno. Użyłam telekinezy-rzuciłam ją ogromnym głazem.Kirke
wrzeszczała ja także. Mustang wraz z Niagarą i innym koniem przybyli.
Wpatrywali się na nas jak walczymy, nie wiedzieli co robić.
- Ty podła oszustko!-krzyknęła Kirke-Jak mogłaś?! To ja Cię uratowałam przed śmiercią!
- Ale traktujesz mnie jak śmiecia!- odkrzyknęłam.
Kirke rzuciła na mnie jakieś zaklęcie i byłam w płapce. Dosłownie. Zamknęła mnie w klatce.
-No Morgano! Dam cię na najgorszy skrawek ziemi wraz z tą klatką!-powiedziała Kirke.
Mustang, Niagara i ten inny pegaz dalej się patrzyli-jakby zaklęci w posągi....
<Kirke?>