- Mam już dość zabawy, a ty?- uśmiechnęłam się, a moja czarna grzywa zasłaniała oczy.
- Jak to zabawy?- Morgana najwyraźniej się przestraszyła.
- Przecież to tylko droczenie co nie?- zachichotałam.
Mustang i dwie klacze przyglądali się nam. Ogier wiedział, że jakby wkroczenie do walki nie byłoby dobrym pomysłem, więc postanowił to przemilczeć. Rozmawiałam chwilę z nieprzyjaciółką aż doszło do ostrzejszych słów. Zaatakowaliśmy pełną mocą. Krew była wszędzie. Prawie pochlapała przyglądających się walce.
- Mam cie dość smarkulo....- powiedziałam wściekła.- Myślisz, że znasz się na czarnej magii?- spytałam z wrogim uśmiechem.
- Yyyy- wahała się z odpowiedzią.- Ja nie myślę, ja to wiem! Znam się na czarnej magii!- krzyknęła z odwagą.
Nagle zaczęłam się "psychicznie" śmiać. Klacz była zdezorientowana, tak jak wszyscy. Śmiałam się bardzo długo aż zwróciłam się do Morgany.
- Śmieć... Znasz tylko podstawy czarów..., a we mnie zaklęte są tysiące ksiąg, a ty ... możesz być jedynie czytanką dla źrebiąt!
Wymierzyłam w klacz potężne zaklęcie. Padła na ziemie, a krew otoczyła jej ciało. Gwałtownie postawiłam kopyto tuż przy jej czaszce.
- Jeżeli nie zostawisz mi wyjścia... będę musiała cię zabić. - zachichotałam.
( Morgana?)