- I nie stać słupem po stronie stada światłości.- wyszeptałam mrocznie.- Chodź!- wydałam rozkaz.
Przeszłyśmy mijając Mustanga i dwie klacze. Ci zaś skierowali się na łąkę, aby najprawdopodobniej odpocząć.
- Jeżeli nie nauczysz się przyjemności z cierpienia innych nie będziesz w pełni członkinią stada mroku...Rozumiesz?- klacz była zamyślona i nie odpowiedziała.- Rozumiesz?- w tej chwili pokiwała głową .
Skierowałam się na tereny gdzie szłam z Hidalgiem. One jeszcze tu były. Te małe smoki. Patrzyły na mnie z pogardą i z chęcią wbicia się kłami w gardło, do którego jeszcze nikt nie warzył się wgryźć. Zaczęłam swój rytuał. Mordowałam bestie śmiejąc się przy tym psychicznie. Krew była na moim pysku. W połączeniu ze śmiechem strasznie to wyglądało.
- Teraz twoja kolej! - chichotałam bez przerwy.
( Morgana?)