Niagara na szczęście uległa moim namową. Położyła się na łące "szpitalnej". Medycy użyli kremu, który stworzyłem, aby noga Niagary była sprawniejsza. Otoczyli klacz wielką opieką. Po smakowitym posiłku zasnęła. Pozostawiłem ją z koniem, który dobrze zna się na medycynie. Co 30 min. sprawdzał jej zdrowie.
- I jak?- spytałem zaciekawiony.
- Jest dobrze, ale musi dużo odpoczywać.- odpowiedział po czym lekko się uśmiechnął.
Postanowiłem przejść się po terenach. Zauważyłem Morgane i jakiegoś nieznanego konia.
Klacz wytłumaczyła mi, że to Another i poszukuje jakiegoś stada. Oczywiście nie mogłem odmówić, ale w tej samej chwili zjawiła się Kirke gdy zrozumiała całą sytuację wściekła się. Jej czary wszędzie rozrzucały gruzy i niszczyły drobne krzaki. Po 10 minutach uspokoiła się... przynajmniej tak mi się wydawało.
- NIE wypełniłaś polecenia! Nędzna szmata!- spojrzała z pogardą na Morgane.
Zaatakowała klacz szarpiąc jej skórę i odrywając kawałki futra.
- A ty... ty...-spojrzała znacząco na mnie- nie próbuj mi przeszkadzać. To moi poddani czyż nie?- jej wzrok był podobnego do kociego i sprawiał, że moja krew zamarzała, a strach brał górę.
Ze smutkiem odszedłem z nowym członkiem. Oprowadziłem go po terenach i dałem skrawek łąki. Po tych wydarzeniach wzleciałem w powietrze i patrolowałem stado. Nagle wpadła na mnie obca klacz. Obaj spadliśmy na ziemię.
- Oh przepraszam! Bardzo przepraszam!- mówiła troskliwie.
Wstaliśmy. Porozmawialiśmy o tym i o tamtym. Dołączyła do stada z czego byłem bardzo szczęśliwy. Nagle usłyszeliśmy krzyki, które wzbudziły nawet śpiącą Niagarę. We trójkę pobiegliśmy do źródła głosu.
I w tym momencie ujrzałem walczące klacze. Oczywiście była to Kirke i Morgana. Druga klacz nie chciała się podporządkować co zmusiło jej przywódczynię do pokazania kto tu rządzi.. Demanii z Niagarą przypatrywały się całej sytuacji, a ja nie wiedziałem co robić...
(Morgana, Niagara lub Demanii?)