- Nie płacz....- w tym momencie Hidalgo lekko mnie przytulił.
Gwałtownie odepchnęłam go zaklęciem. Było one tak silne, że ogier z bólem uderzył o drzewo.
- Kirke, ale ja naprawdę będę tobie wie...- nie zdążył dokończyć.
- ŁŻESZ!- powtarzałam kilka razy.
Zapłakana spojrzałam na poharatanego konia.
- UCIEKAJ! - krzyknęłam chyba po raz setny...
Ogier wstał, otrzepał się z kurzu i nie miał zamiaru wypełnić polecenia.. wściekłam się.
Gdy chciałam wymierzyć w niego jeszcze silniejsze zaklęcie na drodze stanęła mi Andrea.
- Co tu się dzieje?- spytała niechętnie.
(Andrea dokończ)