Błam szczęśliwa , że wróciłam do domu , ale co noc roniłam wielkie kałuże łez . Głównie dla tego , że Muscullar nie był godzien śmierci . On nie wiedział co ma robić ... nikt go tego nie nauczył , a ten biedny stary ogier zginą bo ?! Nie dość , że był tam więźniem to jeszcze zginął . Nie na widziałam taty Killera i Dastana za to co zrobili . Gdy rano Dastana nie było wym kłam się do domu . Tam się spakowałam i ruszyłam do Costy oznajmić jej , że wychodzę po za tereny stada .
- Nie ma mowy ! - Powiedziała
- Dlaczego ?
- Bo nie ! No chyba ...
- No chyba ?
- Że pójdę z tobą
- No chyba nie !
- No to nie
Klacz odchodziła .
- Costa zaczekaj
- Więc ?
- Dobra chodź ze mną ... może się nawet zaprzyjaźnimy...
Klacz na mnie spojrzała nie wierząc . Tak wyruszyłyśmy na naszą podróż .
Costa dokończ