-
Może i ma rację? - pomyślałam i nagle podniosłam się. Zakłusowałam z
miejsca wybiegłam z jaskini. Na zakręcie zagalopowałam z lewej nogi i
kierowałam się w stronę zachodzącego słońca - na plażę. Kilka metrów
przed piaskiem mój galop przeszedł w cwał. Spod moich kopyt wylatywała
ziemia, a grzywa wiała na wietrze. Kilka fuli przede mną było morze. Ja
nie zwalniałam. Galopem wbiegłam do wody. Zatrzymałam się gwałtownie i
stanęłam dęba. Fale morskie były wielkie. Pokłusowałam wzdłuż brzegu.
Byłam już chyba poza terenem stada, ale nie myślałam o tym. Nagle ktoś
zaczął krzyczeć. Zobaczyłam ludzi rzucających we mnie lassami.
Wyczarowałam sobie teleport i z rozpędu skoczyłam do niego. Pojawiłam
się... nawet nie wiedziałam gdzie. To miejsce przypominało wszechświat.
Nagle przede mną stanęły jakieś dwie postacie niczym wycięte z nocnego,
pełnego gwiazd nieba.
- Co tutaj robisz? - zapytał pewnie jakiś gruby głos - Ja... ludzie próbowali mnie złapać, a ja, ja próbowałam uciec, więc...- mówiłam niepewnie - Wyczarowałam sobie portal - dokończyłam dumnie - Aha... czyli ten portal sprawił, że jesteś tu? - zapytał już trochę cieńszy, ale również poważny głos. - Dokładnie... Czy mają państwo jeszcze pytania? Czy mogę już iść.. - Idź... Wyczarowałam sobie portal i pojawiłam się u... u Etiama. Trochę to było dziwne. - Zaraz... on! On był podobny do tych dwóch koni! To .... to pewnie jego rodzice! - pomyślałam Pogalopowałam nad rzekę Nai trochę pomyśleć o tym. Leżałam i gapiłam się w taflę wody. Nagle coś mnie szturchnęło. - Jezus! - krzyknęłam - Nie Jezus, tylko Kirke... - powiedziała z uśmiechem - O hej Kirke. - No cześć. <Kirke?> |
|