Zbliżał się impreza sylwestrowa. W klinice było mało koni, więc 
postanowiłem ją zamknąć. A z Costą... Postanowiłem, że 1 godzinę może 
pobyć w towarzystwie, potem jednak musi wrócić. Albo wyjdzie na pewien 
czas, albo będzie tutaj, a ja z nią, albo po prostu będzie musiała 
poruszać się na wózku. Nie może jeszcze długo chodzić, więc musiała 
zdecydować. Podszedłem do okna i patrzyłem, jak konie powoli się 
zbierają.
- Będę tu musiała leżeć? - zapytała mając w połowie zamknięte oczy.
- Wypuszczę cię na jakiś czas, może godzinę. - powiedziałem spoglądając 
na nią. - Jeśli nic cię nie będzie bolało, mogę przedłużyć ten czas.
< Costa? >