- Gdy koleś cię szturchnie, musisz ruszyć kłusem a gdy kopnie- galopem
- To męczące
- No tak... Wyłamuj przed przeszkodami.
Eddie skakał. Wyłamywał i zatrzymywał sie przed przeszkodą.
Nie mogłem wytrzymać z braku mojej ukochanej. Postanowiłem pomyśleć nad planem ucieczki. Myślałem godzinę.
- Ojej, jaka szkoda- śmiałem się, gdy koleś spadał z Eddiego.
Eddie wrócił z treningu, a Marek( bo tak miał na imię koleś) dał na owsa.
Gdy zjedliśmy wziął mnie na ujeżdżenie. Miałem ustępować od łydki. W
stępie kłusie i galopie. W galopie straciłem równowagę. Przewróciłem się
na Marka, a on złamał nogę. Na szczęście jechał na mnie na oklep.
Skorzystałem z okazji. Zerwałem ogłowie i przeskoczyłem płot. Koleś
krzyczał, ale ,,biedny'' nic nie mógł zrobić. Otworzyłem boks Eddiemu
- Hej stary, dzięki!
- Miał bym cię tutaj zostawić? Nie jestem takim chamem!
- No, widocznie nie.
- Możesz mi ściągnąć to coś z pyska?
- Spoko. - Eddie zaczął szarpać to pyskiem, aż w końcu się rozerwało.
- Uciekamy!
Cwałowaliśmy do stada.
- Znasz drogę?- zapytał sie mnie Eddie
- Tak, cwałuj za mną
Eddie galopował za mną i dotarliśmy do stada
( Eddie dok.)