Jak rodzice się ze mną pożegnali postanowiłam zwiedzić świat.
Niewiedziałam co robić.
Wbiłam się w powietrze i patrzyłam z wysoka.
Nagle z daleka widziałam takie małe konie.
Podleciałam trochę bliżej.
-Co to za konie? Zapytałam.
Nagle wylądowałam obok koni.
-Nie znam cię ktoś ty? Ktoś się mnie zapytał.
Niewiedziałam ze wylądowałam w stadzie mroku.
Nagle podszedła do mnie jakaś czarna klacz.
-Witaj w stadzie mroku. Powiedziała.
-Ja nic nie rozumiem jakie stado mroku? Odrzekłam.
-Jak tu przybyłaś to teraz tu należysz.
-Że co?
-Przestań się mnie pytać! Krzykneła.
Niewiedziałam że będzie taka wredna.
-Dobra zostane tu.
-I to mi się podoba.
Musiałam tu zostać bo by nie wiem co ze mną zrobiła.
-Mów lepiej jak masz na imię! Wrzasneła.
-Ja jestem The sound of the night.
-Za długie imię!
-To mów do mnie odgłos nocy podoba się!
Pierwszy raz na nią krzyknelam bo mnie zdenerwowała.
-Masz strasznie głupie imię!
-Ale trudno od dzisiaj tu należysz.
Nie lubiłam jej ale tu dołączyłam.
I tak się tu znalazłam.