Siedziałam i wygrzewałam się w promieniach zimowego słońca. Nudziło mi
się, więc wstałam i poszłam na spacer. Przechodząc obok jeziora
przystanęłam by się napić, popijając wodę usłyszałam ciche kroki za
sobą,
Odwróciłam się ale nic nie zauważyłam. Po za śladami kopyt prowadzących
do lasu. Ruszyłam w stronę lasu, za śladami. Doszłam do małego
wodospadu, był tam jakiś koń. Nie widziałam jaki bo schowałam się za
krzakami by mnie nie zobaczył. Ulecza chyba swoją ranę. Zatrzepotałam
skrzydłem a koń odbiegł. Nie będę za nim biegać, polecę. Wzbiłam się w
powietrze i poszybowałam za biegnącym koniem. Nie widziałam go, biegłam
za jego śladami. Był już zmęczona, wzięłam głęboki oddech. Zamiast za
śladami konia ruszyłam na pustynie napełnić energię. Kiedy naładowałam
siły powróciłam do poszukiwania konia. Ale znowu coś mnie odciągnęło.
Był to lśniący obiekt, chyba kryształ. Wzięłam go i popatrzałam dalej.
Było ich więcej. Ruszyłam ich szlakiem zbierając je po drodze. Ujrzałam
ślady kopyt. Tych samych. Pewnie koń poszedł tędy!
Dość długo wędrowałam. Zapadł już zmrok. Nie miałam gdzie się podziać.
Ujrzałam jaskinię, schowałam się w niej. Poszłam spać
Nowy Dzień
Zamiast obudzić mnie słoneczne promienie zimowego słońca, usłyszałam
ryczenie. Otworzyłam oczy i wstałam. Z niechęcią poszłam sprawdzić co
się dzieje. Kiedy wyszłam z jaskini ujrzałam wielkiego i potężnie
ryczącego niedźwiedzia. Zaczął mnie atakować. Z trudem unikałam jego
ataków. Zranił mnie, z ostatnich wysiłków ominęłam poleciałam.
Doleciałam na tereny naszego stada.
-Coś się stało?- zapytał ogier.-Jesteś ranna- powiedział.
-A nic się nie stało- dodałam nie odwracając się.
-To czemu gonisz mnie cały ranek?-spytał.
-Eeeeeeee.......nieważne- odparłam i odwróciłam się by zobaczyć kto to jest.
Jakiś ogier dokończy?