Noc
spędziłam w sidłach. Z rana przeszedł człowiek od karabinu i złapał
mnie, zawiązując mi postronek na szyi. Wierzgałam i wyrywałam się, ale
to nic nie dało: postronek tylko zacieśniał się na moim kłębie.
Mężczyzna po prostu parę razy strzelił mi śrutem w zad. Zarżałam.
Upadłam na piasek i straciłam przytomność.
*** Obudziłam się zaprzęgnięta do paru pni drewna. Miałam zwieść je na stertę. Jednak ranna, nie dawałam rady. Upadałam raz po raz, a mężczyzna we mnie strzelał. Kiedy któryś już raz leżałam na ziemi, nie mogąc się już podnieść, ujrzałam konia galopującego między drzewami. (Ktoś może dokończyć?) |
|