Zostałam kilka dni u Arcai, a potem postanowiłam, że muszę już wrócić do
stada. Ojciec na pewno się o mnie martwi. Pożegnałam się szybko z
przyjaciółką i wyruszyłam w drogę.
2 dni potem byłam już na terenach SDG. Pierwszą rzeczą jakiś zrobiłam po
wylądowaniu, to położyłam się na piachu i odpoczęłam. Nie miałam sił na
nic... Kilka chwil potem, odzyskałam siły. Ruszyłam do domu
przywódców...
- Co?! - krzyknęłam. - Ale ona miała mi powiedzieć!
- Mascared... To oko skrywa wielką tajemnice. Andrea już nie żyje
ciałem, ale duszą nadal tu jest. - odparł Mustang. - Ja też nie jestem
już najmłodszy...
Zacisnęłam zęby i wybiegłam z jaskini. Chciałam zostać sama...
Costa i Anorii... One muszą wiedzieć coś o tym naszyjniku. Udałam się do
Anorii, lecz jej nie było w domu. Costa... Jedyna nadzieja. Muszę
dowiedzieć się coś o tym. Cokolwiek.
Stałam już obok wejścia. Zapukałam grzecznie. Klacz otworzyła mi i zaprosiła do środka.
- Chcesz coś do picia? - zapytała.
- Nie, przyszłam tylko w jednej sprawie... - odpowiedziałam cicho.
- Wal, chyba się nie obrażę. - uśmiechnęła się blado.
Wyplątałam z grzywy naszyjnik i podałam jej.
- Twoja matka powinna coś o tym wiedzieć, a co za tym idzie i ty.
< Costa? Tamte opa były dłuższe, wiem. >