Obudziłem
się. Leniwie otworzyłem oczy. Spojrzałem na śnieg. Uśmiechnąłem się -
rok temu był tylko mróz, a śnieg koniecznie nie chciał spaść. Usłyszałem
szelest. Swoje wady mam - przyznaję, ale mam wyczulony słuch, węch i
przede wszystkim wzrok. Ktoś mnie śledzi. Zauważyłem, że czyiś oddech
zamarza w powietrzu. I znowu zasnąłem.
Po tej kolejnej krótkiej drzemce, obudziłem się związany. Wroga już nie było. A przynajmiej go nie widziałem. Próbowałem zachować zimną krew, co w moim przypadku jest trudne.Cicho spaliłem grube sznury. Rozejrzałem się. Byłem w lesie. ( dosłownie ) Całą trawę pokrywała biała, kołdra, cała ze śniegu. Wokół rosły wielkie drzewa, zachowały one swoje liście. Dziwne... I w tym momencie, przyszły dwa nieznajome kunie. Otworzyły usta i chciały coś powiedzieć, ale ale przeszkodziłem im. Zamieniłem jedno z potężnych drzew w czekoladę. Wrogowie otworzyli usta, a ślina zaczęła im kapać.To nie była zwykła czekolada. Nikt się jej nie oprze. Nawet, jeśli jest się na ścisłej diecie. Ktoś jeszcze wątpi w moc jedzenia?! Jeśli się ją zje, następnego dnia zamienisz się w czekoladę. To trwa 24 godziny. Ja jednak jestem na to odporny, bo rzuciłem czar. Konie jadły drzewo , jak zombie mózg. Inaczej mówiąc, nie jadły go, lecz pochłaniały.W tej chwili przyszła Irina. ,,O nie! Co ja zrobiłem... ''. - Another nie jedz tego! - ostrzegłem jego, jednak na nic. < Another dokończ? > |
|