- A co, głównym wejściem nie możesz wyjść?
- Tak się składa, że ten debil je włączył i zalał, to się nie da. - Naprawdę... mi to się czasami zdaje, że on mózgu nie posiada Westchnęłam - To jak wyjdziemy? - Ja wszedłem górnym wejściem, ale nie wiem jak stąd wyjść. - Ah... ja głupia. Mogłam chociaż cię nie wzywać... zdechłabym tu sama i nikt by o tym nie wiedział - Shanti... przestań... zaraz coś wymyślimy Nagle zaczęła boleć mnie głowa. Moje oczy się zamknęły, a ja upadłam na ziemię. - Shanti! - usłyszałam Nagle zobaczyłam matkę - Uwierz w siebie... masz wiele mocy, których jeszcze nie poznałaś... Otworzyłam oczy i wstałam - Co ci jest? - Nic. Dostałam wiadomość od matki. - Już się bałem... - Idziemy? Mam już dosyć siedzenia tutaj - A jak? - Czekaj. Najpierw ja spróbuję, a później cię wyciągnę. Skupiłam się na tym, że chcę latać. Myślałam chyba o tym 10 minut. Skupiłam się jeszcze bardziej. Nic nie było w stanie przerwać moich myśli. Nagle zaczęłam wznosić się nad ziemię. Nie przestawałam być skupiona. Wyleciałam górnym wyjściem. - Foksy! Skup się na tym, że chcesz być obok mnie! - krzyknęłam z góry, a lisek kiwnął głową na znak, że się zgadza Lis był bardzo skupiony. Ja w tym czasie też się skupiłam i teleportowałam go. - Dzięki Shanti - To ty mnie uratowałeś. Ja powinnam dziękować Tobie, a jak chcesz komuś podziękować za to, to dziękuj mojej mamie - powiedziałam patrząc w niebo i uśmiechając się - Może teraz będziesz ze mną łazić? Bo inaczej mogę zginąć - zaśmiałam się - Oczywiście, że będę. Ale nie mów tak, proszę. |
||