Znalazłam się w jakimś miejscu. Nie pamiętałam jak się tu znalazłam i niczego wcześniej.
- obóz...kon...se..rwowy ? - przeczytałam na starej spróchniałej tablicy.
- kon....kon....ce?....koncen....koncentr...acy....j...ny...obóz koncentracyjny - namęczyłam się
- WTF!? obóz koncentracyjny !? - krzyknęłam zdziwiona
- to ja do rzeźni wole.....
Przyszli jacyś ludzie.
- mamy kolejnego konia do wożenia tych ludzi - powiedział jeden
- Kuba , to twój koń - powiedział drugi i poszedł
- dobrze , chodź koniku - zaprowadził mnie do stajni , przywlókł jakąś bryczkę i zaprząg mnie.
Wsiadł na nią i pojechał gdzieś ze mną.
Zaczął padać deszcz.
Do bryczki weszli jacyś ubodzy ludzie .
Mieli smutne miny i postrzępione ubrania.
Mieli też związane ręce.
No nic , wróciliśmy do tego obozu.
Ludzie wyszli i zaprowadzili ich do jakichś wielkich piecy.
Nie rozumiałam tego ale przytkało mnie gdy zobaczyłam że wepchnęli tych ludzi do tych piecy.
Przeraźliwe i bolesne krzyki dziurawiły mnie na wylot.
Nie mogłam tego znieść.
Zaczęłam nerwowo przestępować z nogi na noge i rżeć.
- oooooo....spokój - uspokajał mnie Kuba
- widocznie nie lubisz takich klimatów , chodź wracamy - zawrócił mną
Znowu jechaliśmy po kolejnych ludzi.
- nie...NIE! oni zginęli przeze mnie , gdybym nie pojechała po nich na pewno by żyli - winiłam siebie samą
Tym razem ludzi rozstrzelano.
To było tak samo straszne .
Pod wieczór Kuba rozpiął mnie od bryczki i zaprowadził do boksu.
- chcesz z tond uciec prawda ? - spytał
Popatrzyłam się na niego błagalnymi oczami.
- nie musisz mnie prosić , sam chce się z tond wydostać ale nie mam innego środku utrzymania - żalił się
- wiem! znam tu jednego więźnia , jest sprytny , przyprowadzę go i uciekniesz z nim
- nie martw się , ja też ucieknę , ale muszę zdobyć trochę pieniędzy na budowę mojego nowego domu - dodał
Chwilę później żwawo przyprowadził więźnia , otworzył mi drzwi od boksu i uciekłam z więźniem.
Więzień zaprowadził mnie do jakiejś jaskini , rozpalił ognisko i ze
swojej torebeczki wyjął kilka suchych kawałków chleba i mały kanister z
wodą.
- to tyle co mam , mam nadzieję że wystarczy , tak w ogóle nazywam się Chris a ty ? - zaczął
Zobaczyłam w nim człowieka godnego zaufania.
Wzięłam jakiś patyk i napisałam koślawo na piachu ,, Delta "
- wow , nie wiedziałem że jakiś koń umie pisać - klasnął w dłonie
Po czym wziął kanister i napił się łyk.
Następnie ściągnął bluzkę , wydrążył dołek , położył tam bluzkę i nalał wody.
Pozwolił mi się z niej napić.
- przesiedzimy sobie dość długi czas - powiedział
Minęła noc.
Wstaliśmy o poranku.
Trzeba było znaleźć coś do jedzenia i nabrać wodę.
Chociaż to człowiek a ja jestem dziką klaczą , dałam mu dotknąć moich chrap i pogłaskać się.
Poszłam z nim lasem , z dala od obozu.
Nazbieraliśmy trochę chrustu i jedzenia , wody też ale mało.
Wracając tą samą drogą natknęliśmy się na pewnego biednego schorowanego człowieka z osiołkiem.
- witajcie , czy moglibyście dać mi chociaż skrawek pożywienia i napoju do spożycia ? - spytał
- dobrze , musisz tylko pójść z nami do naszej jaskini - powiedział Chris
- zgoda , chodź osiołku - pokierował osiołka w moją stronę i poszliśmy do jaskini.
Tam nakarmiliśmy ich i od razu lepiej się poczuli.
- do widzenia - pożegnali się z nami.
- nie mogę tu wiecznie siedzieć , niedaleko jest wioska , zbuduje sobie
koło niej dom - powiedział Chris i z rana wyruszyliśmy tam.
Pomogłam tu zbudować dom.
Już pierwszego dnia się zakochał w jednej z tamtejszych dziewczyn.
Wieczorem napisałam na piasku patykiem.
,, Muszę już wracać do mojej rodziny , ale zapamiętam Cie i to miejsce , będę do Ciebie przychodzić , do widzenia "
- do widzenia - uśmiechnął się i przytuliliśmy się
To jedyny człowiek jakiego bardzo lubiłam.
Dopisałam :
,, Jeżeli będziesz mieć kłopoty napisz na piachu ,, Spell with Delta " i dmuchnij w to , dostaniesz pomocną rzecz "
Pożegnałam się z nim i wróciłam do stada.
- zawsze będę o Tobie pamiętać i wracać do Ciebie - uśmiechnęłam się
Czas : 7ptk / Długość : 8ptk / Ciekawa akcja : 9ptk