Ciepłe
promienie słońca przebijały się przez ''okno dachowe''. Patrzyłam się
przez chwilę na nie, a potem wstałam ciężko. Źle spałam. Ciągle się
wierciłam, nie mogłam zasnąć. Valentina obok mnie nie było. Słyszałam
jego oddech w innym pokoju. Mam bardzo wrażliwy słuch, więc to u mnie
normalne. Wstałam na równe nogi i ziewając przeszłam do kuchni.
- Cześć kochanie. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest całując go lekko. - Źle spałam... - otworzyłam szeroko oczy, a potem je przetarłam. - Idziesz na spacer? - spytałam ni skąd, ni zowąt. - Tak wcześnie? - zdziwił się. - No czemu nie... Nie! Mam lepszy pomysł! Słuchaj - usiadłam obok niego. - może by tak... wakacje? - Wakacje? - spytał cicho. - No ale jak to wakacje? - No... Hmm... Jako konie samolotem nie polecimy, ale jako... ludzie już tak! Spojrzał na mnie spod łba. - Nie jestem pewien, czy przywódcy na to pozwolą... - zamyślił się na chwilę. - A wiesz gdzie chciałabyś jechać lub lecieć? - Poczekaj chwilę. - pobiegłam do sypialni i wyciągnęłam mapę całego świata. Rozłożyłam ją na stole i poprosiłam, aby wstał. - Tu są Hawaje. - pokazałam mu wysepki. - Tam Wyspy Wielkanocne i inne.... - wymieniałam po kolei. - - Eee... czekaj. Skąd masz tą mapę? - W poprzednim stadzie często zmieniałam się w człowieka i podróżowałam wśród innych. Ludzie czasem odwiedzają piękne miejsca... Oczywiście nie zawsze jest to morze. < Valentino? XD > |
|