Na ziemie leżało pełno martwych koni a ogień powoli je pochłaniał.
Kuśtykałam obok nich ze łzami w oczach. Nigdzie nie mogłam znaleźć
swojej rodziny, nie było po nich śladu. Zarżałam spoglądając wokół
siebie, wydawało mi się że za płomieniami ognia widzę sylwetki wilków.
Jakby tylko czekały na to kiedy wywinę kopyto. Nagle zamarłam,
usłyszałam cichy pisk i głuchy łomot. Pobiegłam w tamtym kierunku i
zobaczyłam moją siostrę która nie mogła wstać. Cała się trzęsła a jej
skóra była cała wybrudzona.
-Haydie! - krzyknęłam i podbiegłam do źrebaka - Haydie! Nic ci nie jest?
-Mama...mama nie żyje, tatuś też - spojrzała na mnie a jej łzy zaczęły spływać po jej łebku
Spojrzałam w dal, nie, nie będę płakać. Teraz musimy uciekać, później będzie na to czas.
-Chodź.. - powiedziałam
-Ale!
-Chodź!
Pomogłam wstać źrebakowi i zaczęłyśmy uciekać. Bezpiecznie wbiegłyśmy do
lasu, ale dopiero wtedy zauważyłyśmy że jesteśmy śledzone. Za nami
biegło z 8 wilków, zaczęłyśmy uciekać. Jednak Haydie nie była aż tak
szybka i po chwili wilki nas otoczyły głupio chichocząc.
-Ja rezerwuję sobie tego większego - powiedział jakiś basior oblizując się
-A dlaczego akurat ty? - wtrąciła się fioletowo oka wadera - czemu zawsze mam dostawać najgorsze ochłapy? - warknęła
Wilki zaczęły się kłócić ale po chwili jakiś stary wilk je uspokoił i z
powrotem stałyśmy się ich obiektem zainteresowania. Zasłoniłam własnym
ciałem swoją siostrę kiedy to 3 wilki skoczyły na nas. Krzyknęłam z bólu
i strąciłam z siebie wilki, potem wszystko wydarzyło się tak szybko..
Kilka wilków zakradło się od tyłu i zaczęło ciągnąć Hyerin w kierunku
drzew. Próbowałam jej pomóc ale nie dałam rady. Wilki zaczęły prowadzić
mnie w kierunku skraju klifu. Kiedy stanęłam na jego krańcu spojrzałam
przerażona wokół siebie, nie mogłam znaleźć drogi ratunku. W oddali
słyszałam przeraźliwe wrzaski siostry, zaczęłam płakać. Po tym krawędź
klifu się urwała i spadłam do morza.
<Kilka miesięcy później>
Słońce przyjemnie świeciło a fale obmywało moje kopyta. Uśmiechnęłam się
pod nosem i ruszyłam dalej. Od wczoraj jestem na tych pięknych
terenach. Ciekawiło mnie czy są zamieszkane, ale na razie nic na to nie
wskazywało. Jednak dziwne było to że tak piękne tereny mogły by być
samotne. Zaczęłam kłusować po plaży, wiatr rozwiewał moją grzywę.
-Hej! - usłyszałam za sobą jakiś głos
Zatrzymałam się zdziwiona, za mną stał jakiś ogier. Spoglądał się na mnie z dziwną miną.
-Co ty tutaj robisz? - zapytał
-Emm nie wiem, właściwie to nawet nie wiem gdzie jestem
-Na terenie Stada Światłości..
-Stada? - zapytałam z uśmiechem
-A co, chcesz dołączyć?
Kiwnęłam łbem spoglądając niepewnie na ogiera.
(Regresso?)