A
więc to tak... Nudno byłoby rozmawiać ciągle o mnie, o tym co było. Nie
jest to jakoś ważne ani ciekawe, ni też intrygujące. Wystarczy wam
informacja, że macie mi mówić Ruth. Żadnych zdrobnień. Takie noszę imię.
I koniec kropka.
Jest klaczą mieszanej rasy. Ale jestem pewna, że ktoś z moich przodków był mustangiem a drugi ktoś koniem pełnej krwi angielskiej. Dlaczego? Mam podobną wytrzymałość i wytrwałość tak jak mustangi, zaś szybkość dorównuje pełnej krwi. Mam maść karą, bądź gniadokarą. Uznaj to jak chcesz. Nie widzę sensu dalej mówić jaka jestem. O charakterze nie wspomnę. Dlaczego? Lepiej abyście sami ocenili. Ale róbcie co chcecie. Wasza ocena mi wisi. Nie obchodzi mnie ani trochę. Co do historii, powiem o niej, że kiedyś gdzieś tam się urodziłam ale już tam nie jestem. Może nie kiedyś, mam dwa lata, więc to nie jest szmat czasu. Dlaczego? To by było za dużo opowiadań, a nie chcę przynudzać. Wystarczy informacja, że obecnie jestem w Stadzie Dzikich Gór, a dokładniej w stadzie Mroku. Jak tam dotarłam pozostawię na późniejsze opowiadania. Po wyspaniu się postanowiłam udać się na przechadzkę po terenach. Co z tego, że nie znam na razie ich nazw. Nie zamierzam sobie szukać żadnego przewodnika. Co ja, kaleka jakaś? Właśnie nie. Nie mówiąc więcej, udałam się na samotną przechadzkę. Gdybym chciała wiedzieć jak się nazywają dane tereny mogłabym skorzystać z jednej z moich mocy i popytać drzewa, chmury, przelatujące ptaki, chowające się gdzieś zające. A nawet parzące słońce! Taką mam jedną ze swoich mocy. Poszłam więc nad jezioro, które jak się później dowiedziałam nosi nazwę Przeklęte Jezioro. Sama nazwa przyprawia mnie o przyjemnie dreszcze, więc w sumie czemu nie, chętnie spędzę tam czas. Mam nadzieję, że nikogo tam nie spotkam. Towarzystwa ani za bardzo nie cenię ani też nie tępię. Samotna nie jestem, są jeszcze inne zwierzęta. Widok innych koni zaś mi jest zbędny. Jezioro dobrą nosiło nazwę. Nazwa idealnie wręcz pasowała do tego miejsca. Wprawdzie nie wiem nic o tym jaką ma historię, mity, legendy jednak pierwsze wrażenie spełniło na mnie dobre. Oby tak dalej. Posiedziałam tam trochę. Myślę, że zbędny jest opis tego miejsca. Kto chce, ten niech zobaczy. Potem ruszyłam dalej. Jak się okazało, droga która szłam prowadziła na cmentarz. Dokładnie to widziałam. Parę szarych nagrobków, na nich jakieś nieznane mi pismo. Rozejrzałam się. Czułam, że w tym miejscu czają się jakieś duchy. Nagle usłyszałam za sobą szelest. Odrzuciłam z czoła wredny kosmyk grzywy, który na nim leżał zasłaniając mi oczy. I odwróciłam się. Niestety, stał za mną jakiś koń. Trochu, mimo wszystko zżerała mnie ciekawość kim jest. Jednak na razie, wystarczy mu się przyjrzeć. Młody, o ciężkiej sylwetce ogier stał wpatrzony w ziemie. Przybliżając się a jednocześnie nie wydając przy tym żadnego odgłosu dojrzałam jeszcze, że ma karosrokatą sierść a na czole ma róg. Tak więc należał do jednorożców. Więcej nie zobaczyłam. Może się odezwę? Ruth, co ty gadasz - szepnęłam sama do siebie - Od kiedy interesuje Cię społeczność jakiegoś stada. Od zawsze - odpowiedziała mi jakaś myśl w głowie. Wiedziałam, że to ona miała rację. Oprócz wszystkiego byłam niezwykle ciekawa. Do miłych koni nie należałam, do spokojnych to zależy, ale do ciekawych i wścibskich jak najbardziej. -A któż Ty jesteś? - spytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Było już za późno. Słowa padły. Veyron, dokończysz? |
|