-
Tak, tak dziękuję za wszystko, mam ojca medyka - pomoże mi. - mówiłem
szybko aby pozbyć się towarzystwa. - A poza tym, mogę się sam uleczyć.
Żegnam. - ruszyłem dalej przed siebie nie zwracając uwagi na zarośla i
siwą klacz.
Czułem, że czyiś wzrok ciągle wodzi po moim ciele. Nie mam czegoś w rodzaju szóstego zmysłu, lecz często tak mam. Obejrzałem się za siebie przez ramię - brak żywej duszy. Maszerowałem obok cmentarza, może dlatego. Przy wejściu, skręciłem gwałtownie do środka. Przynajmniej tam mam spokój. Jestem obecnie jedynym grabarzem w stadzie, co mi odpowiada. Praktycznie co dzień widywać zwłoki zwierząt, zakopywać zwłoki... Po tym wyznaniu można uważać mnie za psychopatę, wali mi to. Rozejrzałem się dokoła. Tylko ja i groby... Zauważyłem jednak klacz, która wchodzi przez ogrodzenie. To ta sama, która nasłała na mnie te jeba*e ptaszyska. Ominęła kilka alejek i przystanęła przy jednym grobie spoglądając na niego z żalem. < Reika? > |
|