piątek, 16 maja 2014

Od Veyrona - CD opo Ruth

Milczałem. ''Lepiej milczeć narażając się na podejrzenie o głupotę niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości'' - mawiał mój ojciec i za pewne nadal tak mówi.
- Wolę zostać wrednym anonimem. - rzekłem po chwili.
Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, po czym ja ruszyłem przed siebie, wymijając ją. Klacz nie kłamała - nie zamierzała się ode mnie odczepić.
Olałem to nie zwracając na nią uwagi. Dziś kolejny pogrzeb bezdomnego konia, a raczej ''bez stadnego''. Ruszyłem więc w kierunku cmentarza, aby przygotować ciało do pochówku oraz kremacji.

***

Wszedłem cicho do pomieszczenia, gdzie przechowuje się zwłoki to znaczy - kostnicy. Wysunąłem jedną z szuflad i podniosłem ciało przenosząc je na stół. Trzeba wyjąć organy, spalić, wsypać do urny i pochować..., te myśli kłębiły się w mojej głowie.

***

Praca poszła dość szybko. Wykopałem mały dół i położyłem urnę na ziemi. Wiem, że tak się nie robi, lecz to było ostatnie życzenie poczciwca. Przed śmiercią przybył do mnie i wypowiedział kilka słów, już niestety ostatnich. Wypowiedziałem modlitwę, bo to też należy do mojej pracy. Kątem oka zauważyłem klacz... Klacz która mnie prześladuje.

< Ruth? >