Po spotkaniu z bratem zrobiło mi się nieco przykro z powodu jak mnie
potraktował. Normalnie nie reaguje w ten sposób na podobne sytuacje ale
dziś było inaczej bo on jest mi jedynym bliskim. Postanowiłem się więc
powłóczyć bez celu. Nagle zobaczyłem pole, a na polu odpoczywającą
Shanti. Postanowiłem więc zobaczyć co u niej słychać. W życiu miałem
wiele partnerek ale do żadnej nie czułem tego co do Shanti. Ona była
wyjątkowa, była w niej siła, która nieustannie mnie przyciągała. W jej
oczach było coś niesamowitego coś magicznego przyciągającego mnie do
siebie z nieziemską siłą. Zamyśliłem się.
- Hej Shanti - powiedziałem spokojniei pogodnie.
- Ohh to znowu ty - powiedziała oschle.
- Co u ciebie słychać ? -zapytałem nie poddając się.
- Co u mnie?! - zapytała zdenerwowana - to u mnie, że mam cie dosyć i nie dziwie się Bulletowi, że uciekł.
- Ok. Wiem co myślisz. Myślisz, że jestem zwykłym podrywaczem, który
chce po prostu wszystkie zaliczyć. Jednak odkąd cie poznałem poczułem
coś czego w życiu nie czułem. W tobie jest coś co mnie przyciąga z
nieziemską siła. Ja... ja cie kocham! I moge to głośno wykrzyczeć całemu
światu. Dla ciebie zrobił bym wszystko. Chyba na mnie już pora -
powiedziałem po wygłoszeniu krótkiej przemowy - pa.
Shanti ?