- Jestem sobą. - odparłem z lekka zirytowany jej obecnością.
Spojrzałem dość spokojnym, jak na mnie, na klacz. Kara sierść ''szkliła'' się w słońcu, gdy wyszło zza chmur. Odszedłem szybkim krokiem przystając obok ogromnego drzewa. Usiadłem przy jednym z wystających korzeni i delektowałem się panującą ciszą. Przymknąłem oczy, wyobrażając sobie ''inne'' życie. Bycie miłym w moim wydaniu? Nie, raczej nie... Usłyszałem cichy stukot kopyt. Położyłem uszy po sobie i rozejrzałem się wzrokiem. Samica stąpała po brzegu okrążając jezioro nie odzywając się. Ponownie zamknąłem oczy. Otuliła nas cisza. Czasem jakiś ptak przeleciał nad akwenem wodnym. Nie obchodziło mnie to. Po krótkiej chwili, zaczęło mi się nudzić siedzenie w jednym miejscu. Ciężko wstając, odszedłem nieco dalej z lekko spuszczoną głową. < Ruth? Przepraszam, że takie krótkie... > |
|